Rozdział 17 

 

Ścieżka jogi

 

 

Na ogół uważa się jogę za rodzaj gimnastyki. Podczas wykładu wygłoszonego w lutym 1969 roku w Los Angeles Śrila Prabhupada wyjaśnia głębsze znaczenie oraz naturę jogi – systemu przekazywanego i praktykowanego w Indiach od stuleci. Mówi o doświadczonych joginach, którzy dzięki mocy osiągniętej za sprawą wyrzeczeń mogą udać się na dowolną planetę we wszechświecie. Podkreśla również, iż największy sukces dla jogina to przeniesienie się po śmierci do świata duchowego, na Krysznalokę, planetę Najwyższego Pana, gdzie można cieszyć się Jego towarzystwem.

sarva-dvarani samyamya
mano hrdi nirudhya ca
murdhny adhayatmanah pranam
asthito yoga-dharanam

"Joga polega na powstrzymaniu zmysłów od działania. Umacnia się w jodze ten, kto zamyka ujścia wszystkich narządów zmysłowych, skupia umysł na sercu, a powietrze życia wznosi do czubka głowy" (Bhagavad-gita 8.12).

Istnieją trzy rodzaje transcendentalistów: jnana-, dhyana- i bhakti-jogini. Każdy z nich może w wyniku swej praktyki przenieść się do świata duchowego, gdyż celem jogi jest odnowienie utraconej więzi z Najwyższym Panem.

Mamy wieczny związek z Bogiem, lecz w jakiś sposób dostaliśmy się pod wpływ materii. Powinniśmy wrócić do swego pierwotnego stanu, a proces, dzięki któremu możemy ponownie połączyć się z Bogiem, to właśnie joga.

Słowo "joga" znaczy "plus". Teraz mamy wartość ujemną, brakuje nam Najwyższego Pana. Kiedy połączymy się z Nim, nasza wartość zmieni się na dodatnią i tym samym osiągniemy najwyższy cel życia ludzkiego.

Do doskonałości należy dążyć przez całe życie. A w chwili śmierci, kiedy porzucamy materialne ciało, doskonałość musi stać się faktem. Prayana-kale manasacalena. Prayana-kale znaczy "w momencie śmierci". Student kształci się przez kilka lat, a sprawdzianem jego wiedzy jest egzamin końcowy. Zdanie go decyduje o otrzymaniu tytułu. Jeśli przygotujemy się do egzaminu, jakim jest śmierć, przeniesieni zostaniemy do świata duchowego. Śmierć weryfikuje wszystko, czego nauczyliśmy się w ciągu życia.

W Bhagavad-gicie Pan Kryszna mówi, co powinniśmy czynić, kiedy porzucamy ciało.

Joginom uprawiającym dhyana-jogę zaleca się: sarva-dvarani samyamya mano hrdi nirudhya ca. W języku jogi proces ten określany jest mianem pratyahara, co znaczy "dokładnie na odwrót". Moje oczy spoglądają na materialne piękno tego świata. Musiałbym więc powstrzymać się od oglądania tego zewnętrznego aspektu piękna i zacząć medytować, by ujrzeć piękno wewnątrz. Musiałbym zacząć słuchać omkara – dźwiękowej postaci Pana. Musiałbym powstrzymać zmysły od działania i zająć je medytacją o Bogu. Doskonałość tego rodzaju jogi polega na skupieniu umysłu na Visnu. Umysł jest bardzo niespokojny Należy zatem skupić swe myśli na sercu (mano hrdi nirudhya), po czym wznieść powietrze życia do czubka głowy (murdhny adhayatmanah pranam asthito yoga-dharanam).

Jogin, który doszedł do doskonałości w tym procesie, może wybrać, dokąd uda się po śmierci. Istnieje nieprzebrane mnóstwo planet w obrębie świata materii, poza którym rozciąga się niebo duchowe. Jogini znają te miejsca dzięki pismom wedyjskim. Zanim przyjechałem do waszego kraju, dowiedziałem się czegoś o nim z książek. Z opisów zawartych w Śrimad-Bhagavatam możemy zaś dowiedzieć się czegoś o wyższych planetach w tym wszechświecie oraz o świecie duchowym.

