Skrócony życiorys Ratnarandźini Dewi Dasi

 

 

Ratna urodziła się w Edynburgu, w Szkocji, 28 września 1950 roku. Była

drugą z kolei córką w rodzinie posiadającej ośmioro dzieci. Jej dzieciństwo

było proste. Kształciła się w szkole publicznej w Edynburgu, a następnie

studiowała w kolegium księgowość i rachunkowość, co potem stało się

jej jednym z głównych zajęć w Międzynarodowym Towarzystwie Świadomości

Kryszny.

 

Gdy Ratna, czyli Jean, jak wówczas się nazywała, miała szesnaście lat,

spotkała pewnego chłopaka o imieniu Billy, którego mając 21 lat poślubiła.

Miała piękną, białą suknię na swym ślubie w katolickiej Katedrze Świętej

Marii w Edynburgu.

 

Jean i Billy mieli małe mieszkanko blisko centrum Edynburga i kilku

przyjaciół. Interesowali się muzyką i turystyką. Billy interesował się

bardzo religią, będąc przez jakiś czas ministrantem w katolickim kościele.

Dyskutowali z Jean na temat różnych wierzeń i przeczytanych książek.

Jean była prostą i praktyczną dziewczyną bez wielkiego pragnienia materialnych

uciech w życiu codziennym. Ogólnie mówiąc była czystą,

praktyczną i ciężko pracującą osobą, która mogła żyć bez towarzystwa

innych. Zawsze utrzymywała mieszkanie w nieskazitelnej czystości

i było to także jej znakiem firmowym w ciągu całej jej służby oddania.

Schludność i czystość, zarówno osobista, jak i w otoczeniu, znaczyła dla

niej wiele. Mawiała: rJak ktoś może myśleć o pracy, gdy wszystko wokół

jest w kompletnym chaosie?r1;.

 

Kiedyś Billy kupił w księgarni jakieś książki Śrila Prabhupady, zaczął

je czytać i rozmawiać o nich z Jean, a ona także się nimi zainteresowała.

Pewnego dnia Billy zdecydował się odwiedzić lokalną świątynię Hare

Kryszna, która mieściła się przy Forrest Road. Gdy wrócił do domu,

powiedział do Jean: rSpotkałem pięknych ludzi!r1;. Oczywiście Jean dziwiło

to, o czym Billy mówił, więc opisał jej swą wizytę w świątyni. Jean wysłuchała

go, ale nie była przekonana co do rpięknych ludzir1;. Billy starał się

przekonać Jean, aby odwiedziła świątynię, ale ona r11; typ nieśmiały

i ostrożny r11; nie wykazała zbyt wielkiej ochoty.

 

Pewnego dnia w czasie wizyty w świątyni Billy spotkał pewną bhaktinkę

o imieniu Brahma Dźanani Dewi Dasi. Zapytała Billa o żonę i powiedziała,

że sama także jest zamężna i mieszka z mężem, który nie jest inicjowany

i pracuje zarobkowo. Zapraszała Billa, aby któregoś wieczoru przyszli do

nich z Jean.

 

Wróciwszy do domu Billy z entuzjazmem powiedział Jean o zaproszeniu

otrzymanym od Brahma Dźanani. Jean była zaskoczona, ale postanowiła

pójść. Kilka dni później Billy i Jean udali się w odwiedziny. Po przybyciu

stwierdzili, że było to bardzo proste i małe mieszkanie upstrzone jakimiś

obrazkami Kryszny. Brahma Dźanani była w trakcie przygotowywania

słodyczy, które miała zawieźć do rodziny, bo planowała ich odwiedzić

w Glasgow następnego dnia.

 

Wieczór minął bardzo miło. Gospodyni i jej mąż pokazywali Jean

i Billowi niektóre księgi Śrimad Bhagawatam, których w owym czasie

było tylko parę, jako że był to dopiero rok 1973. Jean była zainspirowana

Bhagawata Puraną, a szczególnie kolorowymi ilustracjami pokazującymi

opisywane sceny. Zachwyciło ją towarzystwo Brahma Dźanani i jej męża

i chciała więcej się dowiedzieć o świadomości Kryszny.

