Rozdział 8
Ostatnia instrukcja
Bombaj 9 stycznia 1977 roku
Śrila Prabhupad wyruszył na swój poranny spacer przed świtem. Tak on, jak
i bhaktowie dobrze znali trasę prowadzącą przez Hare Kryszna Land do
miejskiej drogi. Gdy opuścili teren posiadłości, skręcili w lewo, potem
w prawo i zaczęli iść wzdłuż rzędu domów w kierunku plaży. Niebo
zaczęło się rozjaśniać. Początkowo nie mogli wyraźnie odróżnić ziemi od morza
i nieba, ale stopniowo subtelne odcienie kolorów ujawniły horyzont
i bhaktowie mogli dostrzec ogromną taflę Morza Arabskiego stykającą się
z jeszcze większym morzem nieba, na którym migotały i gasły ostatnie
gwiazdy. Prabhupad wraz ze swą małą grupą spacerował po szerokiej plaży, mając
po lewej stronie rząd pochyłych palm, a po prawej huczące przybrzeżne
fale.
Śrila Prabhupad był owinięty szarym, wełnianym cadarem, miał na sobie
szafranową, jedwabną kurtę i dhoti oraz płócienne buty w kolorze
brzoskwiniowym. Idąc, lekko podpierał się laską. Z każdym rześkim krokiem
wysuwał laskę naprzód, wtykał ją w piasek i ponownie podnosił,
rytmicznie odmierzając tempo. Szedł wyprostowany, z wysoko uniesioną
głową.
Na plaży zaczęli pojawiać się bombajczycy. Byli wśród nich bogaci mieszkańcy
Juhu, którzy wyszli na poranną przechadzkę. Kilku sprzedawców kokosów ustawiło
się ze swymi wozami. Ścinając czubki wybornych kokosów oczekiwali na pierwszych
klientów. Śrila Prabhupad lubił wychodzić na spacer w tych wczesnych
godzinach i jeśli tylko pogoda na to pozwalała, robił to wszędzie, bez
względu na to, w jakiej części świata się znajdował. Jednak plaża Juhu była
jednym z jego najbardziej ulubionych miejsc spacerów.
Po drodze do Prabhupada i jego uczniów przyłączył się, ubrany w białą
koszulę i białe spodnie, dr Patel oraz kilku jego przyjaciół,
w większości lekarzy i prawników.
Prabhupad odezwał się niespodziewanie: "Uknuto przeciwko nam wielki
spisek".
"Kto? Kościół?" – próbował zgadnąć dr Patel. "Nie, nie
kościół" – odpowiedział Prabhupad. "Społeczeństwo?"
Prabhupad wydał z siebie pełne zamyślenia "hmm",
a następnie dodał: "Teraz są zdecydowani ukrócić ten ruch". Nie
podał żadnych szczegółów i ani dr Patek ani też inni nie byli
w stanie wyciągnąć z niego, co miał na myśli. Dr Patel stwierdził, że
bez względu na to, co to jest, żaden spisek przeciwko świadomości Kryszny nie
może zawiązać się w Indiach.
"Chciałem rozpocząć ten ruch w Indiach" – odpowiedział
Prabhupad. "Prosiłem tak wielu przyjaciół: ŤDaj mi chociaż jednego synať.
Nikt się nie zgodził. Mówili: ŤSwamiji, jaki będzie pożytek z tego, że
uczynię swego syna vaisnavą czy braminem?ť Nie przykładają wielkiej wagi do
tego ruchu. Na tak wiele sposobów próbują go powstrzymać".
Będąc zdeklarowanym indofilem, dr Patel rzekł: "Amerykanie zawsze są tacy;
zawsze sieją propagandę".
"Dobro i zło istnieją wszędzie" – stwierdził Prabhupad.
"Kryszna mówi: manusyanam sahasresu. Spośród tysięcy osób zaledwie jedna
zainteresowana jest doskonaleniem swego życia. To jest Kali-yuga".
Za pięć siódma Śrila Prabhupad opuścił plażę i udał się z powrotem do
Hare Kryszna Land. Zbliżając się, zobaczył masywne wieże hotelu ISKCON-u
i jeszcze wyższe, bardziej okazałe kopuły świątyni. Budynki nie były
ukończone, lecz większa część budowli została już wzniesiona. Kopuły świątyni
trzeba było pokryć marmurem, a wszystkie budynki wymagały licznych prac
wykończeniowych. Prabhupad oczekiwał otwarcia, ale kierownik budowy, Surabhi
Maharaja, mówił o opóźnieniu. Wskutek tego data otwarcia nie została
jeszcze ustalona.
Prabhupad napotykał trudności od chwili, kiedy w roku 1971 po raz pierwszy
spróbował nabyć ziemię od pana N. Piętrzyło się przed nim wiele przeszkód
również wtedy, gdy starał się o pozwolenie na budowę. Teraz jednak
triumfalna chwila zainstalowania Bóstw Radha-Rasavihari w jednej
z najwspanialszych świątyń w całych Indiach była bliska. Śrila Prabhupad
nie zarzucił podróżowania po świecie oraz doglądania swego ruchu na wszystkich
frontach, ale mimo to regularnie powracał do Bombaju. Widział, kiedy robotnicy
opóźniali pracę i zdawał sobie sprawę z tego, że czasami oszukiwali,
chociaż jego bhaktowie nie zawsze byli tego świadomi. Tak jak wcześniej,
również i tym razem pobył tam przez krótki czas, udzielił rad,
a następnie ruszył w dalszą drogę.
Radha-Rasavihari nadal były czczone w prowizorycznym baraku wzniesionym
przez bhaktów w 1971 roku. Teraz jednakże zza tego skromnego baraku
wyłaniał się wspaniały budynek świątynny, który był widomym znakiem tego, że
wkrótce Radha-Rasavihari wprowadzą się do Swego nowego pałacu.
Powróciwszy na ziemię ISKCON-u, Śrila Prabhupad przyszedł zobaczyć Bóstwa
i raz jeszcze ujrzał Ich urzekające piękno. Czasami nadmieniał, iż spośród
wszystkich Bóstw Te są mu najdroższe. Niegdyś dał Radha-Rasavihari obietnicę,
że wybuduje Im piękną świątynię i wkrótce ta obietnica miała się spełnić.
Prabhupad jednak wyrażał czasami wątpliwość, czy dożyje tego momentu. Miał
teraz osiemdziesiąt jeden lat i dręczyły go nieustające dolegliwości.
Oczywiście zapowiedzi śmierci nie były dla Śrila Prabhupada czymś nowym. Od
roku 1965, od kiedy zaczął nauczać na Zachodzie, miewał poważne nawroty
choroby. Chociaż często wspominał o wycofaniu się z aktywnego życia,
jego uczniom trudno było to sobie wyobrazić. Tak, za wszelką cenę powinni
ukończyć pracę tak szybko, jak to tylko możliwe i otworzyć świątynię
w Bombaju; tak, powinni zapewnić Prabhupada, że może wycofać się
z aktywnego życia i ukończyć Śrimad-Bhagavatam. Ale było rzeczą
oczywistą, że Kryszna pozwoli mu pozostać z nimi i dożyć realizacji
przynajmniej tych dwóch projektów.
Każdego miesiąca ze Śrila Prabhupadem przebywał jeden z członków GBC, aby
pełnić funkcję jego sekretarza, przejść bezpośrednie szkolenie oraz mieć jego
osobiste towarzystwo. W styczniu 1977 roku sekretarzem był Rameśvara
Swami. Prabhupad był szczerze zadowolony i ożywiony, kiedy Rameśvara,
który przyleciał do Bombaju prosto z Los Angeles, wszedł wczesnym rankiem
do jego pokoju. Prabhupad uważał go za doświadczonego menedżera ISKCON-u,
szczególnie w dziedzinie drukowania i rozprowadzania literatury
świadomości Kryszny; a tę działalność Prabhupad uważał za priorytetową.
Kiedy Śrila Prabhupad zapytał Rameśvarę Swamiego o wieści, ten
poinformował go o atakach, z jakimi ruch świadomości Kryszny spotyka
się w Ameryce. Śrila Prabhupad wiedział już o tym. To był właśnie
"spisek", o którym mówił na porannym spacerze. Członkowie ruchu
antykultowego byli teraz w ofensywie. Wrzucali ruch Hare Kryszna do
jednego worka razem z innymi nowymi ruchami. Śrila Prabhupad był świadomy
poczynań "deprogramerów" – porywania bhaktów, zniewalania ich.
Pokazał też, że wcale się tego nie obawia. Zapewnił swoich uczniów, że Kryszna
będzie ich chronił i że ostatecznie wyjdzie im to na dobre.
Najbardziej znaczącą bitwą, która przez kilka miesięcy zaprzątała umysł Śrila
Prabhupada, był proces w Nowym Jorku. Prezydent świątyni, Adi-keśava
Swami, został oskarżony o stosowanie kontroli mózgów w celu
zatrzymania bhaktów w świątyni. Gdy wynajętym deprogramerom nie udało się
złamać determinacji dwóch dorosłych bhaktów do praktykowania świadomości
Kryszny, rodzice bhaktów wnieśli do sądu oskarżenie. Zastępca prokuratora generalnego,
wykorzystując wszelkie możliwości prawne i rządowe, jakimi dysponował,
wniósł do sądu pozew w duchu antykultowej krucjaty. Chociaż obrońcy swobód
obywatelskich byli oburzeni i zapewniali bhaktów, że ich przeciwnicy nigdy
nie wygrają, niemniej jednak istniała niepewność co do następstw rozprawy
sądowej. Podczas procesu kwestionowane było samo prawo ruchu Hare Kryszna do
istnienia jako prawdziwa religia oraz prawo dorosłych bhaktów do pozostania
w ruchu wbrew woli rodziców. Rozpatrywano również to, czy bhaktowie należą
do ruchu Hare Kryszna z własnego wyboru, czy też są w nim trzymani za
pomocą manipulacji psychologicznej nazywanej "praniem mózgów". Kiedy
Śrila Prabhupad po raz pierwszy usłyszał o tej sprawie, jego odpowiedź,
którą przysłał z Vrindavany, była niczym dźwięk trąbki wzywającej do bitwy
z siłami iluzji.
Co się tyczy punktu, czy nasz ruch jest autentyczny, to możecie użyć
następujących argumentów. Bhagavad-gita ma tak wiele wydań. Nasze książki są
starsze od Biblii. W Indiach znajdują się miliony świątyń Kryszny. Niech
sędziowie i przysięgli przeczytają nasze książki i zasięgną opinii
uczonych i profesorów. Jeśli zaś chodzi o drugi punkt dotyczący
władzy rodziców nad dziećmi, to podaję pewne sugestie. Czy rodzicom podoba się
to, że ich dzieci zostają hipisami? Dlaczego na to nie wpłyną? Czy rodzicom
podoba się to, że ich dzieci uprawiają prostytucję i zażywają środki
odurzające? Dlaczego nie zapobiegną temu?
Teraz zaczynają odczuwać wagę tego ruchu. Wcześniej myśleli: "Ci ludzie
pojawiają się i odchodzą", ale teraz widzą, że zostajemy. Teraz
podłożyliśmy ogień. Będzie się palił. Nie można go zagasić. Możecie sprowadzić
ogromne brygady straży pożarnej, lecz ogień zrobi swoje. Książki do
"prania mózgów" już są. Nawet jeśli powstrzymają ten ruch
zewnętrznie, wewnętrznie będzie się nadal rozwijał. Naszą najlepszą kampanią
jest rozprowadzanie książek. Chodźcie od domu do domu. Teraz rozpoczyna się
prawdziwa walka. Kryszna zapewni Wam wszelką ochronę. Zatem intonujcie Hare
Kryszna i walczcie.
Siedząc ze Śrila Prabhupadem w Bombaju, Rameśvara Swami poinformował go,
że w procesie nowojorskim w obronie świadomości Kryszny wystąpił
ogólnokrajowy komitet profesorów i teologów oraz że wielu prawników
i psychologów sympatyzuje z bhaktami.
Prabhupad wyjaśnił, iż dla materialistów największym szokiem jest to, że ruch
świadomości Kryszny stanowczo sprzeciwia się nielegalnemu seksowi, jedzeniu
mięsa i stosowaniu używek. Fakt, że ktoś może porzucić te czynności, jest
dla nich tak szokujący, że nie są w stanie zaakceptować, że przyczyną tego
może być prawdziwe duchowe doświadczenie. Przypomniawszy sobie wcześniejszą
rozprawę sądową, Śrila Prabhupad powiedział: "W Niemczech wysunęli
oskarżenie, że w Los Angeles siedzi starszy człowiek, który zmusza
wszystkich tych młodych chłopców, by zbierali dla niego pieniądze. Myślą, że
mam jakąś moc kontrolowania umysłów i zaangażowałem tych ludzi – oni
zbierają pieniądze, a ja używam życia".
Śrila Prabhupad przypomniał, że już w roku 1969, kiedy jego świątynia
w Los Angeles kupiła kilka samochodów, a liczba bhaktów zaczęła się
zwiększać, sąsiadów ogarnęła zazdrość. Prabhupad prosił ich, by również
zamieszkali w społeczności świadomości Kryszny, lecz odpowiedź zawsze była
negatywna. Prabhupad powiedział, że im większą wrzawę podniesie opozycja, tym
sławniejsza stanie się świadomość Kryszny. Doszedł do wniosku, że jest to po
prostu reakcja na jego bezkompromisowe nauczanie.
"Nie wiecie, jak stawić czoła przeciwnikom" – wyjaśniał Prabhupad.
Był ożywiony i skłonny do dyskusji; pełen chęci pokazania uczniom, jak
pokonać przeciwników. Czasami mówił o swoim mistrzu duchowym jako
o simha guru (guru-lew), a teraz mogli zobaczyć jego samego
w podobnym duchu walki. "Im większa będzie opozycja, tym bardziej
musimy się bronić" – powiedział.
"Co się tyczy prania mózgów – odezwał się Rameśvara – to twierdzą, że
przez nasz styl życia izolujemy bhaktów od świata".
"Tak, nie chcemy się z wami zadawać" – powiedział Prabhupad.
"Żaden dżentelmen nie chce się zadawać z próżniakami. Kruki i wrony
nie chcą przebywać z kaczkami i białymi łabędziami, a białe
łabędzie nie będą chciały przebywać z wronami. To jest naturalny podział.
Ciągnie swój do swego".
Rameśvara: "Mają listę pięciu czy sześciu warunków i mówią, że jeśli
wszystkie są spełnione, to istnieje odpowiednia atmosfera do prania mózgu.
Twierdzą, że my narzucamy te warunki naszym członkom".
Prabhupad: "Tak. Pierzemy mózg ze złego na dobry To jest nasz obowiązek.
Pierzemy mózg z wszelkiego draństwa. Twój mózg jest pełen śmieci – jedzenia
mięsa, niedozwolonego seksu, hazardu. Więc pierzemy go. Czyż nie sprzątasz
swego pokoju? Czy jest w tym coś złego? Czy ktoś ma do ciebie pretensję,
gdy dokładnie czyścisz i sprzątasz swój pokój? Jednak wy jesteście takimi
draniami, że oskarżacie nas: ŤDlaczego chcecie pozbyć się tych śmieci?ť My
sprzątamy śmieci, a wy protestujecie. Tacy jesteście inteligentni. Lecz
człowiek inteligentny sprząta śmieci. To jest jednak z zasad cywilizacji –
sprzątanie. To właśnie robimy.
"Tak naprawdę to zgodnie z cywilizacją wedyjską jesteście
niedotykalni. Ale my teraz przyszliśmy, by was dotknąć. Dlatego umyj się.
Najpierw musisz się umyć. Zgodnie z cywilizacją hinduską pies jest
niedotykalny, ale dla was jest on najlepszym przyjacielem. Tak więc jesteście niedotykalni.
Dlatego musimy wyprać wasze mózgi. Dopóki wasze mózgi nie zostaną wyprane, nie
będziecie mogli zrozumieć Kryszny. Powiedz mi, z kim przestajesz,
a powiem ci, kim jesteś. Śpicie z psem, jecie z psem, pies jest
waszym najlepszym przyjacielem, więc kim jesteście? Trzeba was wyprać,
wyszorować".
Rameśvara: "Ale nasi przeciwnicy argumentują, że w Ameryce za normę
uznaje się zdobywanie wykształcenia w różnych dziedzinach – nauce, muzyce,
sztuce i literaturze. Ten standard kultury i wykształcenia oparty jest
na ideach europejskiego Odrodzenia. A członkowie ruchu świadomości Kryszny
izolują się od tych rzeczy i czytają jeden rodzaj literatury – o
Krysznie".
Prabhupad: "Ta inna kultura nie jest żadną kulturą. Gdy tylko coś
zmieniasz, nie jest to kulturą. Jest to mano-dharma, wytwór umysłu. Tak, my
chcemy skończyć z waszym nonsensem. Taka jest nasza misja. Ci, którzy są
inteligentni, przyjęli to. Wy również przyjmijcie".
Rameśvara: "Mówią, że jeśli – jak twierdzimy – członkowie naszego ruchu są
dżentelmenami, to dlaczego chodzą na lotniska i niepokoją tak wielu
ludzi?"
Prabhupad: "Nie niepokoją. Kształcą. Kiedy złodziej otrzymuje radę:
ŤProszę, nie bądź złodziejemť, uważa to za zawracanie głowy. Ale jest to dobra
rada".
Rameśvara: "Oni twierdzą, że jest to naruszanie wolności osobistej. Każdy
człowiek ma prawo myśleć tak, jak chce".
Prabhupad: "Tak. Dlatego ja również mam prawo myśleć tak, jak chcę
i sprzedawać książki".
Rameśvara: "Ale jeśli ja nie chcę słuchać twojej filozofii, dlaczego mi ją
narzucasz?"
Prabhupad: "To nie jest narzucanie. To dobra filozofia. My namawiamy:
ŤPrzyjmij to. Odniesiesz korzyśćť. I odnoszą korzyść. Ci, którzy czytają,
odnoszą korzyść. A dlaczego wy robicie reklamę – wielkie, wielkie napisy:
ŤPrzyjdź i kupť? Hmm? Dlaczego narzucacie nam swoją tzw. dobroć? Dlaczego
to robicie?"
