Rozdział 12 

 

Kartikeya i Kali ruszają do boju

 

 

Półbogowie zwrócili się do Pana Śivy, by ich chronił, krzycząc w wielkim niepokoju, "O Panie, prosimy ratuj nas! Ratuj!"

Pan Śiva dostrzegając rozmiar porażki bogów i słysząc ich pełne lęku wołania, wpadł w furię. Spoglądając ze współczuciem na półbogów, zapewnił ich o swej opiece. Śiva nakazał wielkiemu bohaterowi, swemu synowi Kartikeyi, by ten zaatakował wroga. Walcząc odważnie z tłumami demonów, bohaterski Kartikeya gniewnie pokrzykiwał, zabijając w bitwie sto akszauhini. Kali o oczach podobnych czerwonym lotosom, odcinała głowy, wypijała krew i zjadała wnętrzności demonów. Walczyła ona na rozmaite sposoby siejąc grozę zarówno wśród demonów, jak i półbogów. Gdziekolwiek się udała wypijała krew Danavów. Jedną ręką Kali pochwyciła dziesięć milionów słoni razem z dziesięcioma milionami wojowników, i jak gdyby bawiąc się, wepchnęła ich do swych ust. Na pobojowisku ukazały się tysiące bezgłowych, tańczących ciał. Wszyscy tchórze przerazili się przytłaczającym zgiełkiem.

Kartikeya ponownie wpadł w furię. W ciągu kilku sekund, oddając niezliczone salwy strzał, pobił tysiące przywódców demonów. Wielu wystraszonych Danavów uciekło, a pozostałych zabito. Demony: Wriszaparwan, Wipracitti, Danda i Wikampana, walczyli z Kartikeyą, jednak każdy z nich odniósł rany od włóczni syna Śivy. Kali pomagała synowi, i razem zatriumfowali. Niebianie bijąc w bębny, zasypali zwycięzców deszczem kwiatów. Śankhacuda widział przerażający spektakl w wykonaniu Kali i Kartikeyi. Ich poczynania były równie straszne, jak okropna jest ostateczna zagłada wszechświata. W wielkim gniewie Danava przygotował się do walki. W towarzystwie wielu bohaterów, wspiął się na swój wysadzany diamentami samolot, wyposażony w rozmaity oręż i pociski. Widok dowódcy ożywił demony i zagrzał je do walki. Gdy Śankhacuda siedząc pośrodku samolotu, naciągał cięciwę łuku, przyciągając ją do ucha, by następnie wystrzelić chmurę strzał, był to dla Danavów widok szczególnie podnoszący na duchu. Przerażające strzały były nie do zniesienia. Przypominały deszcz, okrywający pole walki ciemnością, przerywaną jedynie chwilowymi błyskami ognia.

W obliczu tego wszystkiego Nandiśwara i inni półbogowie opuścili pole walki, pozostawiając Kartikeyę. Król Danavów spuszczał tak wielki deszcz gór, wężów, pytonów i powyrywanych drzew, że bogowie nie potrafili stawić mu czoła. Kartikeya wyglądał jak słońce przykryte grubą powłoką zmarzliny. Śankhacuda zniszczył rydwan Kartikeyi, pociął na kawałki jego łuk oraz konie, a także roztrzaskał pawia noszącego syna Śivy. Danava rzucił w pierś Kartikeyi świecące ostrze, które pozbawiło syna Kali świadomości.

Syn Pana Śivy szybko odzyskał przytomność, zasiadając w swym wysadzanym klejnotami rydwanie, podnosząc broń oraz pociski, by walczyć w sposób wzbudzający grozę. Używając mocy mistycznych, Kartikeja zniszczył z wściekłością posłane w jego kierunku pociski, tj. węże, góry, drzewa i skały. Potem zgasił ogień swą wodną bronią oraz rozbił rydwan demona, zabijając przy tym woźnicę. Rycząc i krzycząc jak bohater, rozszczepił koronę i zbroję Śankhacudy, ciskając następnie swoją świetlistą włócznią w pierś demona. Danava padł nieprzytomny.

Jednak już po chwili ten potężny asura odzyskał świadomość i podniósł się z siłą lwa, rycząc. Demon wziął inny łuk, więcej strzał i wszedł na kolejny rydwan. Będąc ekspertem w mocach mistycznych, Danava zalał Kartikeyę deszczem strzał, które całkowicie zakryły syna Kali. Później Śankhacuda schwycił niepokonaną żelazną włócznię, przepełnioną energią Pana Visnu. Kopia świeciła na podobieństwo setki słońc, zdając się być olbrzymim ogniem niszczącym świat w czasie zniszczenia. Demon rzucił włócznią w Kartikeyę, a ta ugodziła potomka Śivy z siłą ciężkiego meteorytu. Kartikeya upadł tracąc świadomość.

Natychmiast pojawiła się przy nim Kali, podnosząc syna do piersi i zabierając go do Pana Śivy. Dzięki cnocie głębokiej wiedzy, Pan Śiva ożywił Kartikeyę, obdarzając go niewyczerpaną siłą. Syn Śivy wstał pełen mocy, pozostając jednakże pod opieką Pana Śivy.