 

W drodze do domu Jean i Billy bez przerwy rozmawiali o swoich nowo

poznanych cudownych przyjaciołach i wspaniałych książkach, które im

pokazano, oraz o świadomości Kryszny. Spacerowali kilometrami dyskutując

o wspaniałym wieczorze. Oboje byli bardzo podekscytowani tym

cudownym doświadczeniem i każde z nich czuło, że świadomość Kryszny

i bhaktowie mają im tak wiele do zaoferowania. Czy był to sposób życia,

jakiego szukali?

 

Billy rozmawiał z Jean o odwiedzeniu świątyni i chociaż wydawało się,

że w tym momencie był to dla niej zbyt duży krok, ona także zdawała

sobie sprawę, że chce poznać więcej takich ludzi, jak Brahma Dźanani

Dewi Dasi i jej mąż. Chciała także wiedzieć więcej o świadomości Kryszny

i cudownych książkach, które jej pokazano. Po kilku dniach Jean odważyła

sie i poszła z Billym do świątyni. Gdy przyjechali, zostali bardzo

miło przyjęci przez bhaktów. Był to właśnie czas wieczornego prasadam

i bhaktowie natychmiast posadzili ich i suto ugościli. Sprawili, że Jean

poczuła się tak mile widziana, że poruszyło ją to dogłębnie. Sarwa Mangala

Dewi Dasi była szczególne miła dla gości. Jean zawsze to pamiętała.

Bardzo pomogła Jean w pierwszych miesiącach jej życia bhaktinki i dlatego

Jean zawsze darzyła ją wielkim szacunkiem.

 

Po tej pierwszej wizycie Jean nigdy nie oglądała się za siebie. Była teraz

przekonana, że tylko świadomość Kryszny i nic innego jest dla niej.

Odwiedzała teraz świątynię każdego wieczoru po pracy, uczestnicząc

w wieczornym arati i wykładzie z Bhagawad-gity oraz trochę sprzątając,

po czym wracała do domu. Często wspominała o tym, jak Bhawani

Dewi Dasi pomogła jej w początkach świadomości Kryszny. Po krótkim

czasie młode małżeństwo chciało zaangażować się głębiej w świadomość

Kryszny i Billy zaczął rozprowadzać książki, a Jean wykonywała służbę

w świątyni. Wkrótce została skarbnikiem świątynnym, ale r11; jak zwykła

żartobliwie wspominać r11; rnie było żadnych pieniędzy w skarbcu, albo

Tribhuwanatha wszystkie wydawał i zawsze szukał następnychr1;.

Po kilku miesiącach bhaktowie namawiali Jean i Billa, aby poprosili

o inicjację i ci tak uczynili. Odbyła się ceremonia i Jean otrzymała imię

Ratnarandźini Dewi Dasi, a Billy r11; Balabhadra Das. Jednocześnie było

inicjowanych kilkoro innych bhaktów: Dhenuwati Dewi Dasi, Eliptawani

Dewi Dasi, Saradi Dewi Dasi i Puridas Das otrzymali drugą inicjację.

Niedługo po inicjacji Ratnarandźini i Balabhadra pomyśleli, że dobrze

byłoby założyć rodzinę. Zwłaszcza, że teraz można było zaoferować rodzącemu

się dziecku świadomość Kryszny, a bhaktowie zachęcali ich do tego.

Jakiś czas później urodził się chłopiec i nazwano go Abhaj Ćaran Das.

