SŁOWO WSTĘPNE

Norvin Hein,

zasłużony profesor - emeryt

Religii Porównawczej,

Yale University

 

W społeczności akademickiej nie dziwi fakt, że starszy naukowiec, znając rękopis młodego autora, pisze słowo wstępne do pracy, która ma wkrótce ukazać się drukiem. Tego rodzaju praktyka jest bardzo pożyteczna. Takie wstępy, o ile są napisane sumiennie, służą czytelnikowi jako recenzja, kiedy inne recenzje nie są dostępne.  Nauczyciele i badacze, widząc nowy tytuł na liście wydawcy albo spotykając taką pracę na stoliku księgarskim, często odczuwają nagłe zainteresowanie nową książką, jak również niemiłą presję związaną z podjęciem natychmiastowej decyzji, czy dana książka może mieć związek z jego akademickim stanowiskiem, osobistymi badaniami czy też zawodowymi zainteresowaniami. Osobista ocena tematu książki wymaga czasu oraz intensywnej uwagi, co nie zawsze jest możliwe od razu. Zabiegani czytelnicy—któż bowiem w świecie akademickim nie narzeka na brak czasu?—potrzebują i cenią sobie zwięzłe opisy pracy młodego naukowca oraz ocenę stopnia  tematu w porównaniu do poprzedników zajmujących się daną dziedziną badań. Z zamiarem napisania tego rodzaju słowa wstępnego zgodziłem się przeczytać ten rękopis.

 

Kiedy czytałem ten tekst, okazało się, że historia sześciu Goswamich z Vrindavan wymaga nowego rodzaju wstępu. Praca, którą mamy przed sobą, nie jest typową akademicką monografią. Zawarta w niej historia o świętych, którzy przekształcili zwolenników Caitanyi w ruch, jest celowym, klarownym i efektownym dziełem, jednakże celem autora nie jest naukowa relacja. Pan Rosen nie poddaje gruntownym badaniom starych zapisków i ich ortodoksyjnej interpretacji w celu sprawdzenia i zrewidowania tradycyjnego zrozumienia życia i nauk założycieli bengalskiego Vaisnavizmu. Szczyci się opisywaniem pracy Jivy, Rupy, Sanatany, Raghunatha i Gopala Bhatty oraz Raghunatha Dasa w sposób, w jaki rozumiał ją i prezentował jego własny guru, Śri Prabhupada oraz poprzedni nauczyciele jego nauczyciela. Pojęcie „ulepszania” ich zrozumienia było Panu Rosenowi dalekie. Jest on bezwarunkowo pokornym słuchaczem tej linii mistrzów duchowych, czego nauczyciele wywodzący się od Pana Caitanyi oczekują od wszystkich swoich uczniów. To, co przekazał tu swoim czytelnikom, to sumienna prezentacja ortodoksyjnego, wywodzącego się od Caitanyi, zrozumienia wieku kładącego podwaliny pod rozwój tego dynamicznego ruchu vaisnavów. Jego książka jest zatem akceptowana przez ruch Hare Kryszna. Jest autentycznym przykładem edukacyjnej i promocyjnej literatury tego ruchu.

 

Naukowcy nie zawsze okazują zainteresowanie tego typu literaturze religijnej. Mają własne zainteresowania, inną dharmę, której również nie wolno im zaniedbywać. Muszą oni badać w sposób obiektywny wszystkie fakty związane z historią religii, nie ulegając przy tym czyimkolwiek wpływom. Tak więc naukowcy i ortodoksyjna inteligencja są podjudzani przeciw sobie. Napięcie między władzami duchowymi a naukowcami manifestuje się w różnym stopniu we wszystkich religiach. Nawet te systemy wiary, które uznają i formalnie akceptują rolę naukowców, mają z nimi pewne problemy—jest to nieuniknione, ponieważ wszystkie wyznania i ruchu religijne mają i muszą mieć własne wewnętrzne zrozumienie okoliczności historycznych, w których powstała i rozwijała się ich religia. Zarówno edukacja młodego pokolenia wyznawców danej religii, jak też rozpowszechnianie jej w społeczeństwie opiera się na traadycyjnych przekazach. Naukowcy zaś stosują w swych rewizyjnych badaniach nieco inną metodologię, co prowadzi do konfliktu pomiędzy nimi a ortodoksyjnymi wyznawcami. W wojnie tej istnieje jedynie zawieszenie broni.