Kali wraz z Gandharwami, Jakszami, Rakszasami i Kinnarami, powróciła na pole bitwy. Setki doboszy biło w bębny, jak również setki osób niosły wino. Gdy Kali zaryczała niczym lwica, demony uciekły. Widząc to Kali raz po razu zanosiła się śmiechem, wróżąc asurom nieszczęście. Potem bogini wypiła wino i zaczęła tańczyć na polu walki, a Joginowie, Dakinowie i półbogowie również zaczęli pić wino, wrzeszcząc przy tym i bawiąc się.

Ujrzawszy Kali Śankhacuda pospieszył na pole bitwy. Pomimo strachu w szeregach swoich zwolenników, Danava zapewnił ich o swojej ochronie.

Później Kali rzuciła ogniową broń, która rozlała się po polu walki, jak ogień manifestujący się przy końcu istnienia wszechświata. W odpowiedzi jednakże, król wyrzucił broń wodną, gasząc ogień. Kali cisnęła broń Waruny, lecz monarcha unieszkodliwił ją bronią Gandharwy. Kali wyrzuciła broń Maheśwary, jednak Danava zniszczył ją bronią Vaisnava. Zatem po wypowiedzeniu pewnych mantr, Kali wyzwoliła broń Narayana. Widząc jak się przybliża, Śankhacuda zeskoczył z rydwanu, oddając broni Narayana pokłon, co sprawiło, że wystrzeliła ona stromo w górę, na podobieństwo ognia ostatecznej zagłady. Przepełniony oddaniem demon, upadł plackiem na ziemię. Waleczna bogini wyrecytowała mantry, ciskając w króla Brahmastrą, którą on zneutralizował swą własną Brahmastrą. Wtedy Kali wyrzuciła broń długą na osiem mil, lecz Śankhacuda pociął ją na kawałki swym niebiańskim orężem. Rozwścieczony demon wyzwolił pociski, które bogini po prostu połknęła, otwierając przy tym szeroko usta i zanosząc się głośnym śmiechem. Demony wpadły w przerażenie. Następnie Śankhacuda wypuścił długi na mil osiemset pocisk, który bogini pocięła na setki kawałeczków swym niebiańskim uzbrojeniem. Monarcha wyrzucił broń Vaisnava, jednak Durga zablokowała ją pociskiem Maheśwary.

Pojedynek ciągnął się długo, a przyglądało się mu zgromadzenie półbogów i demonów.

Rozwścieczona Kali przygotowywała się, aby uwolnić broń Paśupaty, gdy z nieba rozległo się wołanie, "O Bogini! Nie ciskał tym pociskiem w Śankhacudę. Dopóki ma on zawieszony na szyi amulet Pana Hari, a czystość żony Danavy nie została naruszona, król nie może zostać zabity – nawet przy pomocy niezawodnej broni Paśupaty. To błogosławieństwo przyznał królowi Pan Brahma." Kali usłyszała głos, rezygnując z wyrzucenia broni. W zamian z głodu połknęła miliony demonów. Potem pospieszyła, by pochłonąć Śankhacudę, jednak on nie pozwolił jej na to, broniąc się ostrymi niebiańskimi broniami. Bogini wycelowała z kolei w monarchę pocisk jaśniejący niczym słońce w południe, lecz Śankhacuda pociął go na kawałki. Wtedy Kali pobiegła za królem, chcąc go połknąć. Jednak sprytny demon rozciągnął swe ciało.

Doprowadzona do wściekłości, straszna bogini roztrzaskała rydwan głównego z pośród Danavów, zabijając przy tym woźnicę, a następnie cisnęła w króla straszną włócznią, wydającą się być ogniem pojawiającym się podczas końca świata. Jednak Śankhacuda złapał pocisk lewą rękę. Wtedy rozgniewana bogini uderzyła Danavę pięściami, na co Śankhacuda zatoczył się z bólu i upadł na chwilę nieprzytomny. Wnet odzyskując świadomość, wstał, nie chcąc dalej walczyć z Kali. Zamiast tego złożył jej pokłon.

Wtedy bogini obrzuciła Śankhacudę innym orężem, który został przez demona częściowo pocięty, a częściowo przejęty i stłumiony, nie mogąc wyrządzić mu żadnej szkody. Król uznawał boginię za swą matkę, nie atakując je żadną z broni. W końcu Kali pochwyciła Danavę, zakręciła jego ciałem z wściekłością wyrzucając go w niebo. Demon spadł z wielkim hukiem, podnosząc się jednak natychmiast i oddając pokłon bogini. Potem król wsiadł chętnie na następny oszałamiający, ozdobiony klejnotami rydwan, i nie będąc w ogóle zmęczonym bitwą, kontynuował walkę.

Kali, czując głód, zaczęła pić krew oraz jeść mięso i tłuszcz ciał demonów. Potem bogini wróciła do Pana Śivy, opisując mu w szczegółach, od początku do końca, postępy uczynione na wojnie. Słysząc o śmierci demonów, Pan Śiva zaśmiał się. Kali zwróciła uwagę, że przeżyły tylko te z demonów, które wyczołgały się z jej ust, gdy bogini je przeżuwała. Pozostało ich około stu tysięcy. "Gdy chwyciłam broń Paśupaty, aby zabić Śankhacudę, jakiś niewidoczny, niebiański głos zawołał, "Nie jesteś w stanie zabić Danavy." Wtedy mocarny demon przestał obrzucać mnie pociskami. Wszystko, co uczynił, to roztrzaskanie broni, jakie posłałam w jego kierunku."