 

Gdy Ratna była jeszcze w szpitalu porodowym, Maha Wisznu Das

(obecnie Maha Wisznu Swami), w owym czasie prezydent świątyni,

postanowił odwiedzić Ratnę i noworodka. Ku wielkiemu zaskoczeniu

Ratny i Balabhadry, Maha Wisznu w czasie odwiedzin wpadł na oddział

szpitalny, spojrzał na nowo narodzonego Abhaja Ćarana i złożył przed

nim i jego matką wyciągnięty dandawat. Następnie dotknął stóp nowo

narodzonego wajsznawy i swojej głowy. Maha Wisznu był bardzo podekscytowany,

czuł się dumny z powodu urodzenia się chłopca, i z tego,

że on był w tym czasie prezydentem świątyni. Inne kobiety na oddziale

i ich goście byli zdumieni, oszołomieni i zaskoczeni. Zwłaszcza, gdy ujrzeli

Maha Wisznu leżącego na szpitalnej podłodze i recytującego ile tchu

w piersiach wańća kalpar30;, a następnie radośnie skaczącego i z całych

sił krzyczącego: rHari bol, Hari bol!r1;. Kamalangi Dewi Dasi, która wtedy

także odwiedzała Ratnę, nie była do końca pewna, gdzie skierować

wzrok i jak zareagować. Świadkowie wydarzenia na oddziale gapili się

zdumieni. W owym czasie Hare Krysznowcy byli uważani za niezłych

dziwaków, więc całe wydarzenie było dla nich dość oszałamiające.

Po kilku dniach matka i dziecko wrócili do świątyni i noworodek został

przez wielbicieli przyjęty po królewsku. Ratna zamieszkała z Abhajem

Ćaranem na najwyższym piętrze świątyni. Parę miesięcy później doszły

jeszcze dwie inne matki z dziećmi. Z powodu wielkiego niedostatku

miejsca w świątyni wszystkie one razem z dziećmi dzieliły ten sam mały

pokój. Bhaktin Lynn z Rasa-lilą, Gunaradź z Draupadi i Ratna z Abhajem

Ćaranem. Lynn była później inicjowana i otrzymała imię Śri Kama Dewi

Dasi. Oczywiście było tak, że troje dzieci w jednym pokoju chodziło,

płakało itp. o różnych porach nocy, czasami jedno po drugim, czasami

budząc jedno drugie. Był to długi, dziecięcy kirtan w środku nocy, który

r11; delikatnie mówiąc r11; nie pozwalał na objawy ekstazy u matek. Jednak

zmęczone i zdeterminowane kobiety znosiły to noc po nocy. Chciały

naprawdę być wielbicielkami i chciały tego samego dla swych nowo narodzonych

dzieci.

 

Życie toczyło się swoim torem, a Ratna wraz z Balabhadrą i Abhajem

wyjechali do Bhaktiwedanta Manor, gdzie zaoferowano im pokój

w wiejskiej chacie i zasiłek rodzinny w wysokości 1,50 funta tygodniowo.

Ratna czasami pomagała Mukundzie Prabhu (obecnie Mukunda Goswami)

w przepisywaniu tekstów i w innych drobnych pracach biurowych.

Z Bhaktiwedanta Manor Ratna z całą rodziną wyjechała na dwa lata do

Południowej Afryki, gdzie była sekretarką Społeczności Wspierającej

(Life Membership), a także uczestniczyła w rozprowadzaniu magazynu

Back to Godhead itp. Opiekowała się tam wieloma wspaniałymi rodzinami

hinduskimi, które jeszcze wiele lat później pytały o nią, gdy Balabhadra

ostatnio odwiedzał ten kraj.

 

To właśnie w Afryce Południowej Abhaj Ćaran rozbudził w sobie pasję

do mango i choć w owym czasie jako małe dziecko niewiele potrafił

powiedzieć, to jego ulubionymi słowami były rberfir1; i rmangor1;. Co rano

budził się z wołaniem: rMango, mango!r1;. Ratna sadzała w wannie drania

z pieluchą i dawała mu do ssania pięć lub sześć mango.

W roku 1978 Ratna wróciła z rodziną do Anglii i pojechała na jakiś

czas do Dublina, gdzie Narahari Prabhu prowadził z żoną Gukularani

świątynię przy Placu Belweder. Po krótkim pobycie w Dublinie Dźajatirtha

wysłał Balabhadrę do Szkocji i Ratna postanowiła pojechać z nim.