 

Obiektywny obserwator może jednak zauważyć, że ta polaryzacja ról między uczonymi stanowi raczej dialektyczną opozycję niż związek wiecznych wrogów. Naukowiec i ortodoks są poufnymi uczestnikami procesu, w którym wciąż pojawiają się owocne rozwiązania tego napięcia. Ostatecznie rywale nawzajem siebie potrzebują. Ośmielimy się nawet powiedzieć, że naukowcy potrzebują ortodoksów, ponieważ  dobrze wpływa to na nich dogłębne analizowanie ich pracy. Potrzebują historii i jasnych stwierdzeń na temat zaakceptowanej doktryny, które prezentują przedstawiciele inteligencji literackiej danej grupy. Dla naukowców zajmujących się historią ruchów religijnych są oni niezastąpieni, ponieważ dzięki nim są w stanie zdefiniować tożsamość grup, których historię śledzą. Pisma wykształconych ortodoksów są zazwyczaj punktem startowym dla naukowców. Ortodoksi są osobami, które najbardziej zwracają uwagę na pracę naukowca, główną docenturę jego pism, a co za tym idzie, często stanowią źródło jego utrzymania. Są dla niego w naturalny sposób społecznością, która może być wykorzystana do profesjonalnej konwersacji i emocjonalnego wsparcia niezależnie od czasowych trudności związanych z jego przynależnością.

 

Podobnie nawet tradycjonalne wyznania, dla których praca naukowców jest  najbardziej irytująca, jednocześnie potrzebują jej. Uprzykrzony naukowiec jest zarazem dawcą nowego życia. Grupy religijne trwają mimo krytycznych sytuacji społecznych i kontynuują swoje istnienie w ciągu kolejnych przewrotów kulturalnych jedynie wtedy, gdy są w stanie zrewidować swoją historię i odkryć w niej nowe znaczenia mające związek z problemami nowej epoki. Grupy, które potrafią rozwiązywać wyłącznie problemy przeszłości i stosować jedynie dawne rozwiązania, stają się przestarzałymi religiami. W szczęśliwym położeniu  jest system wiary posiadający swoich własnych naukowców, lecz nawet krytycyzm ze strony naukowców nie wywodzących się z danego kręgu często prowadził do odrodzenia wiary. Naukowiec i kapłan są parą skłonną do kłótni, ale także obrazują biblijne przysłowie mówiące, że przyjaciel ostrzy przyjaciela, tak jak żelazo ostrzy żelazo. W nierównej, ale efektywnej kombinacji przewodzą ruchom religijnym na ścieżkach intensywnego życia, prowadząc do wzajemnego rozwoju i prosperowania systemów wiary, które mogą wyświadczyć przysługę obu. Naukowcy nie powinni ignorować publikacji ortodoksów. Potrzebują raczej nawiązać dialog z ich autorami.

 

Inne aspekty doniosłości książek takich, jak ta, którą mają Państwo w ręku, są najlepiej postrzegane przez naukowców, którzy sami wyznają jakąś wiarę. Są oni w stanie zatroszczyć się głęboko o jakość kontaktów pomiędzy systemami religijnymi we współczesnym świecie. Steven Rosen jest zdecydowanym zwolennikiem religii hinduskiej (vaisnavizm) w postaci, w jakiej nauczają jej nauczyciele Gaudiya należący do linii Caitanyi. Uważam, że sam jestem nie tylko naukowcem, lecz także chrześcijaninem. Pomiędzy tradycją hinduską a chrześcijaństwem istnieją poważne różnice i niektóre z nich są istotne. Chciałbym jednak powiedzieć członkom mojej własnej społeczności religijnej, że wielu z nich odniosłoby korzyść z poznania pracy pana Rosena. Jego bengalski vaisnavizm i chrześcijaństwo oparte są na wspólnych dążeniach ważnych dla obu tradycji. Obie tradycje walczą z uniwersalnym trendem materializmu  upatrującego celu życia w osiągnięciu dobrobytu i przyjemności. Poza tym w obliczu wielkich sprzeciwów zarówno zwolennicy Caitanyi, jak i chrześcijanie utrzymują, że Najwyższej Rzeczywistości nie należy opisywać jako „To”, ale jako osobową Istotę, którą cechuje miłość, inteligencja i troska o dobro ludzkości. Obie religie zakładają, że Najwyższa Osoba może być - i została - objawiona światu jako forma ludzka. Intelektualiści wywodzący się z ortodoksyjnego Caitanyizmu nieugięcie bronią tych przekonań w złożonych pracach teologicznych, które mogłyby pobudzić myślenie studiujących je chrześcijan. Pan Rosen przedstawia zarys złożonej doktryny Caitanyi, ale przede wszystkim podkreśla emocjonalny czynnik hinduskiego teizmu. Sposób w jaki przedstawienia postawę oddania i praktyki świętych vaisnavów bengalskich umożliwia zrozumienie tego, co zwolennicy tej religii postrzegali i nadal postrzegają jako podstawowe problemy życiowe, jak też sposobów ich rozwiązania. Czytelnicy chrześcijańscy mogliby, a nawet powinni stworzyć własny odzew na religię Caitanyi, czy jakąkolwiek inną religię, po bezpośrednim osobistym zapoznaniu się z tą książką i jej podobnym. Aby dokonać logicznej, czy też sprawiedliwej oceny, nie można ograniczyć swego osądu do użycia jakiejś przestarzałej formuły teologicznej, mówiącej o innych religiach, lecz nie mającej z nią rzeczywistego związku.