Jogin nie potrzebuje żadnego statku kosmicznego, by udać się na jakąkolwiek planetę. Uczeni z kolei usiłują znaleźć sposób dostania się na inne planety za pomocą statków kosmicznych. Będą tak próbować jeszcze przez sto czy tysiąc lat, lecz nigdy im się to nie uda. To pewne. Nie tędy bowiem droga. Może powiedzie się jednej czy dwóm osobom i to wszystko. Kto pragnie udać się na którąś z wyższych planet, powinien praktykować dhyana- lub jnana-jogę, ale nie bhakti.

Bhakti nie służy udaniu się na żadną z planet w obrębie świata materialnego. Tego bowiem, kto pełni służbę oddania dla Kryszny, Najwyższego Pana, nie interesują planety materialne. Dlaczego? Ponieważ wie, że na każdej z nich zawsze są obecne cztery zasady życia materialnego: narodziny, choroby, starość i śmierć. Spotkacie się z tym wszędzie, dokąd się udacie. Na wyższych planetach życie trwa dłużej niż na Ziemi, lecz i tam przychodzi śmierć. Życie materialne oznacza narodziny, choroby, starość i śmierć, życie duchowe zaś – pozbycie się tych kłopotów. Nigdy więcej narodzin, nigdy więcej śmierci, nigdy więcej iluzji i nigdy więcej cierpienia. Rozumni ludzie nie starają się wznieść na żadną z planet w obrębie materialnego stworzenia.

Naukowcy próbują teraz wysłać człowieka na Księżyc, ale dostanie się tam sprawi wiele kłopotów, gdyż ciało ludzkie nie jest do tego przystosowane. Joga zaś pozwala takie ciało osiągnąć. Życie na każdej z planet wymaga odpowiedniego rodzaju ciała. Nasze ciało, które nie jest przystosowane do życia pod wodą, może pozostawać w niej przez kilkanaście godzin dzięki butlom tlenowym. Natomiast ryby spędzają pod wodą całe życie, a wyciągnięte na ląd umierają. Widzicie więc, że również na naszej planecie trzeba mieć odpowiednie ciało, by żyć w określonych warunkach.

Pisma wedyjskie oznajmiają, że dzień i noc na wyższych planetach trwają jeden ziemski rok, a długość życia wynosi tam dziesięć tysięcy takich lat. To niewyobrażalnie długo, lecz śmierć i tak do was przyjdzie. Po dziesięciu czy dwudziestu tysiącach po milionie lat – nie ma znaczenia, kiedy. Długość życia jest policzona, a śmierć pewna. Wy jednak – dusza – nie podlegacie śmierci. Zapewnia o tym Bhagavad-gita. Na hanynte hanyamane śarire. Jesteśmy wieczną duszą.

 

"Dlaczego miałbym rodzić się i umierać?" Postawienie sobie tego pytania jest oznaką prawdziwej inteligencji. Ci, którzy przyłączyli się do naszego ruchu, są niezwykle rozumni. Nie interesuje ich żadna planeta, na której mogliby spotkać śmierć. Długość życia nie ma dla nich znaczenia. Pragną ciała duchowego, takiego jak ma Bóg. Ciało Boga jest sac-cid-ananda-vigraha. Iśvarah paramah krsnah sac-cid-ananda-vigrahah. Sat znaczy "wieczny", cit – "pełen wiedzy", a ananda – "pełen szczęścia". Jeśli po opuszczeniu tego ciała udamy się do świata duchowego, by przebywać tam w towarzystwie Kryszny, będziemy mieć takie samo ciało jak On, tzn. wieczne, pełne wiedzy i szczęścia. Cel tych, którzy dążą do świadomości Kryszny, różni się więc od celu tych, którzy chcą dostać się na wyższe planety wszechświata materialnego.