W ten sposób dyskusja toczyła się całymi godzinami. Rameśvara wysuwał wszelkie
argumenty przeciwko ruchowi świadomości Kryszny, a Śrila Prabhupad je
obalał. Prabhupad nazwał te argumenty "dziecinnymi"
i "niemądrymi" i ostro krytykował materialistyczną postawę,
z której wypływały. W oparciu o śastry i logikę udowadniał,
że niewielbiciel nie posiada żadnych dobrych cech i z powodu braku
świadomości Boga jest niższy od zwierzęcia. Powiedział, że taka osoba nie ma
prawa krytykować i że jej krytycyzm ujawnia jedynie brak wiedzy
o prawdziwym celu ludzkiego życia.
Prabhupad był zaabsorbowany obroną ruchu świadomości Kryszny. Walka
w imieniu Pana Caitanyi sprawiała mu przyjemność. Mówił głównie dla
korzyści swoich uczniów, lecz wyrażał też współczucie dla wszystkich istot oraz
swoje oddanie ruchowi świadomości Kryszny.
Rameśvara: "Chrześcijanie mówią: my wierzymy w Biblię i jeśli
Bóg by chciał, abyśmy wierzyli w Krysznę, powiedziałby to na górze Synaj
i przez Jezusa Chrystusa. A Jezus powiedział: ŤJa jestem jedyną
drogą".
Prabhupad: "W porządku. Ale Jezus Chrystus nie wytłumaczył wam więcej,
ponieważ jesteście draniami. Nie jesteście w stanie przestrzegać nawet
jednej jego instrukcji: ŤNie zabijajť. To nie jest głupota Jezusa Chrystusa, że
nie powiedział wam więcej. On nie mówił więcej, ponieważ wy jesteście takimi
draniami, że nie możecie go zrozumieć. Dlatego unikał was – łotrów. Bo
cokolwiek powie, to i tak nie jesteście w stanie tego przestrzegać.
Więc co zrozumiecie? Dlatego przestał mówić".
Rameśvara: "Myślę, że wyczerpaliśmy wszystkie argumenty".
"Prawdę mówiąc – zakończył Śrila Prabhupad – ich argumenty nie są zbyt
przekonywające. To po prostu plan Kryszny, by pomóc nam uzyskać rozgłos.
Staniemy się bardziej znani". Prabhupad powiedział, że opozycja daje po
prostu okazję do nauczania. Ale żeby dobrze radzić sobie z procesami
sądowymi i inną poważną opozycją, bhaktowie powinni wiedzieć, jak nauczać.
Muszą posiadać też siłę duchową. Prabhupad przygotowywał swych uczniów,
rozmawiając z nimi dzień i noc.
Bhubaneswar Styczeń 1977 roku
W następnym miesiącu Rameśvarę Swamiego zastąpił inny członek GBC, Satsvarupa
dasa Goswami. Pewnego wieczoru, siedząc z Prabhupadem w jego pokoju,
Satsvarupa zapytał: "Śrila Prabhupad, kiedy tutaj przyjechałem, Rameśvara
Maharaja powiedział mi, że mówiłeś o tym, jak świadomość Kryszny stanie
się potęgą w Stanach Zjednoczonych. Trudno to sobie wyobrazić, bo teraz
jest wprost przeciwnie".
"To prawda – odpowiedział Śrila Prabhupad – ale
teraz świadomość Kryszny dopiero się zakorzeniła. Musicie ją podlewać
i chronić, wówczas zaowocuje. Musicie ją chronić. Ludzie muszą słyszeć
o nas za pośrednictwem naszych książek i musicie mówić o tych
książkach". "A więc nie stanie się to z dnia na dzień?"
"Nie"- odpowiedział Śrila Prabhupad. "Świadomość Kryszny będzie
się rozwijała stopniowo. Ale nasionko już zostało zasiane. Teraz chrońcie je
umieszczając coraz więcej książek w każdym domu".
Prabhupad ponownie nawiązał do zbliżającej się rozprawy sądowej w Nowym
Jorku. "Powiedzcie im przynajmniej – zwrócił się do Satsvarupy – aby
przeczytali nasze książki. To jest nasze zeznanie. Nasza obrona jest taka:
najpierw przeczytajcie te książki, a potem wypowiedzcie swoje zdanie.
Skończcie je, a potem wydajcie swój sąd. Dajcie im wszystkie osiemdziesiąt
cztery książki".
Śrila Prabhupad ożywił się na myśl o prawnikach i sędziach
czytających wszystkie jego książki. Mówił zupełnie serio i nalegał, aby
bhaktowie nakłonili władze do przeczytania tych książek jako dowodu.
Kontynuował: "Kryszna mówi sarva-dharman parityajya: ŤPodporządkuj Mi się
i porzuć wszystkie inne religieť. Może pojawić się pytanie: ŤDlaczego mamy
się podporządkować?ť. Wówczas możecie wysuwać argumenty i w ten sposób
ciągnąć przez trzy lata. Wszystko okaże się jasne: Kim jest Bóg? Czym jest
stworzenie? Jaka jest wasza pozycja? Dlaczego powinniście się podporządkować?
I tak dalej, i tak dalej. Co o tym myślisz?"
Satsvarupa odrzekł: "Tak, powinniśmy prezentować książki na tyle, na ile
to możliwe. Napiszę list do Nowego Jorku i powiem im, aby kładli na to
nacisk".
"Zanieście do sądu wszystkie książki" – powiedział Prabhupad.
"Kiedyś w Kalkucie był wielki prawnik o nazwisku Ghosh. Pewnego
razu przyniósł jako dowód na jedną rozprawę ogromną ilość książek. Sędziowie
byli jego przyjaciółmi, więc łagodnie go upomnieli: ŤOj, panie Ghosh, przyniósł
pan całą bibliotekę?ť Pan Ghosh odpowiedział: ŤTak, moi panowie. Aby nauczyć
was prawa". Śrila Prabhupad roześmiał się i powtórzył: "ŤTak, moi
panowie, aby nauczyć was prawa".
Prabhupad chciał, aby jego uczniowie zastosowali tę samą logikę podczas
rozprawy w Nowym Jorku. Jeśli sędzia zaprotestuje mówiąc: "Dlaczego
zawracacie mi głowę przynosząc tak wiele książek?", bhaktowie powinni
odpowiedzieć: "Musicie nas wysłuchać. Może to zabrać dwanaście lat, ale
musicie nas wysłuchać. Takie jest prawo". Nie wyglądało to na łatwe
zadanie, ale bhaktowie wiedzieli, że będą musieli spróbować. Była to konkretna
instrukcja Śrila Prabhupada, jak poradzić sobie z oskarżeniem.
Prabhupad powiedział: "Musicie powiedzieć, że nigdy nie stosowaliśmy
prania mózgów. Postępowaliśmy zgodnie z śastrami, zgodnie
z autorytetem. Tutaj jest dowód. Nie wymyśliliśmy niczego. Zatem muszą
przeczytać wszystkie książki. Myślę, że powinniście bronić się w ten
sposób".
"Argumenty na naszą obronę już są w tych książkach" – odezwał
się Hari-śauri.
Satsvarupa zapytał: "Czy powinniśmy powiedzieć, że muszą przeczytać
wszystkie książki, czy tylko niektóre fragmenty?"
Prabhupad wykrzyknął: "Wszystkie! Linijka po linijce. Naszą obroną są
osiemdziesiąt cztery tomy".
"Ale oni stwierdzą – powiedział Guru Krpa Swami – że jeśli przeczytają
wszystkie te książki, to ich mózgi również zostaną wyprane".
"Taki jest mój obowiązek" – odrzekł Prabhupad. "To, co wy
próbujecie zrobić ze mną, ja próbuję zrobić z wami. Tak to wygląda. To
jest walka. Zapasy. Wy próbujecie swoich sił, a ja próbuję swoich.
W przeciwnym razie co to za walka? Ty masz prawo nie zgadzać się ze mną, a ja
mam prawo nie zgadzać się z tobą. Tak więc rozstrzygnijmy ten spór".
Mayapur 7 lutego 1977 roku
Przy bramie do Mayapur Chandrodaya Mandiru Prabhupada przywitało kirtanem ponad
osiemdziesięciu bengalskich chłopców z gurukuli oraz około stu innych
bhaktów. Cały teren ISKCON-u zdawał się tonąć w kwiatach, a świeżo
pomalowana świątynia błyszczała niczym pierwsze, czerwonawe promienie brzasku.
Nowy, długi budynek mieszkalny był prawie ukończony. "Z powrotem do domu,
do Boga" – powiedział Prabhupad cicho, gdy samochód wjechał w bramę
i powoli zmierzał w kierunku świątyni.
Siedząc w swym pokoju na pierwszym piętrze, Śrila Prabhupad pochwalił
bhaktów za to, że teren jest tak piękny i że utrzymują go
w czystości. Jego pokój, ozdobiony setkami kwiatów, wyglądał jak wspaniały
ogród. "Te kwiaty to wasz pierwszy sukces" – rzekł. Był odprężony.
Przebywając w atmosferze swego ukochanego Mayapur odczuwał szczególną
przyjemność i zadowolenie. Powiedział: "Jeśli chcesz służyć Krysznie
i przedstawiasz jakiś plan, to Kryszna jest bardzo zadowolony. Chcemy
kwiatów, aby służyć Krysznie i Kryszna ich dostarcza. Chcemy wszystkiego
dla Kryszny, nie dla zadowolenia własnych zmysłów. Dla Kryszny możemy
podejmować różnorodne wysiłki – to jest zasługa Bhaktisiddhanty
Sarasvatiego".
Później Śrila Prabhupad poszedł na obchód nowego budynku. Najdłuższy budynek
w zachodnim Bengalu, jak powiedział Jayapataka Swami. Ma ponad siedemset
stóp. Śrila Prabhupad stwierdził, że wygląda jak pociąg. Obejrzał po kolei
wszystkie pokoje i podkreślił, że muszą być gotowe na festiwal.
Przechadzając się po werandzie, zauważył: "O, tutaj jest zupełnie jak na
Fifth Avenue".
Następne dni upłynęły w spokoju. Późnym rankiem Prabhupad zazwyczaj siadał
na dachu pośród setek roślin doniczkowych i brał masaż. Pewnego dnia, opierając
się o balustradę na werandzie przed swym pokojem, patrzył na trawnik, na
którym jedna z bhaktinek zrywała kwiaty dla Bóstw. "To jest świątynia
– powiedział – zawsze coś się dzieje. A ona z każdym zerwanym kwiatem
robi postęp w życiu duchowym". Śrila Prabhupadwi szczególnie podobało
się to, że Mayapur rozwija się i udoskonala. Lubił patrzeć z werandy
na przybywających gości, pracujących bhaktów i obserwować, jak wprowadzane
są w życie nowe plany.
Jednak zdrowie Śrila Prabhupada nie poprawiało się. Powiedział, że nie ma
równowagi między pitta i vayu (żółcią i powietrzem). Kiedy pewnego
ranka jego sługa zapytał, jak się czuje, odpowiedział: "Bardzo
niedobrze". Czasami jednak po "bardzo złym" poranku, czuł się
o wiele lepiej.
Bhaktowie nie myśleli o chorobie Prabhupada w sposób materialny, tym
niemniej byli nią zaniepokojeni. Odkąd go znali, przechodził różne kryzysy
zdrowotne. Bhaktowie wiedzieli, że te kłopoty były transcendentalne,
bezpośrednio kontrolowane przez Krysznę. W roku 1974, kiedy był bardzo
chory we Vrindavanie, powiedział, że choruje dlatego, iż jego uczniowie nie
przestrzegają ściśle zasad świadomości Kryszny. Bhaktowie wiedzieli, że jeśli
faktycznie zależy im na jego zdrowiu, to muszą ściśle wykonywać jego polecenia.
Prabhupad dalej będzie podejmował ryzyko – przyjmując uczniów, podróżując
i nauczając – lecz oni muszą unikać zachowań, które mogłyby wpłynąć
ujemnie na jego zdrowie. Na ogół bhaktowie woleli myśleć, że stan zdrowia
Prabhupada wkrótce się poprawi, a on sam nie rozwodził się na ten temat;
był zbyt zaabsorbowany szerzeniem ruchu świadomości Kryszny.
W kilka dni po przyjeździe Śrila Prabhupad udał się samochodem i promem do
Navadvipy, aby odwiedzić aśram swego brata duchowego, Bhaktiraksaki Śridhary
Maharajy. Gdy wspinał się po stromych, kamiennych schodach, nagle ugięły się
pod nim nogi i zachwiał się. Na szczęście Hari-śauri był na tyle blisko,
że go złapał. Zdarzyło się to po raz drugi w ciągu niecałych dwóch
tygodni. W obu przypadkach Prabhupad nauczał i ani za pierwszym, ani
za drugim razem nie przerwał swoich czynności i nie wspomniał nawet
o tym, co zaszło.
Pewnego ranka, tuż po śniadaniu, Prabhupad siedział na werandzie. Ogarnął
wzrokiem obszar Mayapur i zwrócił się do Hari-śauriego: "Tak
naprawdę, nawet jeśli umrę natychmiast, to nie ma znaczenia. Dałem wam podstawy
wszystkiego i jeśli teraz po prostu będziecie dobrze wszystkim kierować
i zgodnie z mymi instrukcjami kontynuować wszelkie programy, które
ustanowiłem, to wszystko będzie szło coraz lepiej". Hari-śauri spojrzał na
Śrila Prabhupada z niepokojem, niezdolny wymówić słowa. Wówczas Prabhupad
dodał: "Mimo to chciałbym ukończyć Śrimad-Bhagavatam".
Do Gaura-purnimy pozostał tylko tydzień i każdego wieczoru ośrodek
ISKCON-u odwiedzało tysiące pielgrzymów. Nieprzerwanym potokiem napływali do
świątyni na kirtan i darśana Radha-Madhavy, a następnie szli oglądać
wystawę fotograficzną ISKCON-u. Był to jak dotąd największy i najlepiej
zorganizowany festiwal w Mayapur. Pomimo opozycji w Ameryce, ruch
Pana Caitanyi zalewał świat falami sankirtanu, a zgromadzenie ponad
pięciuset bhaktów ze wszystkich kontynentów było wyraźnym świadectwem
pomyślnego rozwoju świadomości Kryszny.
Powrócił Rameśvara Swami. Przywiózł ze sobą ostatnie dane dotyczące produkcji
książek. W samym języku angielskim Śrila Prabhupad wydał 43 miliony 450
tysięcy książek i czasopism. Natomiast ogólna produkcja książek
w dwudziestu trzech językach, łącznie z rosyjskim, wynosiła 55
milionów 314 tysięcy, z czego ponad 90 procent już rozprowadzono.
Rameśvara wręczył także Śrila Prabhupadwi nową książkę, która dopiero co
opuściła drukarnię; była to pierwsza część Dziewiątego Canto Śrimad-Bhagavatam.
Radhavallabha oznajmił, że nakład następnego angielskiego wydania Bhagavad-gity
Takiej Jaką Jest będzie tak wysoki, że papier potrzebny do druku trzeba będzie
przywieźć w 76 wagonach kolejowych. Prabhupad i bhaktowie roześmiali
się usłyszawszy te zdumiewające liczby.
Prabhupad podziękował bhaktom za ich ciężką pracę. "To jest
błogosławieństwo mego Guru Maharajy" – powiedział. "To jest właśnie
to, czego chciał. A ponieważ my próbujemy wypełnić jego pragnienia, to on
udziela nam wszelkich błogosławieństw".
Śrila Prabhupad w dalszym ciągu bardzo dużo pracował: mobilizował bhaktów,
pisał, nauczał. Jednakże, wkrótce po przyjeździe autobusów załadowanych
bhaktami, ponownie bardzo się rozchorował. Napięty harmonogram dnia powodował
przemęczenie, lecz Prabhupad nie zwolnił obrotów.
Członkowie GBC rozpoczęli swoje doroczne, trzydniowe obrady i każdego
wieczoru spotykali się ze Śrila Prabhupadem. Wysłuchiwał ich propozycji
i po kilku poprawkach zatwierdzał je. W ostatnim punkcie listy uchwał
GBC zaleciło, aby z uwagi na chorobę Prabhupada wszystkie świątynie
ISKCON-u prowadziły dwudziestoczterogodzinny kirtan. Bhaktowie robili to
również w roku 1974, kiedy to Prabhupad nie czuł się zbyt dobrze.
"Tak – powiedział Prabhupad, kiedy usłyszał tę rezolucję – intonowanie
jest jedynym lekarstwem na wszystkie choroby".
Około dwóch tygodni później, kiedy Śrila Prabhupad nadal przebywał
w Mayapur, na pierwszej stronie The Times of India pojawiła się wiadomość
o decyzji nowojorskiego sądu. Kiedy Tamala Kryszna Goswami otrzymał ten
numer gazety, natychmiast zaniósł jeden egzemplarz Prabhupadwi i na jego
prośbę odczytał na głos.
RUCH HARE KRYSZNA JEST AUTENTYCZNĽ RELIGIĽ
Waszyngton, 18 marca. Wczoraj ruch Hare Kryszna został nazwany
"autentyczną religią" przez Sąd Najwyższy w Nowym Jorku, który
odrzucił dwa oskarżenia wysunięte przeciwko przywódcom tego ruchu:
o domniemane "bezprawne więzienie" i "próbę stosowania
przymusu". Oskarżenie zostało wysunięte przez rozgniewanego rodzica, który
twierdził, że jego syn wraz z innym uczniem byli bezprawnie przetrzymywani
przez członków ruchu i zostali poddani "praniu mózgów".
