Rozdział 15
Ostatnia
bitwa
W tym samym czasie na polu bitwy, król Śankhacuda
podszedł do Pan Śivy bez broni. Półbóg pochwycił swój świetlisty trójząb, aby
zabić demona. Trójząb zwał się Widżaja, i miał jasność stu letnich słońc.
Przednią jego częścią zawiadywał Pan Narayana, środkową Pan Brahma, tylną Pan
Śiva, a ostrzem Czas. Broń jaśniała niczym ogień zniszczenia w czasie
końca świata – nieustraszona, nieodparta, niszczycielska i pewna
w swym działaniu. Blaskiem dorównywała Sudarśana Czakrze, będąc największą
wśród wszystkich broni. Jedynie Pan Visnu lub Pan Śiva mogli nią władać,
i wszyscy poza nimi bali się trójzębu. Oręż długi był na 14 000 łokci
i szeroki na łokci 100. Nikt nie mógł powiedzieć skąd się wziął i w
jaki sposób działał. Z własnej woli trójząb był w stanie zniszczyć
wszystkie światy.
Pan Śiva wzniósł wysoko swój trójząb, zamierzając się na Śankhacudę.
Dostrzegając zbliżający się oręż Śivy, król demonów odłożył łuk i strzały,
uspokoił umysł, usiadł w pozycji jogina i zaczął z wielkim
oddaniem medytować o lotosowych stopach Pana Kryszny. Trójząb przez chwilę
kręcił się dookoła głowy Śankhacudy. Następnie na komendę Pana Śivy, broń
roztrzaskała głowę demona, paląc go na popiół razem z rydwanem. Trójząb
powrócił do Pana Śivy, by później wzbić się w powietrze z prędkością
umysłu i ostatecznie powrócić z ochoczo do Pana Narayana.
W niebiosach półbogowie bili w kotły, Gandharwowie i Kinnarowie
śpiewali, mędrcy i święci intonowali chwały Pana, a wszystkie
dziewice tańczyły. Na Pana Śivę, Pana Visnu, Brahmę, Indrę i innych
dostojników bezustannie sypano kwiaty, składając im wyrazy uwielbienia.
Z powodu współczucia Pan Śiva wyrzucił kości demona do morza, gdzie zamieniły
się one we wszystkie konchy świata. Uznaje się je za święte i pomocne
w wielbieniu półbogów. Woda w konsze również uważana jest za świętą
i zadowalającą połbogów, podobnie jak woda z jakiejkolwiek świętej
rzeki. Konchę można ofiarować każdemu z półbogów, za wyjątkiem Pana Śivy.
Gdziekolwiek dmie się w konchę, tam z wielką przyjemnością mieszka
Laksmi. Jeżeli ktoś wykąpie się w wodzie z konchy, uznaje się to za
równe kąpieli we wszystkich świętych rzekach. Gdziekolwiek znajduje się koncha,
mieszkają tam Pan Hari i Bogini Laksmi, a wszelka niepomyślność
znika. Jednak gdy dmą w konchę śudrowie lub kobiety, Bogini Laksmi jest
zaniepokojoną, i przestraszona udaje się gdzie indziej.
Pan Śiva wsiadł na swego byka nosiciela, i wraz ze wszystkimi
zwolennikami, powrócił do swojej rezydencji. Również wszyscy półbogowie wrócili
z wielką radością do własnych siedzib. Przed opuszczeniem pola walki, Pan
Śiva uwolnił Śankhacudę z klątwy na nim ciążącej, dzięki czemu demon
odzyskał swą wieczna postać chłopca pasterza Sudamy.
Przyozdobiony klejnotami, dzierżąc flet, w otoczeniu niezliczonych
chłopców pasterzy z Goloki Vrindavan, wsiadł Śankhacuda na boski rydwan,
który przeniósł go do duchowego nieba, na Golokę, pełną wielbicieli Pana
Kryszny, mających z Panem rozmaite transcendentalne związki.
Gdy Sudama ujrzał Śrimati Radharani i Śri Krysznę, pokłonił się
z oddaniem do lotosowych stóp Boskiej Pary. Oni pełni miłości,
z oczyma przepełnionymi uczuciem i skrzącymi się radością oraz
łaskawymi twarzami, posadzili wiernego przyjaciela i sługę na swych
kolanach.