 

Naukowiec wrażliwy na współczesne kwestie religijne doceni ważną rolę książki Rosena w kształtujących się kontaktach między religiami, dzisiaj i w nadchodzącej nowej erze. Pojawienie się na Zachodzie publikacji  hinduskiego ruchu misyjnego w języku angielskim (polskim), zapowiada początek obustronnego porozumienia między religiami, charakteryzującego się wyjątkową bezpośredniością i siłą. Dawniej jedynie ludzie Zachodu mieli rozwiniętą technologię służącą promowaniu ich religii na całym świecie. Zwolennicy religii orientalnych, poddani proklamacjom chrześcijańskim i nie posiadający efektywnych środków odzewu, czuli się poszkodowani, bezsilni i byli przepełnieni gniewem, a niektórzy z nich kwestionowali nawet prawo nieograniczonego propagowania religii. W odwecie ówcześni Hindusi proklamowali hinduizm będący w ich kraju religią narodową, uznając przy tym Indie za jedyną jego ostoję. Obecnie, dzięki publikacjom takim, jak ta widzimy, że hinduizm pozbywa się ograniczeń, które sam na siebie nałożył, przezwycięża dawne poczucie słabości, jak również uwalnia się od starych uraz. Zdając sobie sprawę z faktu, że jest religią uniwersalną, podejmuje dialog międzynarodowy i zwraca się do świata z przekonaniem o własne wartości. Przez setki lat religia Caitanyi pod nazwą Misji Gaudiya utrzymywała własny wizerunek jako rozwijającego się systemu wiary. W ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat śmiało wysyłała misje na Zachód, najpierw do Wielkiej Brytanii, a następnie do USA. Ta forma hinduizmu jest szczera, otwarta, zaangażowana w kontakty i popierająca swobodę religijną. Nie spotkałem się z żadnym dowodem przeczącym jej poparciu dla swobodnego propagowania religii zarówno w swojej indyjski ojczyźnie, jak i poza jej granicami. Konsekwencje religijnego życia na świecie będą miały ogromne znaczenie. Ośmielam się ufać, że będą pozytywne. Zostało usunięte źródło konfliktu dzięki czemu dominują obecnie bardziej przyjazne stosunki między religiami. Bez wątpienia będą jeszcze istniały przepychanki i kłótnie, ponieważ w bliższych kontaktach i stosunkach wielkie religie wciąż podążają swoimi historycznymi ścieżkami. Jednak ich wzajemne postrzeganie siebie nie będzie, jak dawniej, zamglone przez zgryźliwe uczucia wyrastające z nierównych szans. Przy lepszym dostępie do informacji i większej otwartości na informację, stosunki międzywyznaniowe mogą się polepszyć dzięki poznaniu faktów dotyczących danych religii, a co za tym idzie odrzuceniu popularnych fikcji na ich temat. Biorąc pod uwagę ostateczny rezultat, nie przyjmujmy pozy osoby nieomylnej co do przyszłości, której nie może poznać ludzkie oko. Starajmy się poznać naszych sąsiadów takimi, jakimi są i módlmy się, aby jeden Bóg, w swój tajemniczy, rzadko przewidywalny sposób, prowadził wzajemne kontakty między religiami do Swego własnego opatrznościowego celu.