Odrzucając oskarżenie, sąd orzekł: "Zasadniczą kwestią postawioną przed
sądem jest to, czy dwóm domniemanym ofiarom oraz oskarżonym wolno będzie nadal
praktykować religię, którą wybrali, i na to pytanie musimy odpowiedzieć
zdecydowanie twierdząco". Sędzia John Leahy powiedział: "Ruch Hare
Kryszna jest autentyczną religią, która wzięła początek w Indiach tysiące
lat temu. Merril Kreshower i Edward Shapiro mają prawo wyznawać zasady tej
wiary i to ich nienaruszalne prawo nie będzie tutaj zdeptane. Rozdział między
państwem a kościołem musi zostać utrzymany. Nasz naród kieruje się prawem,
a nie indywidualnymi opiniami. Skarga wniesiona przez ławę przysięgłych
jest rażącym pogwałceniem konstytucyjnych praw oskarżonych". Sędzia
oświadczył, że sąd odnosi wrażenie, iż: "Ci ludzie opierają swe oskarżenie
na błędnych, mało istotnych przesłankach i w ten sposób dochodzą do
błędnych wniosków. Akta sprawy wolne są od jakiegokolwiek zarzutu zatajania
faktów czy kłamliwych zeznań ze strony oskarżonych". Następnie sędzia
stwierdził: "Wolność danej religii nie powinna być ograniczana tylko
dlatego, że jest ona oryginalna w swoich wierzeniach i praktykach,
czy też dlatego, że jest przyjmowana czy odrzucana przez ogół społeczeństwa czy
bardziej konwencjonalne religie. Bez możliwości rozwoju i swobody
podążania za głosem własnego sumienia w zbliżaniu się do Boga, wolność
religii, jaką zapewnia konstytucja, byłaby prawem bez znaczenia. Próba ta – czy
to podjęta w najlepszej intencji czy też nie – wyraźnie zagraża tej
fundamentalnej zasadzie i wiecznie potrzebnemu naszym obywatelom prawu do
swobody religijnej". Ruch Hare Kryszna znajdował się pod presją różnych
ugrupowań, lecz żywimy nadzieję, że wyrok ten położy kres niektórym
z prześladowań, z jakimi ruch ten spotykał się w ciągu ostatnich
miesięcy.
"Teraz moja misja została uwieńczona sukcesem" – powiedział Śrila
Prabhupad. "Pojechałem tam w roku 1965. Teraz, po dwunastu latach,
nasz ruch został doceniony. Wałęsałem się po ulicach samotnie, nosząc książki.
Nikogo to nie obchodziło... Kryszna jest zawsze wspaniały. Jest najwspanialszą
osobą i może dokonywać wspaniałych rzeczy".
Śrila Prabhupad z uznaniem wypowiedział się o decyzji sędziego.
Obawiał się, że proces będzie się ciągnął czternaście lat, a nie zajął
nawet czternastu godzin. Kryszna jest tak wspaniały.
*************
22 marca
Starsi bhaktowie z Mayapur uważali, że Śrila Prabhupad jest zbyt chory, by
podróżować, i że powinien tam pozostać i dojść do zdrowia.
Z Bombaju nadchodziły sprzeczne wiadomości. Surabhi Swami wiedział, że
pokoje Prabhupada nie są ukończone i potrzebował więcej czasu, toteż
zatelegrafował do Prabhupada, prosząc go, by nie przyjeżdżał. Natomiast
Giriraja i inni przygotowywali program w pandalu w Azab Maidan
w Bombaju, podczas którego Śrila Prabhupad miał wygłosić wykład.
W związku z tym Giriraja przysłał mu zaproszenie. Prabhupad, mając na
względzie okazję do nauczania, postanowił pojechać. Polecił swemu sekretarzowi,
by wysłał telegram do Bombaju.
PRABHUPAD PRZYJEŻDŻA WE WTOREK O 13.50. PRZYGOTUJCIE POKOJE BEZ WZGLĘDU NA
TO W JAKIM SĽ STANIE.
Jednak po przybyciu do Bombaju Prabhupad był tak słaby, że nie mógł zejść
z samolotu po stromych schodkach i personel linii lotniczych
zarządził spuszczenie go na ziemię w windzie hydraulicznej. Gdy znalazł
się na ziemi, kilku bhaktów poprowadziło go do wyjścia. Chociaż wydawał się być
słaby, to na widok oczekujących go uczniów, na jego twarzy pojawił się
promienny uśmiech.
W Hare Kryszna Land wrzała praca. Przy budowie kompleksu hotelowo-świątynnego
pracowało około dwustu robotników, którzy pod kierunkiem Surabhi Swamiego
i jego pomocników wykorzystywali swe różnorodne umiejętności. Kilkunastu
mężczyzn cięło płyty z czerwonego kamienia, którymi miano pokryć cementową
nadbudowę hotelu. Prawie pięćdziesięciu robotników pracowało w marmurze
stukając młotkami, robiąc w świątyni ozdobne kolumny i łuki;
a kamieniarze i robotnicy zajmujący się wykończeniem wnętrz pracowali
przy budynku teatralnym. Większość prac została już ukończona, niemniej jednak
wszystko nadal wyglądało nago, niczym szkielet bez mięśni. Hotel nie miał okien
ani drzwi i oczywiście, żadnych mebli czy zasłon, a świątynia była
nie ukończoną konstrukcją. Brygady robotnicze szybko posuwały się naprzód,
koncentrując się szczególnie na pokojach Śrila Prabhupada, które znajdowały się
na ostatnim piętrze jednej z wież hotelowych.
Gdy Śrila Prabhupad wszedł do swoich pięknych pokoi, stwierdził, że nikt nie
może przewyższyć Surabhi Swamiego. "Myślę, że takiego miejsca nie mam
nigdzie na świecie" – powiedział. "Los Angeles i Nowy Jork są
wielkimi, ogromnymi miastami, tak samo Londyn i Paryż – lecz nikt nie może
sprezentować mi takiego luksusowego, królewskiego pałacu".
Widząc, że jeden ogromny pokój urządzono w taki sposób, by ułatwić mu
wykonywanie codziennych czynności, Śrila Prabhupad powiedział: "Zupełnie
jak mój pokój w świątyni Radha-Damodara. W jednym kącie piszę,
w drugim siedzę, a w jeszcze innym jem prasadam". Porównanie to
było osobliwe, jako że pomieszczenie w Radha-Damodara było maleńką klitką,
jednakże Śrila Prabhupad widział pomiędzy nimi związek: początek we Vrindavanie
i kulminacja w Bombaju. W obu miejscach był tą samą osobą,
spożywającą odrobinę prasadam, piszącą książki i snującą ambitne plany
szerzenia świadomości Kryszny.
Śrila Prabhupad przedyskutował z kilkoma uczniami oraz dr. Sharmą swój
rozkład dnia w Bombaju. Oświadczył, że będzie schodził na darśana Bóstw
i raz w tygodniu, w niedzielę, będzie robił wykłady.
W szczególnych przypadkach miał przyjmować u siebie gości, lecz
rzadko. "Na ogół – powiedział – ludzie przychodzą cię odwiedzić
i pytają: ŤJak się masz? Jak się czujesz?ť I zabierają nawet pół
godziny. Po co w ten sposób trwonić czas na: ŤJak się czujesz?ť Wszyscy
wiedzą, że nie czuję się dobrze".
"Mogą przyjść rano do świątyni"- zauważył
Tamala Kryszna Goswami.
"Tak"- odrzekł Prabhupad. "Jeśli rzeczywiście chcą mnie
zobaczyć, to wtedy tam będę. Mogą mnie widzieć przez pół godziny. A jeśli
chodzi o rozmowy, to nie są potrzebne: ŤCo u ciebie? Jak się
czujesz?ť To nie jest rozmowa".
"Zamiast tego mogą kupić na dole parę twoich książek" – powiedział
Gargamuni Swami.
"Tak" – przytaknął Prabhupad. "To strata czasu. Chcę wreszcie
skończyć z ciągłym odpowiadaniem na wszystkie te pytania: ŤJak się
czujesz?" Powiedział, że zaoszczędziwszy czas i energię mógłby
pracować nad książkami. Bhaktowie zapewnili, że wszyscy docenią ten plan dnia
i będą szczęśliwi, że pracuje nad Dziesiątym Canto.
"Sądzę, że mogę zacząć od dzisiaj" – oznajmił Prabhupad. "Teraz
otrzymałem wspaniałe miejsce, całkowitą swobodę. Tak więc nie będzie
problemu".
To, że Prabhupad nie będzie dłużej chodził na poranne spacery, rozumiało się
samo przez się. Wszystkie osoby będące blisko Śrila Prabhupada zaakceptowały
jego nowy tryb życia – bez porannych spacerów i z niewieloma wykładami.
Ktoś zasugerował, aby Prabhupad spacerował po dachu, lecz nawet to wydawało się
zbyt uciążliwe.
Śrila Prabhupad próbował unikać pewnych spraw związanych z zarządzaniem,
ale często nic z tego nie wychodziło. Tak było z opóźnieniami
w pracach budowlanych w Bombaju. Czasami słyszał odgłosy budowy, ale
bardziej od hałasu niepokoiło go jej powolne tempo. Niekiedy siedział cicho
całymi godzinami, a następnie mówił do swego sługi czy sekretarza, że
opóźnienia te wyprowadzają go z równowagi. "Jesteście szczerymi
pracownikami – powiedział Prabhupad bhaktom odpowiedzialnym za budowę – ale nie
macie inteligencji. Widzę, że budowa nie posuwa się naprzód. Czy mam przymknąć
na to oczy? Mogę to zrobić, ale jestem praktycznym człowiekiem. Jak mogę
przymknąć oczy? Każdy ma coś na swoje usprawiedliwienie".
Śrila Prabhupad nie miał stałego lekarza. Od czasu do czasu pojawiał się jakiś
kaviraja, aby postawić diagnozę i dać mu jakieś lekarstwo, ale Prabhupad
nie traktował tego poważnie. Nie uważał tych kavirajów za osoby kwalifikowane
i jeśli lekarstwo było gorzkie albo miało jakieś złe następstwa,
przestawał je zażywać. Wszystko zależy od Kryszny i lekarz nie może tego
zmienić. Prabhupad wspominał o zaletach lekarstw Ayur wedyjskich
i homeopatycznych, lecz medycynajak każdy inny przyziemny temat – nie
wzbudzała jego szczególnego zainteresowania.
Dni mijały spokojnie. Przez pokój Śrila Prabhupada przebiegał łagodny,
przyjemny wietrzyk. Chociaż zdrowie Prabhupada się nie poprawiało, to jego
inteligencja była zawsze bystra i żywa. Z Mayapur przybył Bhavananda
Goswami, aby pełnić osobistą służbę dla Śrila Prabhupada. Musiał jednak wrócić
do Bengalu ze względu na ważne obowiązki związane z nauczaniem. Śrila
Prabhupad stwierdził, że Bhavananda bez wątpienia robi najlepsze masaże
i najlepiej pełni osobistą służbę dla mistrza duchowego, jednakże
obowiązki osobistego sługi nie są tak ważne jak nauczanie.
Śrila Prabhupad wielokrotnie dawał przywódcom ISKCON-u do zrozumienia, że
powinni przygotować się do pełnienia swych obowiązków bez jego bezpośredniego
nadzoru. Pewnego dnia wspominał niektóre z wydarzeń, jakie miały miejsce
podczas pierwszego roku jego pobytu w Nowym Jorku, lecz nagle przeniósł
się myślami w przyszłość. "Nie zepsujcie tego" – powiedział.
"Teraz wszystko zależy od was, moich starszych chłopców. Ja mogę was
opuścić. Moje zdrowie jest kiepskie. Jestem starym człowiekiem. Ale wy, GBC,
młodzi chłopcy, jesteście Amerykanami, ekspertami. Jesteście bardzo
inteligentni. Więc nie zepsujcie tego. Niech ruch rozwija się dalej. Macie
wiele wspaniałych miejsc. Nie martwcie się. Nawet jeśli odejdę, to co
z tego? Swe idee i wskazówki pozostawiłem w książkach. Musicie
je tylko tam odnaleźć. Myślę, że spełniłem swój obowiązek. Czy nie tak?
Zgadzacie się z tym czy nie?"
"Tak, zrobiłeś wszystko. Jednak chcemy całego Bhagavatam".
"To będzie zrobione" – odrzekł Prabhupad. "A nawet jeśli nie
będzie dokończone, nie ma żadnej straty. Jesteście kompetentni. Możecie się tym
zająć. Możecie zaopiekować się wszystkimi pieniędzmi i uwolnić mnie od
wszelkich spraw związanych z zarządzaniem. Proszę was jedynie o to,
żebyście nic nie zmarnowali. Czasami karciłem was po to, abyście tego nie
zmarnowali".
Prabhupad powiedział, że będzie szczęśliwy, jeśli zobaczy, że pod nadzorem
przywódców ISKCON-u wszystko przebiega prawidłowo. "A ja będę dalej pisał
książki. Dobrze?" Orzekł, że nie potrzebuje już dłużej jeść. Skoro nie
jest już aktywny fizycznie, nie ma potrzeby, by jadł na obiad capati
i ryż.
Giriraja powiedział, że bhaktom sprawia przyjemność, gdy widzą, że Prabhupad je
i rozkoszuje się prasadam. Prabhupad zignorował tę uwagę
i stwierdził, że aby mózg funkcjonował właściwie, wystarczy trochę owoców
czy nawet mleka.
Ten nastrój – Prabhupad mówiący o wycofaniu się z aktywnego życia,
poście, czy nawet wspominający o śmierci – był jedynie nastrojem
chwilowym. Był to coś bardzo rzeczywistego, praktycznego i rozsądnego,
lecz wkrótce Prabhupad zwracał swą uwagę ku innym rzeczom i obiecywał, że
nadal będzie zajmował się i kierował swymi uczniami, ruchem
i światem. Zaraz po takich krótkich rozmowach, znowu ostro wypowiadał się
na temat szaleństwa naukowców i polityków.
Od czasu do czasu Śrila Prabhupad wspominał o udaniu się do miejsca, które
byłoby lepsze dla jego zdrowia. Był maj i w Bombaju panowały upały.
Wkrótce miały nadejść monsuny. Prabhupad zastanawiał się nad podróżą do
Kaszmiru, ponieważ tamtejsze powietrze i woda były ponoć korzystne dla
zdrowia; lecz nie można było zapewnić mu tam odpowiednich warunków
mieszkaniowych. Na dodatek panował tam zbyt duży chłód. W tym czasie
pewnego dnia złożył mu wizytę Śriman Narayan, były gubernator Gudżaratu.
"Powinieneś zadbać o swoje zdrowie" – powiedział Śriman Narayan.
"Mam nadzieję, że czujesz się lepiej".
"Och, to po prostu stara maszyna – roześmiał się Prabhupad – im więcej ją
leczysz, tym bardziej się psuje. Ale moja praca nigdy nie ustaje. To posuwa się
naprzód. Moim głównym zadaniem jest pisanie tych książek i to postępuje
naprzód". Przy tej rozmowie obecni byli też inni hinduscy goście, którzy
natychmiast zaczęli polecać miejsca korzystne dla zdrowia: Śri-nagar, Kaszmir,
Dehradun, Masouri, Simlę, Hardwar.
"Tak, woda w Hardwardzie jest dobra – powiedział Śriman Narayan – ale
lepsza jest w Hrsikeśa, gdzie przepływa Ganges. Jeśli jakieś miejsce
znajduje się nad brzegiem Gangesu, to jest tam dobra woda. Zorganizujmy
to". Plan wyjazdu do Hrsikeśa został sprecyzowany i Prabhupad zaczął
czynić przygotowania, aby za tydzień opuścić Bombaj.
************
Pierwszy tydzień w Hrsikeśa upłynął w sielankowym, rajskim nastroju.
Pogoda była doskonała i pojawiła się nadzieja, że Prabhupad zacznie jeść
i wróci do zdrowia. Jednak ósmej nocy nadeszła gwałtowna burza,
a wraz z nią zaszła gwałtowna zmiana w zdrowiu Prabhupada.
Stwierdził, że koniec jest bliski i że chce natychmiast udać się do
Vrindavany – na wypadek, gdyby Kryszna zapragnął, aby wkrótce opuścił ten
świat.
Bhaktowie w Hrsikeśa byli w dobrych nastrojach; Śrila Prabhupad
również. Gdy płynęli łodzią na drugi brzeg Gangesu, Prabhupad poprosił, aby zaczerpnęli
trochę wody pitnej ze środka rzeki. Podobało mu się wynajęte dla niego miejsce;
poszedł nawet do kuchni, aby pokazać uczniom, jak gotować. Wieść
o obecności A.C. Bhaktivedanty Swamiego szybko rozniosła się po tym
mieście pielgrzymów i turystów. Prabhupad zgodził się na codzienne darśany
od piątej do szóstej po południu. W tym czasie w pokoju tłoczyło się
zawsze od czterdziestu do pięćdziesięciu osób, łącznie z zachodnimi
hipisami, poszukiwaczami prawdy, a także hindusami spędzającymi
w Hrsikeśa wakacje lub będącymi tam na pielgrzymce. Chociaż głos Śrila
Prabhupada był niezwykle słaby, to mówił z mocą, kładąc nacisk na
Bhagavad-gitę taką jaką jest.
Kiedy jakiś amerykański hipis zadał mu sceptyczne pytanie, Prabhupad
odpowiedział: "Nie możesz tego zrozumieć, ponieważ jesteś szalony".
A kiedy pewna kobieta przedstawiła materialistyczną pracę dobroczynną jako
najwyższy cel, Prabhupad rzekł: "Twoje współczucie jest warte tyle, co
dmuchanie na czyrak, żeby go uleczyć".
W Hrsikeśa przebywało z Prabhupadem tylko kilku uczniów i uważali
oni, że jest to coś bardzo szczególnego. Prabhupad nie tylko kierował
gotowaniem, ale w trakcie gotowania opowiadał różne historie. Powiedział,
że tylko leniwy człowiek nie może gotować i aby to zilustrować,
opowiedział bengalską historię o leniwym człowieku. Był pewien król, który
wydał rozporządzenie, że wszyscy leniwi ludzie w jego królestwie mogą
przyjść do domu dobroczynnego, gdzie zostaną nakarmieni. Przybyło więc wiele
osób, które twierdziły: "Jestem leniwy".