Jesteśmy maleńkimi duchowymi cząstkami w ciele, utrzymywanymi tam przez powietrze życia (prana-vayu). Celem dhyana-jogi – zwanej inaczej systemem sat-cakra – jest przeniesienie duszy z serca do najwyższego punktu na głowie. Doskonałość osiąga się wtedy, gdy dusza wychodzi z ciała przez otwór powstający na czubku głowy i przenosi się na którąś z wyższych planet.

Jeśli ciekawi was Księżyc, możecie stać się joginami i udać się tam niczym zwyczajni turyści, którzy przyjeżdżają do Nowego Jorku, po czym jadą do Kalifornii czy do Kanady...Joga pozwoli wam dostać się na inne planety. Wszędzie jednak zetkniecie się z tym samym systemem wiz i kontroli. Osobę świadomą Kryszny nie interesują tymczasowe planety, nawet te, na których życie trwa bardzo długo.

Jogin porzuca materialne ciało w określony sposób:

om ity ekaksaram brahma
vyaharan mam anusmaran
yah prayati tyajan deham
sa yati paramam gatim

W chwili śmierci intonuje om. Om, inaczej omkara, to skondensowany transcendentalny dźwięk. Om ity ekaksaram brahma vyaharan. Jogin, który intonuje om i jednocześnie pamięta Krysznę, czyli Visnu (mam anusmaran) wchodzi do królestwa duchowego.

Joga ma pomóc skupić myśli na Panu Visnu. Zwolennicy filozofii impersonalnej wyobrażają sobie, że omkara to forma Visnu. Personaliści nie muszą sobie niczego wyobrażać. Oni widzą Najwyższego Pana. Tak czy inaczej należy skoncentrować się na postaci Visnu. W tym wersecie słowo mam znaczy "na Najwyższym Panu, Visnu". Yah prayati tyajan deham. Kto porzuca ciało pamiętając Pana Visnu, wchodzi do królestwa duchowego. Sa yati paramam gatim.

Prawdziwi jogini nie pragną udać się na żadną z planet materialnych, na których wszystko i tak przemija. To oznaka rzeczywistej mądrości. Ludzie zadowoleni z chwilowego szczęścia, krótkotrwałych udogodnień i krótkotrwałego życia nie odznaczają się rozumem, co Bhagavad-gita potwierdza sowami: antavat tu phalam tesam tad bhavaty alpa-medhasam. Jestem wieczny. Nikt nie pragnie przemijania.

Przypuśćmy, że właściciel mieszkania, które wynajmujecie, każe wam je opuścić. Jest wam z tego powodu przykro. Nie będziecie jednak żałować starego mieszkania, jeśli przeprowadzicie się do lepszego. Gdziekolwiek żyjemy, pragniemy pozostać tam na zawsze. Dlaczego? Ponieważ z natury swej jesteśmy wieczni. Nie chcemy umierać. Nie chcemy chorować. Narodziny, choroby, starość i śmierć są dla nas czymś nienaturalnym.

Czasami macie gorączkę. To chorobliwy stan, któremu trzeba przeciwdziałać. Cztery rodzaje nieszczęść – narodziny, choroby, starość i śmierć – spotykają nas z racji materialnego ciała. Jeśli wydostaniemy się z niego, uwolnimy się od cierpień, jakie ono sprawia.

Joginowi-impersonaliście poleca się intonować w chwili śmierci transcendentalną sylabę om. Każdy, kto zdoła ją wtedy powtarzać i będzie w pełni świadomy Najwyższego Pana, ma zagwarantowane wejście do świata duchowego.

Planety duchowe leżące w świecie duchowym znajdują się jednak poza zasięgiem impersonalistów. Weźmy blask słoneczny i samo słońce. Blask słońca można utożsamić z tarczą słoneczną, a mimo to te dwie rzeczy nie są jednakowe. Impersonaliści, którzy weszli do świata duchowego, pozostają w blasku roztaczanym przez ciało Najwyższego Pana (brahmajyoti).