Pewien stary przyjaciel i członek wspierający, Bryan Fleming, pomógł

Ratnie i Bali dotrzeć do małego ośrodka nauczania w Queens Crescent

w Glasgow. Bryan zorganizował Balabhadrze wiele okazji do nauczania.

Ludzie odwiedzali ośrodek, a Ratna gotowała dla nich prasadam i angażowała

się w jakąś drobną służbę. To właśnie w okresie pobytu w Glasgow

Ratna urodziła drugie dziecko, Kunti Dewi Dasi, żwawą dziewczynkękolosa!

Była duża jako dziecko i teraz też jest.

 

Jednakże po paru miesiącach po urodzeniu Kunti Ratna została wysłana

z rodziną do Dublina po raz kolejny. Tym razem prezydentem był

Prythu Prabhu. Po kilku miesiącach w pobytu Dublinie Ratna z załogą

wrócili do Bhaktiwedanta Manor, gdzie Balabhadra został zaangażowany

do programu nauczania społeczności hinduskiej, a Ratna pomagała mu

wykonując prace sekretarskie. Akhandadhi Prabhu wydawał magazyn

pod tytułem Mahabharata Times, który był rozsyłany wśród hinduskiej

społeczności i Ratna wykonywała mnóstwo prac przepisując teksty,

opiekując się dziećmi i wykonując trochę prac na polu w Manor. Jej

obowiązkiem było także sprzątanie kwatery Śrila Prabhupady w Manor.

Bardzo lubiła tę służbę i regularnie prosiła Balabhadrę, aby sprawdzał

pokoje Śrila Prabhupady. Jeżeli znalazł cokolwiek nie w porządku lub

niewysprzątane nieskazitelnie, musiał ją informować, aby natychmiast

dokonała niezbędnych poprawek. Bardzo lubiła te prace, bo dzięki nim

czuła się blisko Śrila Prabhupady.

 

Po jakimś czasie Ratna przeniosła się do Kolegium Ćajtanji, gdzie została

zaangażowana jako pełnoetatowy skarbnik. Lubiła tę służbę, bo r11; jak

mówiła r11; rto trzyma mnie w ruchur1;. W czasie pobytu w Kolegium lubiła

podawać prasadam gościom, którzy przychodzili z wycieczkami lub

w niedzielne popołudnia. Mówiła, że czuje niezwykłą satysfakcję, gdy

widzi uwarunkowane dusze jedzące prasadam. Mawiała, że rprasadam

jest naszą tajną bronią i jest to jeden z najłatwiejszych sposobów, aby

pomóc innym w osiągnięciu postępu duchowego. Ci ludzie bardzo często

wracają po więcejr1;.

 

Gdy Kolegium zamknięto, wielu bhaktów wróciło do Manor. Podobnie

uczyniła Ratna. Balabhadra z kilkoma innymi wielbicielami został wysłany

do Szkocji na objazdowe nauczanie r11; sankirtan. Ratna podjęła

służbę w biurach w Watford, a po paru latach udała się do Szkocji i stała

się kręgosłupem nowo powstałej szkockiej jatry. Prowadziła w nowym

ośrodku całą księgowość i obsługę prawną, gotowała dla bhaktów oraz

wykonywała ogólne prace porządkowe. Stała się prawdziwym kręgosłupem

i elektrownią szkockiej jatry. Załatwiła dla szkockiej jatry status

organizacji charytatywnej, dzięki temu, że wszystkie konta były uporządkowane,

zamykane w odpowiednim czasie, VAT prowadzony poprawnie

i terminowo i wszystko było wprowadzone do komputera.

 

Uczyła innych, jak sprawnie sprzątać i dobrze gotować, z właściwą

świadomością, chodziła do ogrodów i zapalała członków kongregacji do

uprawy kwiatów i warzyw. Zawsze byłą zajęta służbą i nigdy ani przez

moment nie chciała marnować czasu. Bez wątpienia była wielką osią

szkockiej jatry. Zawsze starała się dopilnować, aby wszystko było uporządkowane

i czyste, tak, że gdy bhaktowie wracali z sankirtanu po długim,

ciężkim dniu na ulicy, witała ich czysta świątynia z atmosferą dobrej

świadomości Kryszny.