Wtedy król nakazał swemu ministrowi, aby podłożył pod ten dom ogień
i wszyscy – z wyjątkiem dwóch mężczyzn – wybiegli z płonącego
budynku. Jeden z tych, którzy pozostali, powiedział: "Od tego ognia
nagrzewają mi się plecy". Na co drugi poradził mu: "To przewróć się
na drugi bok". Wtedy król powiedział: "Ci są naprawdę leniwi.
Nakarmcie ich".
Jednak wieczorem 15 maja Śrila Prabhupad nie mógł ani spać, ani nagrywać na
dyktafon. Na skutek burzy, zwiastuna pory monsunowej, całe Hrsikeśa zostało
pozbawione elektryczności. Ponieważ wentylatory przestały działać,
a okiennice musiały być zamknięte z powodu wiatru, w pokoju
zrobiło się bardzo gorąco.
O piątej nad ranem Śrila Prabhupad przywołał Tamala Krysznę Goswamiego
i powiedział, że jest osłabiony. Tamala Kryszna masował Prabhupada przez
godzinę. Wiatr, niosący ze sobą piasek, nie ustał nawet o świcie.
Sztorm i awaria prądu trwały również przez następną noc. Tamala Kryszna
zapytał Prabhupada o opuchliznę na rękach i stopach, lecz ten
odpowiedział zirytowany: "Dlaczego zaprzątasz sobie tym głowę? To jest
moje ciało, a ja się tym nie martwię". Następnie dodał: "Z
materialnego punktu widzenia nie wróży to nic dobrego. Proszę, zastanówcie się
nad tym, w jaki sposób przekazać wszystko GBC, tak aby pod moją nieobecność
wszystko przebiegało sprawnie. Możesz spisać testament, a ja go
podpiszę". Teraz wyraźnie mówił o tym, o czym wcześniej tylko
nadmieniał.
Nagle, o pierwszej trzydzieści nad ranem, z pokoju Prabhupada dobiegł
dźwięk dzwonka. Na ten sygnał stawili się Tamala Kryszna oraz
Ksiracora-gopinatha. Prabhupad odezwał się spod moskitiery: "Jak wam już
mówiłem, symptomy nie wróżą nic dobrego. Chcę natychmiast jechać do
Vrindavany". Powiedział, że jeśli ma odejść, to chciałby, aby nastąpiło to
we Vrindavanie. Ponieważ pragnął wyruszyć natychmiast, bhaktowie całą noc nie
spali, tylko pakowali się i przygotowywali do wyjazdu. Nie mogli jednak
zdobyć rezerwacji na pociąg, toteż postanowili pojechać samochodem.
*************
Gdy skręcili z drogi łączącej Agrę z Delhi, Śrila Prabhupad po raz
pierwszy ujrzał kamienny znak: "Bhaktivedanta Swami Marg". Wkrótce
napotkali Gunarnavę na motocyklu, który z radością pognał naprzód, by
zawiadomić bhaktów w Kryszna-Balarama Mandirze o przybyciu Śrila Prabhupada.
Przy bramie świątyni zgromadziła się ogromna grupa bhaktów, łącznie ze
wszystkimi dziećmi z gurukuli, by powitać Prabhupada intonowaniem
i tańcem. Czterech bhaktów zaniosło go w palankinie do świątyni,
gdzie złożył pokłon dwóm Panom: Krysznie i Balaramie. Bhaktowie zrobili
arati ku czci Śrila Prabhupada, który następnie przemówił krótko do
zgromadzonych.
"Jeśli nadejdzie śmierć – powiedział – niech stanie się to tutaj".
Widząc jego postawę i słysząc te nieoczekiwane słowa, niektórzy
z bhaktów zaczęli płakać. "Tak więc – kontynuował – nie mam nic
nowego do powiedzenia. Cokolwiek miałem powiedzieć, powiedziałem w moich
książkach. Teraz spróbujcie to zrozumieć i kontynuujcie swe wysiłki. Nie
ma znaczenia, czy jestem obecny, czy też nie. Tak jak Kryszna żyje wiecznie,
podobnie wieczna jest żywa istota, lecz kirtir yasya sa jivati. Ten, kto pełni
służbę dla Pana, żyje na zawsze. Tak więc uczyliście się, jak służyć Krysznie.
Z Kryszną nasze życie jest wieczne. Utrata tego tymczasowego ciała nie ma
żadnego znaczenia. To ciało musi zginąć. Takie jest jego przeznaczenie. Tak
więc żyjcie na zawsze służąc Krysznie".
Dzień po przyjeździe do Vrindavany Śrila Prabhupad napisał:
Pojechałem do Hrisikesha z nadzieją, że moje zdrowie się poprawi, lecz
zamiast tego trochę osłabłem. Teraz wróciłem do swego domu, Vrindavany. Jeśli
ma nastąpić coś złego, przynajmniej będę tutaj, we Vrindavanie.
Śrila Prabhupad przywołał do siebie Tamala Krysznę Goswamiego
i powiedział: "Są dwie możliwości: próba przeżycia
i przygotowanie się na śmierć. Lepiej przygotować się na najgorsze.
Postaraj się, aby zawsze były przy mnie trzy czy cztery osoby. Róbcie kirtan
i przez cały czas czytajcie Bhagavatam. Teraz spróbuję trochę jeść.
Pariksit Maharaja nie pił nawet wody".
Widząc nastrój Śrila Prabhupada, Tamala Kryszna wspomniał o potrzebie
spisania testamentu, na co Śrila Prabhupad wyraził zgodę.
Testament nie miał być sporządzany z nastawieniem, że nadszedł koniec, ale
w duchu "przygotowania się na najgorsze". Oznaczało to również
przygotowanie wszystkiego tak, aby nie trzeba było tego robić w ostatniej
chwili. Prabhupad troszczył się o to, aby jego ruch rozwijał się
bezpiecznie, aby cały majątek ISKCON-u znajdował się w posiadaniu jego
uczniów będących członkami ruchu świadomości Kryszny oraz aby wszystkie jego
instrukcje na przyszłość były jasne. Wszystkie te sprawy powinny zostać
załatwione teraz, w testamencie, a członkowie GBC powinni zebrać się
we Vrindavanie, aby poczynić te ostatnie przygotowania i być razem
z Prabhupadem.
Tamala Kryszna chciał się upewnić, czy Prabhupad rzeczywiście chce, aby
przybyli członkowie GBC z całego świata. Było to kosztowne
przedsięwzięcie, toteż chciał być pewien, że Prabhupad naprawdę tego chce.
Kiedy Śrila Prabhupad to potwierdził, Tamala Kryszna, który spełnianie wszelkich
jego pragnień uważał za swoją służbę, również opowiedział się za tym pomysłem.
Tamala Kryszna powiedział: "Pewien jestem, że wszyscy będą chcieli
przyjechać tutaj i być z tobą, ponieważ cię kochają".
"Waszą miłość do mnie – powiedział Śrila Prabhupad – udowodnicie przez to,
na ile będziecie ze sobą współpracować w celu utrzymania tej instytucji po
moim odejściu".
Powiadomiono sekretarzy GBC na całym świecie, że Śrila Prabhupad może niedługo
odejść i pragnie, aby byli razem z nim we Vrindavanie. Wszyscy
członkowie GBC pozostawili swoje obowiązki i przyjechali tak szybko, jak
było to możliwe.
Doszli do wniosku, że oprócz testamentu Prabhupada, który miał zabezpieczyć
majątek ISKCON-u, i oprócz zabezpieczenia wszystkich kont bankowych
w ISKCON-ie, jest również kilka pytań, które powinni zadać Prabhupadwi,
zanim będzie za późno. Jedno z tych pytań dotyczyło tego, jak
w przyszłości mają odbywać się inicjacje. Na te pytania powinni uzyskać
odpowiedź teraz, w przeciwnym razie po odejściu Śrila Prabhupada temat ten
może stać się źródłem spekulacji i bałaganu.
Komitet, który członkowie GBC wybrali spośród siebie, stanął teraz przed Śrila
Prabhupadem, gdy ten siedział w łóżku w głównym pokoju na dole.
Rzecznikiem miał być Satsvarupa dasa Goswami. Był on onieśmielony
i zakłopotany. Stanie w obliczu Śrila Prabhupada i pytanie
o to, co powinni uczynić po jego odejściu, mogło wyglądać na
impertynencję. Było to jednak konieczne. Śrila Prabhupad sam poprosił, aby
przybyli do Vrindavany i zajęli się właśnie tego rodzaju sprawami.
"Śrila Prabhupad – odezwał się Satsvarupa – pozostali członkowie GBC
poprosili nas, byśmy zadali ci kilka pytań. Są tu członkowie oryginalnego GBC,
które utworzyłeś na początku. Nasze pierwsze pytanie dotyczy członków GBC.
Chcielibyśmy wiedzieć, jak długo powinni pełnić swoją funkcję?"
Śrila Prabhupad mówił powoli, niskim głosem: "Powinni pozostać na dobre.
Wybieramy najbardziej odpowiednich ludzi, tak aby nie trzeba było ich zmieniać.
Jeśli znajdą się jakieś kompetentne osoby, należy je dodać".
Satsvarupa zapytał, co należy uczynić, jeśli członek GBC porzuci swoje
stanowisko, na co Prabhupad odpowiedział, że wówczas GBC powinno wybrać inną
osobę. "Nasze następne pytanie – kontynuował Satsvarupa – dotyczy
przyszłych inicjacji, zwłaszcza wtedy, gdy już nie będziesz dłużej z nami.
Chcemy wiedzieć, jak powinny być przeprowadzane pierwsze i drugie
inicjacje".
"Tak – powiedział Śrila Prabhupad – polecę
niektórych z was". Tak więc to, co już wielokrotnie opisywał
w "znaczeniach Bhaktivedanty", było teraz wprowadzane
w czyn: jego uczniowie zostaną guru i sami będą przyjmowali uczniów.
Następnie Satsvarupa zapytał o BBT. "Obecnie – powiedział – żadne
tłumaczenia nie są publikowane, dopóki ich nie przejrzysz i nie
zatwierdzisz. Czy jest jakiś system publikowania prac w przyszłości, prac,
których może nie zobaczysz?"
"Nad tym musimy się głębiej zastanowić" – odpowiedział Prabhupad.
Zaakceptował zasadę, że w przyszłości mogą być tłumaczone książki
z sanskrytu, jednakże ostrzegł: "Nie wydaje mi się, by pomiędzy mymi
uczniami było wielu, którzy mogą właściwie tłumaczyć".
Następnie Śrila Prabhupad zaczął opisywać kwalifikacje wymagane przy
tłumaczeniu z sanskrytu literatury vaisnava. Powiedział, że musi to robić
dusza zrealizowana. "W przeciwnym razie, samo imitowanie – A-B-C-D –
niewiele pomoże. Ludziom podobają się moje objaśnienia, ponieważ oparte są na
praktycznym doświadczeniu. Nie można tego zrobić, jeśli nie jest się
zrealizowanym".
Śrila Prabhupad przedstawił już Tamala Krysznie Goswamiemu ogólny zarys swego
testamentu. Ostatecznym autorytetem zarządzającym ISKCON-em miało być GBC.
Każdej posiadłości ISKCON-u przydzieli się trzech powierników. Członkowie GBC
mieli sporządzić dokładny projekt i nadać testamentowi moc prawną.
Jedynym powodem, dla którego Śrila Prabhupad chciał spisać testament, było
chronienie swego ISKCON-u. Wyjaśnił, że bhakta nawet w najmniejszym
stopniu nie jest zainteresowany własną korzyścią – wszystko jest dla Kryszny.
Jednak w swej czystości nie powinien być naiwny. ISKCON był ogromną,
rozrastającą się organizacją posiadającą nieruchomości i pieniądze, które
miały być w stu procentach przeznaczone na służbę oddania dla Kryszny.
Śrila Prabhupad prosił członków GBC, aby byli czujni.
W takich chwilach stawało się rzeczą szczególnie zrozumiałą, że zbliża się
dzień, kiedy dzieci Prabhupada będą musiały wydorośleć i na własną rękę
kierować i zarządzać Towarzystwem, chronić je i rozwijać. Mogła to
być ich ostatnia szansa nauczenia się czegoś bezpośrednio od niego i bycia
z nim, by intonować święte imię i całkowicie poświęcić się
wypełnianiu jego pragnień związanych z ISKCON-em.
Kilka dni później ostateczna wersja "Oświadczenia woli" została
w obecności prawnika uwierzytelniona i poświadczona. Członkowie GBC,
nagleni przez kierownicze i administracyjne obowiązki w swoich
strefach, zaczęli odczuwać potrzebę powrotu. Gdy kilku z nich wyjawiło
zamiar powrotu do swych zajęć, Prabhupad wyraził zgodę. Spędzili razem tydzień,
a teraz jeden po drugim zaczęli się rozjeżdżać. W ciągu następnego
tygodnia większość z nich opuściła Vrindavanę. Ze Śrila Prabhupadem
pozostało tylko kilka osób. Bhaktowie ze świątyni Kryszna-Balarama nadal
prowadzili nieustający kirtan.
************
Nadszedł czerwiec, a we Vrindavanie utrzymywała się upalna pogoda. Niebo,
które dotychczas miało kolor czystego błękitu, zamgliło się wraz
z nadejściem pierwszej wilgoci. Między dwunastą a czwartą po południu
ziemia była zbyt gorąca dla bosych stóp, toteż mieszkańcy Vrindavany zostawali
w domach, przekładając wykonywanie większości swych obowiązków albo na
godziny poranne, albo na późne popołudnie i wieczór. W godzinach
południowych nikt nawet nie jadł, jako że upał zabijał apetyt. Yamuna, płytka
i gorąca, nie przynosiła zbytniej ulgi. Krowy były wychudzone z braku
trawy i paszy, a wiejące od czasu do czasu gorące, suche wiatry
wznosiły tumany kurzu. Muchy i komary padały w powietrzu. Jedną
z niewielu przyjemnych osobliwości lata była woń kwiatów bel, które pięły
się po murze otaczającym ogród Prabhupada, rozkwitając w jakiś sposób
w suchym żarze.
W pierwszych dniach czerwca w Śrila Prabhupada wstąpiła pewna nadzieja na
odzyskanie zdrowia. Poprosił, aby wznowili poranne przejażdżki, a kiedy
zniesiono go do samochodu, powiedział: "Wkrótce będę mógł chodzić o własnych
siłach". Przyjechał jego dawny przyjaciel z Allahabadu, dr Ghosh,
i rozpoznał jego chorobę jako niepokój o bhaktów z ruchu
świadomości Kryszny. Śrila Prabhupad zgodził się z tą diagnozą, ale nie
przestrzegał zaleceń lekarza, ponieważ obejmowały one regularne mierzenie
ciśnienia krwi oraz zażywanie różnych lekarstw i poddawanie się specjalnym
kuracjom. Czuł jednak, że stan jego zdrowia poprawia się dzięki masażom
robionym przez sługi. Powiedział, że jeśli tak dalej pójdzie, to powróci do
zdrowia w ciągu półtora miesiąca. Podkreślił jednak: "Nie opuszczę
Vrindavany, dopóki nie poczuję się dobrze".
***********
Z nadejściem lipca rozpoczęła się we Vrindavanie pora deszczowa. Chmury
gromadziły się już od początku miesiąca, a w połowie lipca padało już
codziennie. Powietrze przesycone było słodkim zapachem kwiatów kadamba,
a po deszczu kwiecie drzewa nim wydawało zapach podobny do cebuli. Pawie,
z całkowicie upierzonymi ogonami, przepełniły się ekstazą, tańcząc, piejąc
i nawołując się. Czasami nadchodziła niespodziewana ulewa, która zastawała
Śrila Prabhupada siedzącego na łóżku czy za biurkiem z dyktafonem
w nie osłoniętej części werandy. Wówczas jego słudzy przybiegali
w pośpiechu, by możliwie jak najszybciej wnieść go do środka. Czasami, gdy
deszcz nie pozwalał mu korzystać z ogrodu, siadywał w pozycji
półleżącej na małym, wychodzącym na ogród tarasie. Ale skończyły się
przynajmniej czterdziestostopniowe upały i dni stały się bardziej znośne.
Prabhupad odpoczywał i trzymał się swego codziennego toku zajęć, usiłując
jednocześnie zrozumieć, jakie jest pragnienie Kryszny. Często, gdy
o szóstej rano budził się i otwierał oczy, widział przy łóżku Tamala
Krysznę. Wówczas wyciągał ręce, dając do zrozumienia, że chce usiąść. Potem
Tamala Kryszna czy inny sługa lekko głaskali plecy Śrila Prabhupada, gdy ten
mówił cichym głosem i odkrywał swój umysł.
Rzadko się zdarzało, by przyjeżdżali do Vrindavany jacyś bhaktowie,
a gościom na ogół nie pozwalano odwiedzać Prabhupada. Stan jego zdrowia
nie poprawiał się, chociaż nie był też krytyczny, jak to było w maju.
Śrila Prabhupad prawie nic nie jadł, toteż nie przybywało mu sił. Jego głównym
lekarstwem było słuchanie kirtanu, Śrimad-Bhagavatam
i Caitanya-caritamrty.
Jeśli chodzi o pracę Śrila Prabhupada nad Śrimad-Bhagavatam, to
w lipcu szła ona dobrze. W dalszym ciągu nagrywał na dyktafon we
wczesnych godzinach porannych i po południu. W ten sposób ukończył
ósmy i dziewiąty rozdział Dziesiątego Canto. Sprawiało mu to wielką
przyjemność. Pracując nad Śrimad-Bhagavatam, zupełnie nie zwracał uwagi na stan
swego ciała – nagrywał pomimo palpitacji serca i słabego głosu oraz
ogólnego osłabienia. Nawet siedzenie sprawiało mu trudności. Kiedy jednak
zaczął pracować, nic nie mogło go powstrzymać.
Niepomny stanu swego ciała, Prabhupad cierpliwie i systematycznie
opisywał, w jaki sposób kapłan rodziny Nandy Maharajy, Gargamuni,
przeprowadził ceremonię nadania imienia małemu Krysznie. Objaśnienia Śrila
Prabhupada często opierały się na osobistych doświadczeniach i realizacji.