Jesteśmy maleńkimi duchowymi iskrami, a brahmajyoti pełne jest takich duchowych iskier. Wchodząc w brahmajyoti stajemy się jedną z nich i wtapiamy się w egzystencję duchową. Zachowujemy indywidualność, ale chcąc uniknąć osobowej postaci, trwamy w bezosobowym brahmajyoti. Na blask słoneczny składają się cząsteczki światła. My również jesteśmy takimi maleńkimi cząstkami, mniejszymi od atomu, mającymi rozmiar jednej dziesięciotysięcznej części czubka włosa. I te cząstki pozostają w brahmajyoti.

Na swoje nieszczęście, jako żywe istoty, pragniemy przyjemności. Samo istnienie nam nie wystarcza. Mamy trzy duchowe cechy: sac-cid-ananda, tzn. wieczność, pełnię wiedzy i szczęście. Kto wchodzi w bezosobowy blask emanujący z Najwyższego Pana, Brahmana, może wiecznie żyć w wiedzy, lecz nie będzie doznawać nieprzemijającego szczęścia.

 

Zamknięci w pokoju w pojedynkę możecie czytać lub oddać się rozmyślaniom, nie zniesiecie jednak samotności przez całe życie. Potrzebujemy towarzystwa, rozrywki. Taka jest nasza natura. Dlatego nawet po wejściu w brahmajyoti istnieje prawdopodobieństwo ponownego upadku do świata materialnego, o czym mówi Śrimad-Bhagavatam (10.2.32):

ye 'nye 'ravindaksa vimukta-maninas
tvayy asta-bhavad aviśuddha-buddhayah
aruhya krcchrena param padam tatah
patanty adho 'nadrta-yusmad-anghrayah

Astronauci wznoszą się coraz wyżej i wyżej – dwadzieścia pięć, trzydzieści lub sto tysięcy mil ponad Ziemię – ale w końcu muszą gdzieś wylądować. Chwila wytchnienia jest konieczna. Brahmajyoti jako miejsce spoczynku jest niepewne. Aruhya krcchrena param padam tatah. Jogin-impersonalista czyni usilne starania, by wejść w blask ciała Pana. Pozostawanie tam w bezosobowej postaci niesie jednak ze sobą ryzyko ponownego upadku do świata materialnego (patanty adhah). Dlaczego? Anadrta-yusmad-anghrayah. Z powodu zaniedbania miłosnej służby dla Najwyższego Pana.

Przebywając w tym świecie musimy nauczyć się kochać Krysznę. Posiadłszy tę umiejętność wzniesiemy się na planety duchowe. Bez takiego przygotowania wejście w obręb świata duchowego i przyjęcie bezosobowej postaci może okazać się nietrwałe. Samotność, jaka się z tym wiąże, stanie się źródłem niepokoju i zapragniemy czyjegoś towarzystwa. A ponieważ w brahmajyoti nie obcujemy z Najwyższym Panem, będziemy musieli wrócić tutaj, by tkwić w świecie materialnym.

Poznajmy lepiej swą naturę. Z natury swej pragniemy wieczności, wiedzy i szczęścia. Tego ostatniego nie sposób doświadczyć w samotności. A jako że łakniemy szczęścia, poszukując go zadowalamy się choćby materialnymi przyjemnościami: Świadomość Kryszny przynosi nam pełnię szczęścia. Największą przyjemność w tym świecie sprawia seks, który jest wypaczonym odbiciem seksu ze świata duchowego. Nie powinniśmy jednak uważać tego ostatniego za coś podobnego życiu seksualnemu w świecie materialnym. Janmady asya yatah. Gdyby przyjemność seksualna nie była obecna w świecie duchowym, nie mogłaby istnieć tutaj. To, z czym mamy do czynienia w świecie materialnym, to tylko wypaczona postać seksu. Prawdziwe życie, prawdziwa przyjemność zawierają się w Krysznie.