 

Ratna bardzo lubiła służyć wielbicielom, nawet w niewielkim, pozornie

nieznaczącym stopniu. Na przykład zawsze miała spory zapas mydła,

pasty do zębów, kremu do golenia, żyletek, plastrów, bandaży, kremów

aseptycznych, igieł i nici. Praktycznie o czymkolwiek mógłbyś pomyśleć,

że może być kiedyś potrzebne. Dbała o bhaktów jak troskliwa matka,

starając się zaspokoić wszystkie ich małe potrzeby. Wielbiciele także

uważali ją za swoją matkę. Prabhupada Prana Prabhu mówił przy wielu

okazjach: rMiałem matkę w świecie materialnym przed przyłączeniem

się do Ruchu, ale gdy przyjechałem do Szkocji, służyłem w Karuna

Bhawan i spotkałem Matkę Ratnarandźini Prabhu, przekonałem się,

jaka jest prawdziwa matka.r1; Młoda Karuna Sindhu Dewi Dasi przyjechała

do Szkocji z rodzicami z Południowej Afryki, gdy skończyła

czternaście lat. Od tamtej pory przebywa w Szkocji i zawsze mówi, że

znalazła prawdziwą, wspaniałą i troskliwą matkę w Ratnarandźini Prabhu

i czuje się dumna, że ma taką matkę i należy do jej rodziny. Karuna Sindhu

Dewi Dasi mówi, że zawsze czuła, że jest pod troskliwą opieką matki

Ratnarandźini. Ratna każdego dnia pytała ją, jak się czuje i sprawiała, że

[Karuna] czuła się bardzo potrzebna.

 

Ratna zawsze dbała o bhaktów jak prawdziwie kochająca i troskliwa

matka. Regularnie słyszano, gdy telefonowała do bhaktów z sankirtanu

i mówiła rMoi chłopcyr1;, i ci chłopcy szybko wracali do domu, gdzie

czekało na nich prasadam.

 

Zawsze miała doskonały nastrój służenia innym i nigdy nie czuła się

rwykończonar1; musząc służyć wszystkim. Nic jej nigdy nie przeszkadzało,

zawsze była gotowa i chętna, by zaoferować swoją służbę. Naprawdę

przepełniona była nastrojem służenia wajsznawom i utrzymywała go

w ciągu całego życia bhaktinki, starając się zawsze uczyć tego innych

w swój delikatny sposób. Mawiała: rKłopoty przychodzą wtedy, gdy nie

mamy dość zajęć. Gdy jesteśmy w pełni zaangażowani, gdzie jest czas na

te małe tak zwane problemy, którymi umysł stara się nas niepokoić?

Czas jest krótki, a Prabhupada dał nam wszystko, co potrzebne, by w pełni

zaangażować się w świadomość Kryszny. Czego jeszcze potrzebujemy?

Naprawdę niczego, mamy tylko w umyśle pewne idee i rozpamiętujemy je.

Po prostu ciężko pracuj, bądź zajęty cały czas i nie będzie czasu na słuchanie

umysłu.r1;

 

Zawsze była zajęta, zajęta, zajęta, zawsze zadowolona ze swej służby

i wszyscy czuli to, gdy znaleźli się w jej towarzystwie. Była dobrym

przykładem prostego, szczerego, prawdziwego sługi wajsznawów, guru

i Kryszny. Dla niej służba oddania była przyjemnością i zwykle mawiała:

rMamy wielkie szczęście, że jesteśmy bhaktami, i że możemy wykonywać

jakąś małą, prostą służbę. Miliony [ludzi] w tym świecie nigdy nie

miały takiej wspaniałej okazji, więc powinniśmy uważać się za naprawdę

szczęśliwych i wykonywać służbę, jaką nam wyznaczono, z wielką troską

i uwagą, a nasze życie będzie pomyślne.r1;

To był jej nastrój, nastrój prostego oddania i poczucia, że ma szczęście,

bo ma okazję pełnienia odrobiny służby.