Czasami siedząc przed świtem na otwartym powietrzu na werandzie na pierwszym
piętrze, a czasami w wilgotnym żarze jasnego popołudnia, Śrila
Prabhupad pracował i opisywał nieskończoną wiedzę wedyjską. Podobnie
robili jego poprzednicy – Goswami i Krysznadasa Kaviraja – którzy pisali
i wielbili Krysznę i Pana Caitanyę we Vrindavanie. Śrila Prabhupad
był jednak pierwszym wielkim acaryą, który udostępnił literaturę świadomości
Kryszny ludziom we wszystkich krajach na całym świecie, bez względu na ich
narodziny czy poprzednie cechy. Nawet gdy pisał ostatnie rozdziały
Śrimad-Bhagavatam, tysiące młodych dziewcząt i chłopców pracowało
w jego imieniu, aby głosić światu wedyjskie posłanie. W istocie jego
uczniowie byli głęboko świadomi tego, że Śrila Prabhupad pracował we
Vrindavanie nad objaśnieniami do Dziesiątego Canto, i modlili się do Pana
Kryszny, by pozwolił mu to robić przez wiele lat i ukończyć całe
Śrimad-Bhagavatam.
Śrila Prabhupad chciał, aby to, co napisał, zostało opublikowane
i rozprowadzone; była to służba dla jego Guru Maharajy. Był bardzo
zadowolony słysząc, że sprzedaż książek na całym świecie nadal wzrasta.
Harikeśa Swami, sekretarz GBC na północną i wschodnią Europę, donosił, że
drukuje ogromne ilości książek w trzynastu językach. Usłyszawszy zaledwie
początek jego raportu, Śrila Prabhupad wykrzyknął: "Niechaj
Bhaktisiddhanta Sarasvati Maharaja obdarzy cię wszelkimi błogosławieństwami!
Jesteś najważniejszym wnukiem Bhaktisiddhanty Sarasvatiego. Kontynuuj
w ten sposób".
W podobnym nastroju Śrila Prabhupad ponaglał sekretarza GBC na Indie, Gopala
Krysznę, aby szybciej i w większych ilościach produkował książki
w hindi. Kiedykolwiek Gopala Kryszna odwiedzał Śrila Prabhupada bez nowej
publikacji, ten ganił go za powolność. Dlatego Gopala Kryszna przyjął taktykę
odwiedzania Prabhupada jedynie wtedy, gdy miał do pokazania jakąś nową książkę.
Kiedy w połowie lipca Gopala Kryszna przywiózł drugą część Pierwszego
Canto Śrimad-Bhagavatam w hindi, Śrila Prabhupad przyjął ją
z zadowoleniem i powiedział: "Zrobił to już dwa razy: jeśli nie
ma żadnej książki, nie przyjdzie, ponieważ za każdym razem go krytykuję: ŤGdzie
jest książka? Gdzie jest książka?ť"
Pod koniec lipca zdrowie Prabhupada zdawało się znowu pogarszać. Znów wspominał
o tym, że koniec może nadejść w każdej chwili.
Tamala Kryszna pełnił funkcję osobistego sekretarza Śrila Prabhupada przez
sześć miesięcy bez przerwy Stał się oczyma i uszami swego mistrza
duchowego oraz jego rzecznikiem, szczególnie w odniesieniu do spraw
związanych z zarządzaniem ISKCON-em. Został również jego osobistym
powiernikiem i asystował Śrila Prabhupadwi w jego transcendentalnych
nastrojach. Jako szczery sługa, zaczął sugerować teraz inne lekarstwo. Śrila
Prabhupad ostatnio odczuwał i wyrażał głębokie oddanie dla swych uczniów
zaangażowanych w nauczanie. Uznając to za wskazówkę, Tamala Kryszna
zasugerował, że jeśli Prabhupad mógłby udać się na Zachód i pobyć tam ze
swymi uczniami, to wstąpiłoby w niego nowe życie.
"Ale jeśli mam umrzeć – powiedział Prabhupad – chcę, żeby stało się to we
Vrindavanie". Tamala Kryszna odpowiedział, że Śrila Prabhupad nie powinien
myśleć o umieraniu. Gdyby pojechał na Zachód, zobaczył tamtejszych
bhaktów, jadł prasadam przygotowane ze składników, które zostały wyprodukowane
na farmach ISKCON-u, wówczas widząc oddanie swych uczniów z pewnością
odzyskałby apetyt i siły.
Tamala Kryszna zachęcał go: "Gdy będziesz tam z tak wieloma bhaktami,
którzy poświęcili swe życie szerzeniu świadomości Kryszny i pomaganiu
tobie, to będzie naprawdę inspirujące. Nie będziesz musiał dużo mówić. Chodzi
o samą twą obecność – ty będziesz widział bhaktów i oni będą widzieć
ciebie. Więc w tym sensie nie będzie to wyczerpujące. Teraz jest sierpień,
więc panuje tam również dobry klimat – w Londynie. To bardzo dobry czas".
Prabhupad zwrócił się do Upendry i oznajmił: "Jego słowa sprawiają,
że inaczej się czuję. Samo słuchanie napawa mnie entuzjazmem". "Śrila
Prabhupad – powiedział Tamala Kryszna – jeśli udasz się na Zachód, to na pewno
dojdziesz do zdrowia".
"Oby Kryszna spełnił twe słowa" – odrzekł Śrila Prabhupad.
W lipcu 1977 roku rozpoczął się szczególny okres dla pobożnych hindusów
i mieszkańcy Vrindavany poświęcali więcej czasu na czytanie pism świętych
oraz odwiedzanie świętych miejsc. Toteż pod koniec lipca, kiedy drzewa
i krzewy zazieleniły się świeżymi liśćmi, do Vrindavany, jak również do
świątyni Kryszna-Balaramy, przybywały tłumy pielgrzymów. Pomimo błota
i deszczu wielu ludzi było w radosnych nastrojach, doznawszy ulgi od
uciążliwych upałów i oczekując Jhulana-yatry, festiwalu huśtania Radhy
i Kryszny. Jhulana-yatra jest największym festiwalem Vrindavany. Tego roku
przypadł on na połowę sierpnia.
Miejscowe gazety zamieszczały raporty o stanie zdrowia Śrila Prabhupada
i zarówno mieszkańcy Vrindavany, jak i przyległych wiosek wykazywali
szczerą troskę o jego samopoczucie. Z powodu pory festiwalowej, jak
również ze względu na troskę o Śrila Prabhupada, świątynię
Kryszna-Balaramy odwiedzało wielu ludzi. Ci, którzy przychodzili około
dziewiątej rano, mogli ujrzeć Śrila Prabhupada, gdy udawał się na swój poranny
darśan z Bóstwami.
Śrila Prabhupad nadal nie miał apetytu i w ciągu ostatnich sześciu tygodni
niewiele jadł. Spanie, masaże czy praca nad tłumaczeniem nie odbywały się już
dłużej o określonych porach. Czuł, że jest to dla niego krytyczny okres,
więc pozwolił bhaktom w całym ISKCON-ie recytować prostą modlitwę:
"Mój drogi Panie Kryszno, jeśli pragniesz, proszę, wylecz Śrila
Prabhupada". Regularnie każdego ranka udawał się do świątyni, by zobaczyć
Bóstwa. W ciemnych, przeciwsłonecznych okularach siedział wyprostowany
w bujaku, składając dłonie w geście modlitwy, podczas gdy dwóch ludzi
– jeden z przodu, a drugi z tyłu – ostrożnie nieśli bujak
z pokoju Prabhupada do świątyni. Najpierw stawiali fotel przed Bóstwami
Gaura-Nitai, później przed Kryszna-Balaramą, a następnie
Radha-Śyamasundarą. Potem zanosili go na środek dziedzińca pod drzewo tamala
i stawiali krzesło na marmurowej, zrobionej z czarno-białych płyt
podłodze, która przypominała szachownicę.
Śrila Prabhupad siedział zwrócony twarzą do Kryszny i Balaramy,
a bhaktowie siadali wokół niego i zaczynali kirtan. Wówczas wstawali
dwaj chłopcy z gurukuli, którzy podchodzili do niego i zaczynali
tańczyć z podniesionymi ramionami, a ich bawełniane cadary kołysały
się w tę i z powrotem. Prabhupad na ogół nic nie mówił, nawet się nie
uśmiechał, lecz po kilku minutach dawał swe girlandy bhakcie, który następnie
zawieszał je na szyjach tancerzy Po krótkim czasie podchodzili dwaj inni
chłopcy i pierwsi oddawali im girlandy, które otrzymali od Śrila
Prabhupada, po czym siadali. Śpiew i taniec trwały przez pół godziny.
W świątyni gromadzili się goście i wielu z nich ofiarowywało
pieniądze u stóp Prabhupada, które spoczywały na haftowanej, jedwabnej
poduszce.
Śrila Prabhupad postanowił udać się na Zachód. "Jeśli będę mógł pracować
trochę dłużej – powiedział – to nasze towarzystwo stanie się bardzo mocne. Chcę
dopilnować by to, czego dokonałem, zostało wzmocnione".
Jednakże rozmowy Prabhupada o podróży zbiegły się z coraz większym
osłabieniem. Mówił mniej. Gdy Tamala Kryszna próbował zachęcać go do
tłumaczenia, odpowiedział: "Zabiorę się do tego, jeśli poczuję inspirację.
Nie próbuj mnie zmuszać. Przechodzę bardzo trudny okres i nie mogę zaznać
spokoju. To nie jest mechaniczna rzecz".
Pielgrzymami, którzy przybyli na Jhulana-yatrę, byli głównie wieśniacy. Wielu
z nich pochodziło z Radżastanu – kobiety i mężczyźni nosili
jaskrawe szaty, a kobiety miały również na rękach i bosych stopach
ciężkie, złote i srebrne bransoletki, pobrzękujące przy każdym ruchu.
Zwiększyła się również liczba wędrownych sadhu, którzy stali się we Vrindavanie
powszechnym widokiem. Ich ciała pokryte były popiołem lub gliną
i naznaczone jasnym tilakiem. Yamuna w wielu miejscach wystąpiła
z brzegów i prąd był zbyt silny, by można było się w niej kąpać
czy pływać. Do Mandiru Kryszna-Balaramy, który był teraz jedną
z najpopularniejszych świątyń w całych północnych Indiach, przybywały
tysiące pielgrzymów. Na wieczorne arati przychodziło tak wiele ludzi, że
miejscowi bhaktowie nie mogli brać w nich udziału i stali z tyłu
dziedzińca, na krańcach zbitego, przepychającego się tłumu. Kilku chłopców
z gurukuli witało gości czasopismami Back to Godhead w hindi
i każdy z nich sprzedawał od dwustu do trzystu egzemplarzy każdego
wieczoru. Słysząc to, Śrila Prabhupad był zadowolony.
Abhirama przysłał z Kalkuty wiadomość, że otrzymali nareszcie paszport
Śrila Prabhupada i że amerykański konsulat w Kalkucie pomoże
w uzyskaniu karty stałego pobytu w USA. Tamala Kryszna pobiegł na
górę i oznajmił Śrila Prabhupadwi: "Mam bardzo dobre wieści".
Śrila Prabhupad leżał w łóżku, lecz gdy usłyszał nowinę, zaczął powoli
klaskać w ręce, mówiąc: "Przynoś mi dobre nowiny i trzymaj mnie
przy życiu!" Myślami wybiegł w przyszłość, do Londynu.
"Tamtejsze Bóstwa Radha-Kryszny są tak wspaniałe" – powiedział.
"Londoniśvara – to taki niewinny chłopiec". Śrila Prabhupad pomyślał
o Bhaktivedanta Manor. "Ten trawnik przed moim pokojem jest
wspaniały" – powiedział. "Myślę, że nadchodzą dobre czasy".
*************
Kiedy Prabhupad przybył do Londynu, jego uczniowie doznali szoku. Nigdy nie
wyobrażali sobie, że jest tak wątły i że ktokolwiek może podróżować
w takim stanie. Dla bhaktów, którzy wyszli na lotnisko, aby go powitać,
było to doświadczenie rozdzierające serce. Nawet ci, którzy słyszeli raporty
o Prabhupadwi we Vrindavanie, nie byli emocjonalnie przygotowani na taką
zmianę. Prabhupad był tak transcendentalny jak zawsze, czy nawet jeszcze
bardziej niż zawsze, lecz początkowo bhaktowie byli wstrząśnięci widząc go tak
odmienionym. Teraz wyglądał jak potężny mędrzec, który przez długi czas
spełniał wyrzeczenia dla dobra ludzkości i który był ponad ograniczeniami
swego ciała, chociaż w nim żył. Wizyta Śrila Prabhupada w Londynie
obudziła w bhaktach ogromną nadzieję na jego wyzdrowienie.
Śrila Prabhupad z niecierpliwością wyczekiwał podróży do Ameryki. Planował
ją tuż po Janmastami, które tego roku przypadało 6 września, czyli dwa tygodnie
po jego przybyciu do Anglii. "Chcę pożyć jeszcze trochę dłużej –
powiedział – aby uczynić wszystko bardziej doskonałym".
"Czy zrobisz to inspirując bhaktów swą obecnością – zapytał Tamala Kryszna
– czy też masz jakiś szczególny plan?"
"Szczególny plan"- odpowiedział Śrila
Prabhupad. "Chcę wprowadzić varnaśramę. Na naszej farmie
w Pensylwanii rozwiązany został największy problem życia:
pożywienie". Ustanowienie wzorcowego, wedyjskiego systemu społecznego na
farmach ISKCON-u uważał za ważną, nie dokończoną część misji swego życia.
Jednak po spędzeniu w Londynie dwóch tygodni, w dzień po
uroczystościach związanych z rocznicą jego urodzin, stan jego zdrowia
nagle znacznie się pogorszył. Był to pierwszy kryzys od momentu przybycia do
Anglii i w związku z nim plany Śrila Prabhupada uległy zmianie.
Zamiast udać się do Stanów Zjednoczonych, tak jak planował, poprosił teraz, aby
zabrano go z powrotem do Indii. Do Bombaju. "Jeśli pożyję kilka dni
dłużej – powiedział – to chciałbym zobaczyć otwarcie świątyni w Bombaju.
Możemy poczekać tutaj, a następnie polecieć do Bombaju. Tak ciężko na to
pracowałem. Jeśli zobaczę to otwarcie i potem umrę, to będzie to bardzo
spokojna śmierć. A jeśli będę żył, to mogę przyjechać tu znowu".
Śrila Prabhupad udał się do Bombaju, lecz jego zdrowie się nie poprawiało.
W końcu stwierdził, że wolałby powrócić do Vrindavany, do
Kryszna-Balaramy, niż pozostać w takim krytycznym stanie w Bombaju.
"Ale Śrila Prabhupad – powiedział Tamala Kryszna – co się stanie ze
wszystkimi bhaktami tutaj? Służyli ci tak szczerze. Jak będą mogli otworzyć świątynię
pod twoją nieobecność? Jeśli bhaktowie usłyszą, że udajesz się do Vrindavany,
wszyscy będą chcieli pojechać za tobą. Nie będą chcieli tu pozostać. Wszyscy
będą chcieli opuścić swoje stanowiska i pojechać z tobą do
Vrindavany".
"W takim razie niech przyjadą" – odrzekł Śrila Prabhupad. "Nie
mam nic przeciwko temu". Tamala Kryszna zauważył, że jeśli przybędzie
tysiąc bhaktów, aby być z Prabhupadem, zwolni to tempo pracy ISKCON-u na
całym świecie. Prabhupad powtórzył, że nie ma nic przeciwko temu. Tamala
Kryszna zapytał, czy konieczne jest przybycie członków GBC, a Śrila
Prabhupad zapewnił, że tak.
*************
Gdy bhaktowie w świątyni Kryszna-Balaramy zobaczyli, że w ciągu tego
miesiąca, który Prabhupad spędził poza Vrindavaną, jego stan tak bardzo się
pogorszył, byli zatrwożeni. Jego pokój był w takim stanie, w jakim go
pozostawił, z wyjątkiem tego, że wstawiono do niego ogromne, dwuosobowe
łóżko. Prabhupad położył się, a bhaktowie zasłonili kotarami okna
i przyćmili światła. Przez prawie pięć minut leżał bez ruchu
z zamkniętymi oczyma.
"Więc teraz jesteś w domu, Śrila Prabhupad"- odezwał się Tamala
Kryszna.
Śrila Prabhupad leżał spokojnie, nie poruszając się. Następnie powoli położył
ręce na piersi, splótł je i powiedział: "Dziękuję". Wydawało
się, że doznał ulgi.
"Teraz jesteś pod opieką Kryszna-Balaramy" – kontynuował Tamala
Kryszna.
Śrila Prabhupad uśmiechnął się i lekko skinął głową. "Tak, to
prawda" – powiedział. "Kryszna tvadiya-pada-pankaja-panjarantam
" – zacytował modlitwę króla Kulaśekhary: "Mój drogi Kryszno, proszę,
pomóż mi umrzeć natychmiast, tak aby łabędź mego umysłu mógł zostać otoczony
łodyżką Twych lotosowych stóp. W przeciwnym razie, jak będę mógł myśleć
o Tobie wydając ostatnie tchnienie?"
Chociaż Śrila Prabhupad znajdował się w bardzo niepewnym stanie, to był
całkowicie pogrążony w myślach o Krysznie – o Jego imieniu, formie,
rozrywkach czy służbie oddania dla Niego. Prabhupad zasugerował, że
o dziewiątej trzydzieści mógłby pójść zobaczyć Krysznę i Balaramę,
tak jak to robił wcześniej, lecz jego słudzy poradzili mu, aby tego dnia
odpoczął i zaczął ten program jutro. "Zrobię, cokolwiek chcecie"
– odpowiedział Prabhupad.
Tamala Kryszna zapytał Prabhupada, czy chce, żeby przyszedł kaviraja. "Jak
powiedziałeś, Prabhupad, czy to pomoże czy też nie, jakiś mąż musi być".
Śrila Prabhupad przytaknął. "Teraz wy pokierujcie wszystkimpowiedział – i
pozwólcie mi myśleć o Kryszna-Balaramie".