Najlepszą rzeczą jest praktykowanie świadomości Kryszny. Dzięki temu w chwili śmierci przeniesiemy się do świata duchowego, na planetę Kryszny, by tam cieszyć się Jego towarzystwem.

cintamani-prakara-sadmasu kalpa-vrksa-
laksavrtesu surabhir abhipalayantam
laksmi-sahasra-śata-sambhrama-sevyamanam
govindam adi-purusam tam aham bhajami

Ten werset opisuje Krysznalokę, planetę Kryszny. Cintamani-prakara-sadmasu. Domy na Krysznaloce zbudowane są z kamieni filozoficznych. Słyszeliście być może o kamieniu filozoficznym, który przemienia żelazo w złoto. Nikt z was go nie widział, ale taka rzecz istnieje. I właśnie z kamieni filozoficznych zbudowane są domy na planecie Najwyższego Pana. Cintamani-prakara-sadmasu. Kalpa-vrksa: drzewa są drzewami spełniającymi pragnienia. Tutaj drzewo mangowe rodzi wyłącznie owoce mango, a jabłoń jabłka. Tam drzewa dostarczą wszystkiego, o co poprosicie.

Lepiej nie podejmować prób udania się na inną materialną planetę, gdyż na każdej z nich doświadczycie tych samych cierpień nieodłącznie związanych z życiem w tym świecie. Przyzwyczailiśmy się do nich. Przystosowaliśmy się do narodzin i śmierci. Wszystko nam jedno. Współcześni uczeni są niezwykle dumni ze swych osiągnięć, lecz nie potrafią zatrzymać starości, chorób i śmierci. Mogą wymyślić coś, co przyspieszy śmierć, lecz nie zdołają jej zatrzymać. Wykracza to poza granice ich możliwości.

Rozumnym ludziom zależy na ostatecznym rozwiązaniu czterech problemów – narodzin, śmierci, starości i chorób (janma-mrtyu-jara-vyadhi). Pragną duchowej egzystencji, która niesie ze sobą pełnię wiedzy i pełnię szczęścia. A osiągnięcie tych rzeczy staje się możliwe w momencie wejścia na planety duchowe. Kryszna oznajmia w Bhagavad-gicie (8.14):

ananya-cetah satatam
yo mam smarati nityaśah
tasyaham sulabhah partha
nitya-yuktasya yoginah

Nitya-yuktah znaczy "w nieustannym transie". Najlepszym joginem jest ten, kto zawsze myśli o Krysznie. Nie interesują go inne procesy jogi – dhyana czy jnana. Pochłania go wyłącznie świadomość Kryszny. Ananya-cetah – "bez odchyleń". Nic go nie rozprasza. Myśli jedynie o Krysznie. Ananya-cetah satatam. Satatam znaczy "zawsze i wszędzie".

Przyjechałem z Vrindavany, miejsca narodzin Kryszny, a teraz przebywam w waszym kraju, w Ameryce. Nie oznacza to jednak, iż jestem poza Vrindavaną. Ciągłe rozmyślanie o Krysznie jest równoznaczne z przebywaniem we Vrindavanie. Mieszkam w Nowym Jorku, lecz moje myśli biegną ku tamtemu miejscu. Świadomość Kryszny to życie z Kryszną na Jego planecie już teraz. Należy tylko poczekać na moment porzucenia ciała.

W tym tkwi sedno tego procesu. Ananya-cetah satatam yo mam smarati nityaśah. Smarati to "pamiętanie", a nityaśah – "nieprzerwane". Kryszna oznajmia, że jest łatwo dostępny dla tych, którzy zawsze o Nim pamiętają. Kto podejmuje proces świadomości Kryszny, bez trudu osiąga najwyższą i najcenniejszą rzecz. Tasyaham sulabhah partha nitya-yuktasya yoginah. "Osobie praktykującej bhakti-jogę osiągnięcie Mnie nie sprawia najmniejszej trudności".

Dlaczego mielibyście podejmować jakieś trudne praktyki? Powtarzajcie po prostu Hare Kryszna, Hare Kryszna, Kryszna Kryszna, Hare Hare / Hare Rama, Hare Rama, Rama Rama, Hare Hare. Możecie to robić przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie ma ścisłych reguł intonowania tej mantry. Na ulicy, w metrze, w domu czy w biurze – to nic nie kosztuje. Czemuż więc nie spróbować?

Dziękuję bardzo.