W odpowiedzi na wezwanie Śrila Prabhupada do Vrindavany ponownie zaczęli
zjeżdżać się wszyscy członkowie GBC. Przybywali z ciężkim sercem, jednakże
gdy stanęli przed Śrila Prabhupadem, z zadowoleniem opowiadali mu
o swym nauczaniu z jego ramienia. Śrila Prabhupad słuchał tych
sprawozdań z radością i - pomimo swego stanu – zachęcał ich jak zwykle.
Tak naprawdę Prabhupad zwołał członków GBC, by mogli dla niego intonować.
Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, pragnął lekarstwa świętego imienia i nie
chciał żadnych lekarzy. Gdy usłyszał, że jego przyjaciel dr Ghosh przybywa do
Vrindavany, aby otworzyć tam klinikę i że jednocześnie mógłby polecić mu
kurację, nie przyjął tej oferty. "Ci lekarze przychodzą i dają coś,
żeby spróbować mnie ocalić" – powiedział. "Nie chcę zostać ocalony.
Dr Ghosh może przyjechać, by rozwinąć tę swoją klinikę, lecz nie po to, by mnie
leczyć". Tamala Kryszna zapytał, czy mogą przynajmniej przyprowadzić
jakichś miejscowych lekarzy z Vrindavany.
"Nie" – odpowiedział Prabhupad. "Pozwól, że przyjmiemy tylko
twoją radę co do kirtanów". Tamala Kryszna zgodził się, że kirtan jest
rzeczą najlepszą, gdyż w ten sposób błagali o pomoc Krysznę.
"Lepiej nie módlcie się do Kryszny, by mnie ocalił" – powiedział
Śrila Prabhupad. "Pozwólcie mi teraz umrzeć".
Gdy Harikeśa otrzymał telefoniczną wiadomość, że ma bezzwłocznie przybyć do Vrindavany,
powiedziano mu, by "oczekiwał najgorszego". Natychmiast więc
skontaktował się ze swoim drukarzem, który właśnie kończył kilka książek,
i powiedział mu, że do jutra musi otrzymać pierwsze egzemplarze. Tak więc
wsiadając do samolotu odlatującego do Indii miał ze sobą nowo wydane tomy
Drugiego Canto Śrimad-Bhagavatam w języku niemieckim, niemiecką trylogię
Kryszna i jugosłowiańskie Śri Iśopanisad. Harikeśa wszedł i pokazał
Prabhupadwi siedem nowych książek. Prabhupad natychmiast wziął pierwszy tom Kryszny
i podniósł go, patrząc na obrazek Radhy i Kryszny na okładce. Zaczął
płakać i wyciągnął rękę, aby pogłaskać Harikeśę po głowie. Harikeśa
powstrzymał jednak rękę Śrila Prabhupada uważając, że nie jest tego godzien.
"Gnił tutaj pisząc na maszynie" – powiedział Śrila Prabhupad
nawiązując do czasów, kiedy Harikeśa był jego sekretarzem, tuż zanim udał się
do Europy, by nauczać. "Powiedziałem mu: ŤJedźť. Miałem dziesięć sług.
Myślałeś, że odsyłam cię, aby cię poniżyć. Nie. Czy teraz rozumiesz?"
"Tak, rozumiem"- odpowiedział Harikeśa szlochając.
"To inteligentny chłopiec, myślałem – mówił dalej Śrila Prabhupad –
dlaczego ma tutaj gnić przepisując na maszynie?" Prabhupad obejrzał
wszystkie nowe książki. "Druk i cała reszta pierwsza klasa" –
stwierdził. Zapytał o wysokość nakładów. Harikeśa odpowiedział: "Sto
dwadzieścia tysięcy trylogii Kryszna, sześćdziesiąt tysięcy Drugiego Canto
Śrimad-Bhagavatam i dziesięć tysięcy Śri Iśopanisad".
"Możesz rozprowadzić to Iśopanisad?" – zapytał Prabhupad.
Obecni w pokoju bhaktowie dobrze wiedzieli, że Harikeśa, podejmując
wielkie osobiste ryzyko, brał udział w rozprowadzaniu książek Śrila
Prabhupada w komunistycznych krajach Europy Wschodniej. Świadomość tego
zwiększała i tak już niezwykłe napięcie chwili.
Harikeśa zapewnił Prabhupada, że z pewnością mogą rozprowadzić tę książkę
w Jugosławii.
"To wydrukuj więcej" – powiedział Prabhupad, po czym w dalszym
ciągu rozmawiali o produkcji książek. Prawdę mówiąc książki były całym
życiem Śrila Prabhupada. Od chwili, kiedy Harikeśa wszedł z nowymi
książkami, Prabhupad odczuwał niezwykłą ekstazę, która udzieliła się Harikeśy
i reszcie obecnych. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że
jest to transcendentalna, szczególna wymiana uczuć ze Śrila Prabhupadem –
wymiana, która nie zaniknie, dopóki będą szczerzy.
"Teraz po prostu musisz poczuć się lepiej" – powiedział Harikeśa.
"Zdrowszy".
"Zdrowszy?"- odrzekł Śrila Prabhupad. "Nie mam nic wspólnego
z tym ciałem".
Śrila Prabhupad coraz bardziej skłaniał się do odejścia z tego świata. Gdy
Tamala Kryszna zrobił uwagę, że Prabhupad niewiele pije, ten odpowiedział, że
nie ma na to ochoty.
Bhaktom, którzy przebywali ze Śrila Prabhupadem, bardzo trudno było
zaakceptować jego nastrój oczekiwania na opuszczenie tego świata. W swej
rezygnacji stali się filozoficzni. Rupanuga stwierdził, że Prabhupada można
porównać do przebywającego za granicą ambasadora, który zostaje w końcu
odwołany Jayadvaita powiedział, że Prabhupad nauczył swych uczniów wszystkiego
i że teraz uczy ich, jak umierać. W swych rozmowach bhaktowie
podkreślali istotę współpracy i dyskutowali o tym, w jaki sposób
ISKCON będzie rozwijał się w przyszłości. Jednak cała sytuacja była
przygnębiająca.
Raz po raz wracała nieprzyjemna, lecz nieunikniona świadomość tego, że
Prabhupad wkrótce ich opuści. Tak wyraźnie dawał do zrozumienia, że ostatecznie
postanowił odejść, że bhaktowie tracili otuchę. Nastrój był, mówiąc oględnie,
poważny.
Śrila Prabhupad powiedział, że powinni zasięgnąć rady Narayana Maharajy, ucznia
sannyasa-guru Prabhupada, by otrzymać od niego szczegółowe informacje,
dotyczące przeprowadzania ceremonii dla vaisnavy, który opuścił ciało. Opisał
również, gdzie powinni wznieść jego samadhi i poprosił, aby po jego
odejściu we wszystkich głównych świątyniach Vrindavany podano ucztę, której
koszty powinien pokryć ISKCON.
Z jednej strony wszystko zdawało się iść zwykłym trybem. Październikowa pogoda
była bardzo przyjemna. Zajęcia w gurukuli przebiegały jak zwykle
i podobnie było z wielbieniem Bóstw. Tylko przed świątynią robotnicy
zaczęli uprzątać miejsce, w którym miało stanąć samadhi Prabhupada.
Chociaż wcześniej Śrila Prabhupad obiecał, że będzie żył, to teraz powiedział,
że jego życie nadal jest w rękach Kryszny – tak jak i wszystko inne.
Jego wolny wybór nie oznaczał, że jest całkowicie niezależny. Czysty bhakta
dobrowolnie podporządkowuje się Krysznie, bez względu na okoliczności. Pan
Caitanya Mahaprabhu, najlepszy bhakta Pana Kryszny, modlił się w nastroju
gopi: "Możesz objąć mnie brutalnie albo zniknąć mi z oczu
i złamać w ten sposób moje serce, lecz dla mnie zawsze będziesz
uwielbionym Panem – bezwarunkowo".
Ponieważ wymiana uczuć między Panem i Jego czystymi bhaktami jest zawsze
niezwykle osobista, zarówno Pan, jak i Jego bhaktowie wyrażają swe
pragnienia i indywidualną wolę. W Swych dziecięcych lila, Kryszna
czasami rozbija garnek, w którym matka Yaśoda trzyma masło, a czasami
pozwala jej, by Go złapała i związała. Chociaż wola Pana i wola
bhaktów ostatecznie są takie same, to czasami wyrażane są w formie
miłosnego konfliktu. Podobnie, chociaż Śrila Prabhupad obiecał bhaktom, że
pozostanie w tym świecie i przeciwstawi się śmierci, to nadal był
podporządkowany woli Kryszny.
Śrila Prabhupad wyraził już swe podporządkowanie w modlitwie, którą dał
uczniom, by ofiarowali ją w jego imieniu: "Mój drogi Panie Kryszno,
jeśli pragniesz, proszę, wylecz Śrila Prabhupada". Zwrotem "jeśli
pragniesz" przypominał uczniom o najwyższej woli Kryszny
i prosił, by się jej podporządkowali, chociaż jednocześnie pokazał im,
w jaki sposób mogą przedstawić Krysznie swą prośbę. W podobnych
okolicznościach, w roku 1967, dał bhaktom inną modlitwę: "Mój mistrz
nie dokończył jeszcze swej pracy". Stwierdził wówczas, że Kryszna
odpowiedział na tę modlitwę i spełnił pragnienia bhaktów. Teraz Śrila
Prabhupad sam odpowiadał na modlitwę bhaktów – a miał możliwość wyboru; Kryszna
mu ją pozostawił. Będąc jednak duszą podporządkowaną, Śrila Prabhupad czekał na
dalszy rozwój wypadków, zawsze wrażliwy na pragnienie Kryszny. Gdy Kirtanananda
zaprosił go do jego pałacu w New Vrindaban, powiedział: "Zobaczymy,
do jakiego pałacu się udam".
Tak jak czasami istnieje miłosny konflikt między Najwyższym Panem a Jego
czystym bhaktą, tak teraz podobny konflikt zaistniał między Śrila Prabhupadem a jego
zwolennikami. Śrila Prabhupad uważał za swój obowiązek poinstruować uczniów,
w jaki sposób umierać. Częścią jego misji było danie doskonałego
przykładu, jak zachować się w tej najważniejszej chwili – jak zdać ostatni
egzamin w życiu. Teraz jednakże jego uczniowie rozpaczliwie błagali go, by
odroczył tę lekcję umierania i pozostał z nimi na nieokreślony czas,
aby nauczać. Prabhupad zgodził się i pokazał, że może pozostać przy życiu,
jeśli zechce. Jednak prędzej czy później będzie musiał powrócić do lekcji
pokazującej, jaką postawę należy przyjąć w obliczu śmierci.
Szczególną cechą Śrila Prabhupada było to, że postępował w sposób bardzo
ludzki, a jednocześnie był ponad człowieczymi uwarunkowaniami. Jako czysty
bhakta nie podlegał prawu karmy, które narzuca reakcje za pobożne
i grzeszne czyny. To nie karma zmusiła go do narodzenia się i nie pod
wpływem karmy opuszcza ciało. Jak oznajmia Śrila Rupa Goswami: "Ten,
którego ciało, umysł i słowa są w pełni zaangażowane w służbę
oddania dla Pana Kryszny, jest duszą wyzwoloną, nawet żyjąc w tym
świecie". Ludzie często błędnie rozumieją działania czystego bhakty
w świecie materialnym, tak jak ktoś widząc chmury przesuwające się wzdłuż
tarczy księżyca może myśleć, że to sam księżyc się porusza. Dlatego śastry ostrzegają
nas, byśmy nigdy nie uważali guru za zwykłego człowieka, który podlega prawu
karmy.
Śrila Prabhupad, chociaż zawsze transcendentalny do tego świata, pokazał
uwarunkowanym duszom, że również i one mogą osiągnąć wyzwolenie. Muszą po
prostu bezustannie myśleć o Krysznie i służyć Mu, tak aby
w czasie śmierci powrócić do Kryszny, do wiecznego świata duchowego. Nauki
Prabhupada były zawsze praktyczne i uniwersalne. Jego książki, na
przykład, nie są tylko teorią. Są praktyczne i pełne zrealizowanej wiedzy.
Prabhupad stosował w praktyce to, czego nauczał; całe jego życie było
przykładne. Już w czasach życia rodzinnego z entuzjazmem nauczał,
rozpoczynając wydawanie czasopisma Back to Godhead. Potem w ubóstwie
i zapomnieniu zmagał się, by założyć duchowy ruch i dzięki łasce
Kryszny oraz swego mistrza duchowego odniósł sukces. Zawsze brał na siebie
różne trudy, podobne wysiłkom zwykłych ludzkich istot, i w ten sposób
okazywał gotowość do odważnego podejmowania wyrzeczeń i stawiania czoła
niebezpieczeństwu. Pokazał przykład idealnego życia duchowego, tak aby każdy
mógł go spróbować i naśladować je. W podeszłym wieku samotnie udał
się do obcego kraju i w nowojorskim parku intonował Hare Kryszna,
przyciągając w ten sposób młodych amerykańskich chłopców i dziewczęta.
Tak więc wszyscy powinni brać z niego przykład i próbować służyć
Krysznie pomimo wszelkich przeszkód.
Śrila Prabhupad napotykał wiele przeszkód, jednakże pokonywał je dzięki własnym
pragnieniom i wysiłkom oraz pomocy Kryszny. To był jego wspaniały przykład.
Mówi się, że pojawiając się pięćset lat temu Pan Caitanya uczynił
podporządkowanie się Krysznie łatwiej osiągalnym niż Sam Pan Kryszna, który
pojawił się pięć tysięcy lat temu. A teraz, w dwudziestym wieku,
Śrila Prabhupad udostępnił świadomość Kryszny ludziom na całym świecie.
Dobrze wiedział, że powinien również udzielić instrukcji i dać ludziom
przykład, w jaki sposób umierać. Śrila Prabhupad już kilkakrotnie wymknął
się ze szponów śmierci – dzięki łasce Kryszny, dzięki modlitwom swych uczniów i dzięki
własnej czystej i potężnej woli – by dalej propagować swój ruch. Ze
znaków, jakie otrzymywał od Pana Kryszny w roku 1977, wywnioskował, że
powinien zdecydowanie i ostatecznie zakończyć swą misję w świecie
materialnym. Teraz w doskonały sposób musiał pokazać, jak przejść przez
to, czego nikt nie może uniknąć, a co najtrudniej uczynić pomyślnie:
umrzeć.
Tym niemniej miłosny konflikt nadal istniał. Prabhupad kochał swych uczniów.
Wiedział też, że nie są jeszcze w pełni dojrzali. Jego ruch miał już ogromną
moc i cieszył się poważaniem na całym świecie, miał jednak również wielu
wrogów. Śrila Prabhupad zawsze był skłonny chronić swych bhaktów, ruch
i wszystkie żywe istoty – nawet zwierzęta. Kiedy więc jego najbliżsi
i najbardziej wierni uczniowie błagali go, mówiąc, że bez niego sobie nie
poradzą, zrezygnował z pokazywania im, w jaki sposób umierać
i zgodził się pozostać z nimi i nauczać. Ale kiedy nadejdzie
chwila, w której pozwolą mu odejść? Kiedy będzie mógł powiedzieć, że świat
mayi i wrogowie Kryszny przestali istnieć? Kiedy jego uczniowie staną się
w pełni dojrzali?
Zdecydowawszy się pozostać, Śrila Prabhupad oddał się pod opiekę uczniom,
pozwalając im, aby całkowicie się nim zajęli. Ci, którym przypadło to
w udziale, nie przypominali sobie, by kiedykolwiek wcześniej Śrila
Prabhupad pozwolił uczniom na taką zażyłość. Jedynym nieco podobnym okresem był
rok 1966 w Nowym Jorku, kiedy Prabhupad miał bardzo bliski związek
z pierwszymi osobami, które się do niego przyłączyły – osobami, które nie
miały najmniejszego pojęcia o etykiecie zwracania się do mistrza
duchowego. Ale ci, którzy byli przy nim obecni zarówno wtedy, jak i teraz,
stwierdzili później, że te ostatnie dni należały do jeszcze bardziej intymnych.
Pewnego razu Kirtanananda stanowczo nalegał, by Śrila Prabhupad wypił pełną
filiżankę soku, chociaż Prabhupad stwierdził, że nie chce już więcej.
Kirtanananda czuł się niezręcznie. "Ja nie jestem jak matka Yaśoda, żebym
mógł cię zmusić" – powiedział. "Przez cały czas pamiętam, że jesteś
moim mistrzem duchowym". Śrila Prabhupad pozwalał jednak, by Kirtanananda
nim komenderował. Również Bhavananda, Tamala Kryszna, Bhakticaru, Upendra
i inni słudzy przymilaniem się nakłaniali Śrila Prabhupada do
przestrzegania pewnych diet i bezustannie dbali o jego ciało.
Niektórym bhaktom przypomniała się historia o Iśvarze Purim, który pełnił
bardzo osobistą służbę dla swego mistrza duchowego Madhavendry Puriego, kiedy
ten był u kresu życia i nie był sprawny fizycznie. Według
Caitanya-caritamrty, tą pokorną służbą i opieką nad ciałem Madhavendry
Puriego, Iśvara Puri udowodnił swą miłość do mistrza duchowego i dzięki
temu mógł zostać mistrzem duchowym Pana Caitanyi.
Śrila Prabhupad odroczył lekcję umierania, by dać
swym uczniom niezrównaną sposobność służenia mu z czystą i prostą
miłością. Zezwalał na to nie tylko paru wybranym, lecz każdemu, kto tylko
przybył do Vrindavany. Przyjeżdżało wielu i każdy mógł wejść do pokoju
Śrila Prabhupada, masować jego ciało i siedzieć z nim tak długo, jak
tylko chciał, dzień i noc, intonując dla jego przyjemności święte imiona.
Śrila Prabhupad wznowił również tłumaczenie i robił to na oczach
wszystkich. Poprzednio zawsze pracował w odosobnieniu, a teraz
zapraszał wszystkich bhaktów, by przychodzili, kiedy leżał w łóżku
i dyktował "znaczenia Bhaktivedanty". Jeden z bhaktów cicho
czytał tekst w sanskrycie, podczas gdy inny trzymał mikrofon przy ustach
Śrila Prabhupada. Głos Prabhupada był czasami ledwo słyszalny. Uczniowie pełni
podziwu i szacunku obserwowali, jak ich mistrz duchowy pracuje. Myślał
jasno, z pamięci cytował fragmenty różnych pism świętych, a jego
filozoficzne wywody były bardzo skrupulatne. Prabhupad całkowicie oddał się
swoim uczniom i otwarcie to przyznawał, mówiąc obecnym bhaktom:
"Nigdy mnie nie opuszczajcie" i "Nie mogę żyć bez waszego
towarzystwa". Poprosili, by pozostał z nimi i on się zgodził,
całkowicie powierzając się ich opiece.
Ci, którzy zostali pobłogosławieni tą służbą, czuli, że przełamują wcześniejszą
niechęć do służenia i pozbywają się wszelkich materialnych pragnień.
Pełniąc osobistą służbę dla Śrila Prabhupada czuli wielką moc płynącą
z całkowitego podporządkowania. Wiedzieli, że będą mogli otrzymywać ją
w dalszym ciągu, nawet kiedy Śrila Prabhupad odejdzie.
Prabhupad w dalszym ciągu mówił – tak jak robił to w ciągu ostatnich
miesięcy – o wolności od lęku przed śmiercią i utwierdzeniu w wiedzy
transcendentalnej. Gdy Hridayananda Goswami zaprezentował mu kilka jego
książek, które ostatnio wydał w języku portugalskim, Śrila Prabhupad
zachęcił go i powiedział: "To jest życie. Świat materialny to tylko
kości. Kości nie są naszym prawdziwym życiem. Tak naprawdę to interesuje nas
siła życiowa. Kości mogą pozostać czy odejść – to nie ma znaczenia. Kości
utrzymywane są przez prawdziwe życie. Jest nawet pewna historia o rsim,
który miał tylko kości. Tak więc istnieje nauka, dzięki której możesz utrzymać
życie w samych kościach. Hiranyakaśipu to zrobił".
"Ty również to robisz, Śrila Prabhupad" – odezwał się Tamala Kryszna.
"Więc opiekujcie się tymi kośćmi tak długo, jak to możliwe – powiedział
Prabhupad – ale prawdziwe życie jest tutaj, zawsze o tym pamiętajcie.
Świat materialny oznacza, że wszyscy po prostu chronimy kości i mięso. Ale
nikt nie wie, kim jest".
Kiedy przyjechał Atreya Risi i poprosił, by Śrila Prabhupad odwiedził
Teheran, Prabhupad odpowiedział, że jest gotów pojechać, ale: "Teraz
musisz wziąć kupę kości". Były to oczywiście te same rzeczy, których
Prabhupad nauczał zawsze; te same tematy, które znajdowały się w jego
książkach. Ale teraz nauki te bardziej zastanawiały i bardziej chwytały za
serce, kiedy Prabhupad odnosił je do własnej sytuacji.
Niektórzy bhaktowie porównywali Śrila Prabhupada do Bhismadevy, który udzielił
ważnych instrukcji w ciągu ostatnich dni swego życia. Tak jak Bhisma nie
odczuwał żadnego bólu i wygłaszał uczone, przepełnione miłością mowy ze
swego "łoża ze strzał" i tak jak Bhisma sam, z własnej
woli, zadecydował o chwili odejścia z tego świata, tak Śrila
Prabhupad, niepomny na swój stan fizyczny, spędził swe ostatnie dni
przeciwstawiając się śmierci i instruując niedojrzałych duchowo synów.
Synowie Prabhupada nie mogli jednak dłużej stać i tylko wysłuchiwać
filozoficznych nauk. Prabhupad przyjął ich miłość, kiedy żądali, by z nimi
pozostał. Teraz chcieli wyrazić swoje uczucie w jedynym świecie, który był
dla nich zrozumiały, świecie ze Śrila Prabhupadem żyjącym i rozmawiającym
z nimi, śmiejącym się czy napominającym ich wedle swego uznania. Chcieli,
by jadł i pił i ponownie nabrał sił.
Wydawało się jednak, że Śrila Prabhupad znowu zmienił swe zamiary. Znowu zaczął
odmawiać jedzenia i picia. Odroczył swe odejście, by odwzajemnić miłość
uczniów, ale jednocześnie – nie chcąc jeść i pić – pokazywał, że woli
odejść. Pod naciskiem przyznał, że nie można żyć bez jedzenia i picia. Nie
oczekiwał też ani nie chciał żadnych cudów. Jeśli miał wydobrzeć, to było to
możliwe dzięki przyjmowaniu pożywienia. Lecz z powodów sobie jedynie
wiadomych nie chciał jeść. Powiedział, że powrót do zdrowia jest rzeczą
materialną i że go nie chce.
Wrażliwy na wolę Kryszny, pozwalał, by utrzymywało go święte imię. Lekarze,
którzy go odwiedzali, byli często zdumieni, lecz vaisnavowie rozumieli
i szanowali ten jego przywilej. Natomiast słudzy, pełni troski,
podejmowali próby nakłonienia go do podjęcia systematycznego leczenia, ale
Prabhupad godził się tylko na kirtany i Bhagavatam, jednocześnie
utrzymując chęć życia. Wczuwał się w niepokój bhaktów i cierpliwie
tłumaczył im kłopotliwą sytuację, w której się znajdowali. Chciał ich opieki
i pozwalał, by próbowali go leczyć, gdyż wiedział, że prowadzi ich to do
coraz większego podporządkowania i miłości. Jednak stopniowo stawało się
coraz bardziej oczywiste, że odejście Prabhupada jest pragnieniem Kryszny.
"Śrila Prabhupad – przymilał się Bhavananda, który zawsze zakładał, że
Prabhupad może tu pozostać, jeśli tylko zechce – twoja obecność na tej planecie
jest jedyną rzeczą, która powstrzymuje gwałtowny atak Kali-yugi. Kto wie, co
się stanie, jeśli odejdziesz".
"To nie zależy ode mnie – powiedział Śrila Prabhupad z całkowicie
jasną świadomością – to jest w rękach Kryszny i Balaramy".
Śrila Prabhupad zawsze przemawiał w sposób jasny, logiczny i z
całkowitym oddaniem dla Kryszny. Do ostatniej chwili zajmował się praktycznymi
sprawami. Utworzył Bhaktivedanta Swami Charity Trust, mający na celu odnowienie
starych świątyń w Bengalu, i ustalał ostatnie szczegóły dotyczące
posiadłości i pieniędzy ISKCON-u. We wszystkich tych sprawach zawsze
zachowywał czujność, a jednocześnie pochłonięty był kirtanem oraz Bhagavatam.
Dla jego uczniów stało się oczywiste, że – pomimo swej obietnicy – znowu
zmierzał do udzielenia ostatniej lekcji. Uczył, że miłość jest ponad śmiercią;
że miłość uczniów może przywołać mistrza duchowego z powrotem do tego
świata, by w nim pozostał i że czysty bhakta ma możliwość pozostania
w tym świecie dłużej, niż jest mu to przeznaczone. Zbliżał się jednak
nieuchronnie do ostatecznego punktu. Bhaktowie nie byli na niego źli ani też
nie czuli się oszukani, że to robił. Powiedział im, że Kryszna daje mu wolny
wybór. Oni, z własnej woli, poprosili go, by został, na co się zgodził.
Wiedzieli jednak, że nie jest do niczego zobowiązany. Jeśli pomimo ich modlitw
Pan Kryszna mówił Śrila Prabhupadwi, że powinien powrócić do domu, do Boga, to
cóż innego mogli zrobić, jak tylko zaakceptować ten fakt? Jeśli Śrila Prabhupad
to akceptuje, to oni również zaakceptują. Nic jednakże nie zmieni ich
podporządkowania i miłości; stały się one teraz trwałym paktem, którego
nie będą w stanie unicestwić żadne materialne zmiany. Zdali egzamin
wiecznej miłosnej służby, a tego śmierć nie może zabrać.
Aż do końca zdarzały się momenty pełne słodyczy. Zdarzały się też chwile,
w których Prabhupad przejawiał nastrój nieugiętej walki dla Kryszny.
Pewnego dnia nieoczekiwanie przybyła siostra Prabhupada, Pisima,
i Prabhupad poprosił ją, aby ugotowała kichari. W tym okresie
Kirtanananda próbował nakłonić go do stopniowego zwiększania ilości spożywanych
płynów, w nadziei, że dzięki temu Śrila Prabhupad wróci do zdrowia. W związku
z tym zarówno on, jak i inni bhaktowie sprzeciwili się pomysłowi
nagłego zjedzenia stałego pokarmu. Jednak Śrila Prabhupad upierał się.
"Nie ma znaczenia czy to, co ona ugotuje, pomoże mi czy zaszkodzi" –
powiedział. "Ona jest vaisnavi, więc będzie to dla mnie dobre".
Następnie zaczął przemawiać z niezmierną pokorą. "Prawdopodobnie
stałem się nieco dumny z powodu mego bogactwa i sukcesu" –
powiedział. "Teraz Bóg zniweczył tę dumę. Jeśli nie masz ciała, to
z czego masz być dumny?"
Bhakticaru zaprotestował: "Śrila Prabhupad, wszystko co robiłeś, robiłeś
dla Kryszny".
"Może to i prawda, ale w tym świecie nieświadomie popełniamy
obrazy".
Usłyszawszy to, Pisima wykrzyknęła: "Nie, nie, on nigdy nie popełnił
żadnej obrazy".
"Nie ma kwestii, abyś kiedykolwiek dopuścił się obrazy" – powiedział
Bhakticaru. "Ty jesteś najdroższy Bogu. Jak mógłbyś popełniać
obrazy?"
"Jestem trochę wybuchowy" – odrzekł Śrila Prabhupad. "Używałem
takich słów jak łotr i tym podobne. Nigdy nie szedłem na kompromis. Zwykli
nazywać to Ťmaczuga w jednej ręce, a Bhagavatam w drugiejť.
Takie było moje nauczanie. Mniejsza o to, przygotujcie wszystko dla mojej
siostry".
Były również wizyty braci duchowych Śrila Prabhupada i Prabhupad znowu
prosił o wybaczenie mu popełnionych obraz. Pewnego razu przyszli:
Niskincana Krysznadasa Babaji, Puri Maharaja, Aśrama Maharaja, Ananda Prabhu,
Purusottama Brahmacari oraz około dwudziestu innych i usiedli przy łóżku
Prabhupada.
Kiedy przybyli, Prabhupad odpoczywał. Uczestniczyli więc w kirtanie aż do
chwili, kiedy się obudził. Gdy ich ujrzał, poprosił, by go posadzono. Siedząc
na łóżku i mając braci duchowych wokół siebie, zwrócił się do nich
w ten sposób.
"Na całym świecie istnieje wspaniałe pole do nauczania świadomości
Kryszny" – powiedział. "Nie dbałem o to, czy odniosę sukces czy
nie, ale ludzie są skłonni przyjąć świadomość Kryszny. I przyjmują ją.
Jeśli będziemy nauczać razem, to spełni się powiedzenie Mahaprabhu: prthivite.
Mamy wszystko. Głoście święte imię i rozdawajcie prasadam. Istnieje do
tego wspaniałe pole. W Afryce, Rosji, wszędzie to przyjmują".
Kiedy Prabhupad zaczął prosić swych braci duchowych o wybaczenie, ci
zaprotestowali. "Jesteś naszym wiecznym przywódcą" – zapewnił jeden
z nich. "Zarządzaj nami, prowadź nas i karć".
"Wybaczcie mi wszystkie moje obrazy" – powtórzył Prabhupad.
"Stałem się dumny z powodu całego mego bogactwa".
"Nie – powiedział Puri Maharaja – ty nigdy nie stałeś się dumny. Kiedy
zacząłeś nauczać, bogactwo i sukces podążyły za tobą. To było
błogosławieństwo Śri Caitanyi Mahaprabhu i Śri Kryszny. Nie ma kwestii
żadnych obraz z twojej strony".
Kiedy Śrila Prabhupad przedstawił siebie jako maha-patita, bardzo upadłego,
Puri Maharaja nie zgodził się. "Ocaliłeś miliony ludzi na całym świecie –
powiedział – tak więc nie ma kwestii obraz. Powinieneś być nazywany
maha-patita-pavana [wielkim wybawcą upadłych]".
To, że Prabhupad prosił swych braci duchowych o wybaczenie, jego uczniowie
uznali za manifestację pokory Ale byli też zakłopotani. Z pewnością bracia
duchowi Prabhupada byli szczerzy mówiąc, że Prabhupad nie popełnił żadnej
obrazy. Cokolwiek robił, robił to dla Kryszny. Śrila Prabhupad także szczerze
prosił o wybaczenie. Ta skierowana do wszystkich prośba
o przebaczenie była pięknym klejnotem jego pokory.
Okazywanie tego klejnotu w trakcie nauczania nie zawsze jest
najefektywniejszym sposobem głoszenia miłosiernych nauk Pana Kryszny
w każdym mieście i w każdej wiosce. Teraz jednak można było ujawnić
ten klejnot. W Londynie i teraz, we Vrindavanie, Prabhupad okazywał
swym uczniom szczególne uczucie i wdzięczność; nie było karcenia zwykle
koniecznego podczas szkolenia uczniów. Ta postawa całkowitej pokory była
symptomem najwyższego etapu życia w oddaniu. Śrila Prabhupad wyjaśnił
w swych książkach, że madhyama-adhikari, bhakta drugiej klasy, czyni
rozróżnienie między bhaktami, niewinnymi niewielbicielami i demonami,
podczas gdy maha-bhagavata, czyli bhakta pierwszej klasy, uważa, że każdy –
prócz niego – jest sługą Boga. Jednak czasami maha-bhagavata, kierując się współczuciem,
przestaje działać jak bhakta pierwszej klasy, aby nauczać świadomości Kryszny.
Wszyscy uczniowie Śrila Prabhupada czytali w pismach świętych
o etapie maha-bhagavata, a teraz widzieli doskonały tego przykład,
gdy Prabhupad mówił o sobie jako o najbardziej upadłym i prosił
wszystkich o wybaczenie.
Śrila Prabhupad usłyszał o programie swego ucznia Lokanatha Swamiego,
który wraz z kilkoma bhaktami podróżował wozem ciągniętym przez woły
i nauczał w wioskach w całych Indiach. Lokanatha opowiedział Śrila
Prabhupadwi o tym, jak ostatnio w trakcie swych podróży odwiedzili
tirthy takie jak Badarikaśrama i Bhim Kapur. Słysząc to Śrila Prabhupad
ożywił się. Zapragnął udać się takim wozem na przejażdżkę i okrążyć teren
Vrindavany. Tamala Kryszna i Bhavananda, którzy pełnili bardzo osobistą
służbę dla Śrila Prabhupada, czuli, że nie mogą spełnić tego pragnienia.
Sądzili, że jego delikatne ciało nie przeżyje jazdy po wyboistych drogach.
Śrila Prabhupad argumentował, że: "Śmierć na parikramie jest rzeczą chwalebną"
i prosił ich, żeby jednak wyrazili zgodę. Pomiędzy bhaktami wywiązała się
dyskusja. Niektórzy twierdzili, że skoro Prabhupad wyraził życzenie udania się
na parikram, to natychmiast powinni je spełnić jako polecenie dane przez
mistrza duchowego; jeśli czegoś chce, to nie należy mu odmawiać. Lekarz
jednakże oświadczył, że ciało Śrila Prabhupada nie wytrzyma przejażdżki na
trzęsącym się wozie. Bhaktowie zgromadzeni wokół łóżka Śrila Prabhupada mieli
różne opinie i Prabhupad to widział. Mimo niezgodności opinii wśród
bhaktów Lokanatha Swami uczynił zadość prośbie Prabhupada, wynajął wóz
zaprzężony w woły i przygotował go do drogi. Lokanatha
i Hamsaduta zasugerowali, że parikram może udać się do miasta Vrindavana
albo odwiedzić siedem głównych świątyń Goswamich. Potem przypomnieli sobie, że
następnego dnia przypada Govardhana-puja, zaproponowali więc, by Prabhupad udał
się na Wzgórze Govardhana. Jednakże Tamala Kryszna, Bhavananda
i Bhakticaru stanowczo protestowali przeciwko parikramowi.
"Jednodniowy eksperyment" – powiedział Prabhupad. "To tylko
jeden dzień. Z pewnością nie umrę w ciągu jednego dnia". Podobał
mu się pomysł udania się na Govardhana. "Będziemy tam gotować" –
powiedział. Zapewnił ich, że Lokanatha Swami ma doświadczenie. "Urządźcie
bardzo dobry piknik" – poprosił.
Po rozważeniu wszystkich za i przeciw bhaktowie ostatecznie zadecydowali,
że następnego dnia wcześnie rano zabiorą Śrila Prabhupada w wozie
ciągniętym przez woły na Wzgórze Govardhana, po czym większość bhaktów wyszła
zostawiając go samego na noc.
Tego samego wieczoru odwiedził Prabhupada Niskincana Krysznadasa Babaji, który
siedział z nim intonując i czasami mówiąc coś w bengali.
Niespodziewanie do pokoju weszli Tamala Kryszna i Bhavananda. Podeszli do
łóżka. Byli zalani łzami. Trawił ich niepokój.
Prabhupad zrozumiał. "Prosicie mnie, abym nie jechał?" – zapytał.
"Śrila Prabhupad – powiedział Tamala Kryszna – mówię ci, byłem tak
zdenerwowany siedząc w pokoju na górze. Poszedłem się przejść. Dwóch
bhaktów powiedziało mi, że ta droga jest tak okropna, że jeśli pojedziesz,
będzie cię rzucało na wozie. Ta droga jest potworna. Po prostu nie mogę
zrozumieć, dlaczego musimy jechać właśnie jutro. Jeśli ktokolwiek pragnie,
żebyś podróżował, to właśnie ja, lecz dlaczego musimy jechać, kiedy jesteś
w takim stanie? Nie mogę tego zrozumieć. Po co ten pośpiech? Dlaczego
musimy jechać jutro? Nie mogę tego zrozumieć".
"Dobrze" – odrzekł miękko Śrila Prabhupad, natychmiast godząc się
zrezygnować z przejażdżki.
"Jaya, Śrila Prabhupad!" – wykrzyknął Bhakticaru, który również był
tam obecny.
"Dziękuję ci, Śrila Prabhupad" – powiedział Bhavananda z wielką
ulgą.
"W porządku. Czy jesteście usatysfakcjonowani?"
"Teraz jestem, Śrila Prabhupad" – odrzekł Bhavananda. "Tak, to
był zbyt duży niepokój ".
"Mniejsza o to. Nie będę budził waszego niepokoju".
"Jesteśmy tak bardzo do ciebie przywiązani – powiedział Tamala Kryszna –
że czasami praktycznie doprowadzasz nas do szaleństwa. Tego wieczoru po prostu
ogarniało nas szaleństwo".
"Nie, nie. Nie będę tego robił" – rzekł Prabhupad, po czym zwrócił
się do Niskincany Krysznadasa Babajiego: "Spójrz tylko, Maharajo, jak
wielkim darzą mnie uczuciem".
"Śrila Prabhupad – powiedział Tamala Kryszna – postępujesz z nami
w taki sposób, że w każdej chwili nasze przywiązanie po prostu
wzrasta".
"To mój obowiązek" – stwierdził Prabhupad, na co bhaktowie zaśmiali
się ciepło, ze zrozumieniem. Tak, rozumieli – to był jego obowiązek. Cokolwiek
Prabhupad robił, jego celem było pochwycenie upadłych dusz i oddanie ich
Krysznie. Robił to za pomocą miłosnej służby, lecz nie robił tego dla siebie.
Oddawał je Krysznie. To był jego obowiązek.
14 listopada 1977 roku,
o siódmej trzydzieści wieczorem, w swym pokoju w świątyni
Kryszna-Balaramy we Vrindavanie, Śrila Prabhupad udzielił ostatniej instrukcji
opuszczając ten śmiertelny świat i udając się z powrotem do Boga.
Jego odejście było przykładowe, tak jak całe jego życie. Stanowiło ono
zakończenie życia wypełnionego czystą służbą oddania dla Kryszny. Na kilka dni
przed odejściem Śrila Prabhupad powiedział, że daje tyle instrukcji, ile może,
a jego sekretarz dodał: "Ty jesteś inspiracją". "Tak –
odrzekł Prabhupad – będę nią aż do ostatniego tchnienia".
"Ostatnie tchnienie" Prabhupada było chwalebne nie dlatego, że w ostatniej
chwili zrobił jakiś mistyczny pokaz, tylko dlatego, że pozostał
w doskonałej świadomości Kryszny. Niczym dziadek Bhismadeva, był
całkowicie opanowany, wzniosły i poważny, udzielając nauk do samego końca.
Nauczał, że źródłem życia jest życie, nie materia, i pokazywał, że należy
nauczać każdym tchnieniem. Liczni bhaktowie, którzy wypełnili ogromny pokój,
mogli się przekonać, że aż do ostatniej chwili Prabhupad pozostał dokładnie
taki sam. Nie wydarzyło się nic nagłego, co byłoby sprzeczne z tym, czego
nauczał i z przykładem, jaki im dawał. Tak więc w chwili odejścia
uczył, w jaki sposób umierać, zawsze polegając na Krysznie. Prabhupad
odszedł w spokoju. Wieczorem 14 listopada kaviraja zapytał go: "Czy
masz jakieś pragnienie?", a Prabhupad odpowiedział słabym głosem:
kuch iccha nahi – "Nie mam żadnego pragnienia". Odchodził
w doskonałych okolicznościach: we Vrindavanie, pośród bhaktów. Kilka
miesięcy wcześniej opuściła swe ciało we Vrindavanie młoda dziewczyna, córka
jednego z uczniów Prabhupada. Kiedy zapytano Śrila Prabhupada, czy
powróciła do Kryszny, by osobiście z Nim przebywać, odpowiedział:
"Tak. Każdy, kto opuszcza ciało we Vrindavanie, zostaje wyzwolony".
Oczywiście, "Vrindavana" oznacza również stan czystej świadomości
Kryszny. Jak Advaita Acarya powiedział do Pana Caitanyi: "Gdziekolwiek
jesteś, tam jest Vrindavana". Było to również prawdą w odniesieniu do
Śrila Prabhupada. Zatem gdyby Śrila Prabhupad odszedł w Londynie, Nowym
Jorku czy Moskwie, to jego przeznaczenie byłoby takie samo. Pan Kryszna
oznajmia w Bhagavad-gicie: "Ten, kto zawsze myśli o Mnie,
z pewnością Mnie osiągnie". Ale ponieważ Vrindavana-dhama jest
czystym królestwem świadomości Kryszny w tym wszechświecie oraz idealnym
miejscem na opuszczenie tego świata, więc to, że ostatnim przystankiem Śrila
Prabhupada w jego wędrówce do Boga była właśnie Vrindavana, jest jeszcze
jednym przykładowym aspektem jego życia.
Ci vaisnavowie, którzy ślubowali, że nigdy nie opuszczą Vrindavany, mogli
zobaczyć, że Śrila Prabhupad, który poświęcił wszystko – łącznie
z przywilejem rezydowania we Vrindavanie – aby wyzwalać upadłe dusze
w najnędzniejszych miejscach świata, powrócił do świętej ziemi Vrindavany
i stamtąd odszedł do oryginalnej siedziby Pana Kryszny w niebie duchowym.
Jak oznajmia Śrimad-Bhagavatam: "Ktokolwiek pełni służbę we Vrindavanie,
ten z pewnością po porzuceniu swego ciała powraca do domu, do Boga".
Odejście Śrila Prabhupada było doskonałe również z tego względu, że
intonował i słuchał świętych imion Boga. Przy jego odejściu obecny był
więc Najwyższa Osoba Boga, tak jak to miało miejsce podczas słynnego odejścia
Bhismadevy, który umierając powiedział: "Chociaż jest On jednakowo łaskawy
dla wszystkich, to miłosiernie pojawił się przede mną u kresu mego życia,
gdyż jestem Jego niezachwianym sługą". Tak jak Pan Kryszna pojawił się
przed Bhismadevą, zapewniając go i wszystkich tam obecnych, że po
opuszczeniu ciała Bhisma powróci do Boga, tak Pan w Swej inkarnacji
nama-avatara, mantry Hare Kryszna, był obecny w chwili odejścia Śrila Prabhupada.
Śrila Prabhupad poświęcił całe swoje życie szerzeniu świętego imienia
w każdym mieście i w każdej wiosce, a w ostatnim miesiącu życia
otaczał się świętym imieniem. Chciał, aby szczególnie w chwili jego
odejścia pokój wypełniony był bhaktami intonującymi Hare Kryszna – i Kryszna
spełnił to życzenie. Zatem Śrila Prabhupad odszedł w najpomyślniejszych
okolicznościach – w najświętszym miejscu, Vrindavanie, otoczony przez vaisnavów
intonujących święte imię.
Idealny duchowy nauczyciel (acarya) zawsze działa w taki sposób, aby inni
mogli brać z niego przykład. Jak oznajmia Śrimad-Bhagavatam, wielkie
dusze, które pokonują ocean narodzin i śmierci dzięki przyjęciu
schronienia w "łodzi" lotosowych stóp Kryszny, w cudowny
sposób pozostawiają "łódź" po tej stronie, aby również inni mogli
z niej skorzystać. Dla wszystkich uwarunkowanych dusz odejście Śrila
Prabhupada stanowi doskonały przykład, który pokazuje, jak poradzić sobie
z tym największym ze wszystkich niebezpieczeństw. Pomyślna śmierć nie jest
jedynie kwestią psychicznego nastawienia, które pozwala umrzeć bez żalu czy bez
nadmiernego niepokoju. Najistotniejszą rzeczą jest to, że w chwili śmierci
dusza musi opuścić ciało i narodzić się ponownie. Tylko dusza świadoma
Kryszny może opuścić ten świat narodzin i śmierci i osiągnąć wieczne,
pełne szczęścia życie w świecie duchowym. Dlatego w chwili śmierci
zdajemy egzamin z całego naszego życia.
Śmierć oznacza, że dusza nie może już dłużej znieść pobytu w określonym
ciele. Bez względu na to, jaka jest materialna przyczyna, sytuacja stała się
dla duszy nie do wytrzymania. A opuszczenie ciała jest przyczyną wielkiego
przygnębienia. Dlatego śastry radzą nam, byśmy uwolnili się od cyklu
powtarzających się narodzin i śmierci. Dla żywej istoty najstraszliwszą rzeczą
jest niepomyślna śmierć, w czasie której zostaje ona wyciągnięta
z ciała i zmuszona do narodzenia się w niższych gatunkach. Jest
to tak przerażające, że czasami próbujemy całkowicie ignorować śmierć. Śmierć
jest bolesna, ponieważ wieczna dusza jest stawiana w najbardziej
nienaturalnej sytuacji: chociaż jest wieczna i nie powinna umierać, to
śmierć zostaje jej narzucona z powodu związku z materialnym ciałem.
W chwili śmierci wieczna dusza jest zmuszona do opuszczenia ciała i zmierza
ku przeznaczeniu, którego nie zna, co powoduje, że jest pełna lęku
i cierpienia. Ten lęk i cierpienie są na ogół tak przytłaczające, że
myślimy jedynie o materialnych przywiązaniach czy bólu cielesnym. Dlatego
król Kulaśekhara ułożył następującą, często cytowaną przez Prabhupada modlitwę:
"Proszę, pozwól mi odejść w chwili, gdy intonuję Hare Kryszna,
a nie w czasie przedłużającej się kontemplacji śmierci mego ciała.
Jeśli będę mógł odejść z tego ciała medytując o Tobie, będzie to
doskonałość".
W ciągu ostatnich miesięcy swego życia, Śrila Prabhupad nauczał, w jaki
sposób można stopniowo przygotować się na to, by w chwili śmierci być
świadomym Kryszny. W ostatnich dniach życia powiedział jednemu ze swoich
sannyasinów: "Nie myśl, że tobie się to nie przydarzy". Prabhupad
przyszedł tutaj na prośbę Kryszny, aby uczyć nas, jak wieść czyste życie
w świadomości Kryszny, co obejmuje również to, w jaki sposób odejść
w końcu z tego świata, by osiągnąć wieczne życie. Prabhupad opuścił
ciało w doskonały i chwalebny sposób, który możemy naśladować. Kiedy
na nas przyjdzie ten czas, możemy starać się pamiętać o tym, w jaki
sposób opuszczała ciało wielka duszazawsze myśląc o Krysznie, otaczając
się lekarstwem intonowania Hare Kryszna, zawsze pragnąc słuchać o Krysznie
i będąc obojętną wobec materialnych niedoli. Ta ostatnia lekcja była jedną
z najwspanialszych i najważniejszych instrukcji, jakich Śrila
Prabhupad nam udzielił. Nauczał swym życiem, swymi książkami, a w końcu
śmiercią. Wiedza dotycząca tego, jak umierać, jest przeznaczona szczególnie dla
istoty ludzkiej. Zwierzę umiera i ludzka istota również umiera; lecz
człowiek powinien zrozumieć, na czym polega proces powrotu do świata duchowego
w chwili śmierci. Śrila Prabhupad, zawsze utwierdzony i niezachwiany
w świadomości Kryszny, nauczał tego procesu bardzo umiejętnie. Zatem jego
odejście było doskonałą lekcją, którą możemy wiernie naśladować.
Podczas gdy Śrila Prabhupad nie miał nad czym rozpaczać odchodząc z tego
świata i wracając do Boga, to jego śmierć z pewnością była powodem do
rozpaczy dla jego zwolenników i dla ludzi całego świata, którzy zostali
pozbawieni obecności najbardziej życzliwej im osoby i największego
dobroczyńcy. Śrila Prabhupad napisał w jednym ze znaczeń
w Śrimad-Bhagavatam: "Kiedy umiera śmiertelne ciało mistrza duchowego,
uczeń powinien płakać tak, jak płacze królowa, gdy król opuszcza swe
ciało". Po odejściu swego mistrza duchowego Śrila Prabhupad napisał:
"Tego dnia, o mój mistrzu, zapłakałem gorzko. Nie mogłem znieść Twej
nieobecności". Podobnie, 14 listopada 1977 roku, gdy ta wstrząsająca
wiadomość rozeszła się po świecie, ci, którzy znali i kochali Śrila
Prabhupada, pogrążyli się w straszliwym, nieukojonym żalu. Wszystko wokół
postrzegali przez pryzmat przytłaczającego nastroju rozłąki ze Śrila Prabhupadem.
Pocieszenia zaczęli szukać w jego książkach.
Jednakże uczniowie i mistrz duchowy nigdy nie są rozdzieleni, ponieważ
mistrz duchowy zawsze dotrzymuje towarzystwa swemu uczniowi, dopóki ten
przestrzega jego instrukcji. To nazywane jest towarzystwem vani. Fizyczna
obecność zwana jest vapuh. Dopóki mistrz duchowy jest obecny fizycznie, uczeń
powinien służyć fizycznemu ciału mistrza duchowego, a gdy mistrz duchowy
nie jest już dłużej fizycznie obecny, uczeń powinien służyć jego instrukcjom.
Uczniowie Śrila Prabhupada wypełniali już jego instrukcje, lecz teraz będą
musieli to robić bez vapuh, bez sposobności regularnego widywania go
i przebywania z nim. Początkowo było im bardzo trudno się z tym
pogodzić, lecz ci, którzy byli szczerzy, wkrótce uświadomili sobie, że
odchodząc Śrila Prabhupad dał im największy dar: służbę w rozdzieleniu.
Służba w rozdzieleniu jest najwyższą realizacją i ekstazą. Tego
nauczał Pan Caitanya Mahaprabhu dając za przykład największych bhaktów Kryszny,
gopi z Vrindavany. Kiedy Kryszna opuścił Swe ukochane gopi i udał się
do Mathury, aby już nigdy do nich nie wrócić, gopi (a także wszyscy pozostali
mieszkańcy Vrindavany) płakały żałośnie, przeżywając rozłąkę. Tak bardzo
kochały Krysznę, że nie mogły bez Niego żyć, więc aby utrzymać się przy życiu,
zaczęły bezustannie wspominać Go i dyskutować o Jego imieniu, sławie,
formie i parafernaliach. Dzięki bezustannemu pamiętaniu o Nim
z miłością i oczekiwaniu na Jego powrót do Vrindavany, osiągnęły
ekstazę jedności w rozdzieleniu, uważaną przez uczonych Gaudiya vaisnavów
za jeszcze większą od ekstazy, której doznawały w obecności Kryszny.
Ponieważ Kryszna jest absolutny, to nawet pamiętanie o Nim czy intonowanie
Jego imienia pozwala bhakcie na bezpośredni z Nim kontakt, a ponieważ
obecne jest jednocześnie uczucie oddzielenia od Niego, istnieje dodatkowy
wymiar niepojętego, jednoczesnego związku i rozłąki. W tym zawiera
się istota realizacji świadomości Kryszny.
Zwolennicy Prabhupada wiedzieli o tej służbie w rozdzieleniu, fachowo
nazywanej vipralambha-seva. Dla większości bhaktów była to jednak realizacja
teoretyczna. Zanim ktoś może odczuć, czym jest intensywna, miłosna rozłąka
z Kryszną, najpierw musi czuć intensywny pociąg do Niego. W przypadku
uwarunkowanej duszy, która zapomniała o Krysznie, porzuciła Go
i przyszła do świata materialnego urzeczona mayą, złudzeniem,
"rozłąka" z Kryszną oparta jest na całkowitej ignorancji
i zapomnieniu.
Neofita, który podejmuje życie duchowe, w miarę pokonywania błędnych,
ateistycznych koncepcji, najpierw zaczyna uświadamiać sobie fakt istnienia
Boga. Potem stopniowo, dzięki praktyce, nawiązuje z Kryszną związek
służenia służąc mistrzowi duchowemu. Intensywna miłość do Kryszny
w rozdzieleniu jest etapem najbardziej zaawansowanym i dopóki jest się
neofitą, nie można jej w pełni doświadczyć. Toteż dla wielu zwolenników
Prabhupada służba w rozdzieleniu pozostawała teoretyczną nauką.
Kiedy jednak Śrila Prabhupad odszedł z tego świata i pozostawił swych
uczniów, by kontynuowali jego misję, natychmiast doświadczyli, na czym polega
związek w rozdzieleniu. Chociaż odszedł, nadal bardzo wyraźnie czuli jego
obecność. Realizacja ta nie była udawaniem czy mitem, czy też jakimś
sentymentalnym zjawiskiem psychicznym – telepatią, "kontaktem ze
zmarłym", itd. Była to całkowicie realna, praktyczna, namacalna
rzeczywistość. Śrila Prabhupad dał im osobistą służbę i teraz będą ją
dalej pełnić. Prabhupad jest nadal obecny swych instrukcjach i cały nektar
jego bezpośredniego towarzystwa – cały nektar świadomości Kryszny, którym ich
obdarzył i który z nimi dzielił – jest nadal dostępny.
Służba w rozdzieleniu jest dla uczniów Prabhupada niekwestionowanym
faktem; w przeciwnym razie jak mogliby utrzymać się w życiu duchowym
teraz, kiedy pozbawieni są osobistej obecności Prabhupada? To, że mogą działać
jak wcześniej, zwiększać swe oddanie, a nawet zdolność służenia, oznacza,
że Śrila Prabhupad jest nadal wśród nich obecny. Ostatnią instrukcją, której
Śrila Prabhupad udzielił, była lekcja, w jaki sposób istota ludzka powinna
umierać, a teraz naucza tego, co jest ponad śmiercią – w jaki sposób
praktycznie stosować najwyższe, filozoficzne nauki Gaudiya vaisnavizmu.
Takie zrozumienie daje bhaktom ogromną ufność, że rewolucyjne życie świadomości
Kryszny, które Prabhupad im dał, nie skończyło się wraz z jego odejściem.
Kiedy umiera wielka osobistość, często zanika też jej dorobek; lecz obecność
Śrila Prabhupada pozostała i rośnie, podtrzymując życie jego bhaktów. On
nadal wszystkim kieruje.